Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt kwi 25, 2008 18:39

Sztokfisz wymiata :lol:

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 25, 2008 18:53

w lesie wilki siedzą, hm.....
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob kwi 26, 2008 13:24

madziaki pisze:w lesie wilki siedzą, hm.....

każdy pretekst dobry w dobrej intencji oczywiście :lol: :lol: :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Sob kwi 26, 2008 14:27

Domowy się śmieje - dobra wróżba... A sztokfisza do lasu... :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob kwi 26, 2008 19:08

Nie jestem do końca pewien, czy gdybym mając do wyboru pomiędzy wilkami w środku ciemnego lasu, a Sztokfiszem, nie wybrałbym jednak wilczej hordy... I, prawdę mówiąc chyba nie było to tylko moje zdanie.
Wczesną wiosną, gdy stopniały śniegi, a slońce uwolniło spod lodu rzekę powróciła matka Eweliny, bardziej wyniosła i nieprzystępna niz zwykle. W srebrzystym kostiumie z jedwabnej surówki wyglądała naprawdę jak ryba, a jej okrągłe, blade oczy zrobiły się jeszcze większe, gdy Ewelina oznajmila, że na Świętego Jana odbędzie się jej ślub.
Matka próbowała naprzemian perswazji i ataków duszności, ale córka była nieprzejednana.
- Nie wyjdę za żadnego z tych wymoczków, których raczyłaś mi przedstawić - rzekła. - Zawsze podobał mi się Jan i pewnie dlatego nigdy go nie lubiłaś.
kucharka pobiegła po nowa porcje soli trzeźwiących, zas Ewelina ciągnęła dalej :
- Oczywiście twoja nienawiść tyko wyszła mu na zdrowie, gdybys nie chciała nas rozdzielić, nigdy nie zezwoliłabys dziadkowi, aby wysłał go do miasta, a potem na studia.
- I caly czas potajemnie wymienialiście liściki ! - zawołała matka Eweliny. - Za moimi plecami !
Ewelina dumnie uniosła głowę.
- Nie wymienilismy ani jedengo, jak to nazywasz, liściku. Po prostu cały czas byliśmy blisko siebie.
Matka Eweliny zalamala ręce.
- Rębisz, co to za nazwisko !
- Jak każde inne - odparowała Ewelina. - Nasz pra...pra...pra...wogóle nie miał żadnego nazwiska, jeśli pamiętasz rodzinną legendę.
Po wytoczeniu jeszcze kilku równie niedorzecznych argumentów matka Eweliny opuściła kuchnię, a stary Zlociejowski ucałował czoło wnuczki.
Przez kilka dni z rzędu matka Eweliny snuła się po domu obrażona, w glębi serca zastanawiając się jak odwieść córkę od niedorzecznego planu. Po Wielkanocy do dworu zjechali goście - rodzina, którą matka Eweliny poznała u wód . Wydali mi się ogromnie dziwaczni - matka podnosiła krzyk na widok każdego pająka , córka bała sie ropuch człapiących po ścieżkach, mąż nie jeździł konno ani nie grywal w karty, a syn - kolejny wymoczek przypominał - zdaniem mojego brata - solonego śledzia.
- Ciągnie swój do swego - podsumował mój brat, a dziadek zachichotał złośliwie.
- Słyszysz , Ewelinko - matka przytrzymała córkę za łokiec - domowy się śmieje, znaczy się kandydat odpowiedni...
- Zaraz tam domowy...- stary Złociejowski postukał fajką o piec. - Wóz na drodze skrzypi.
Za piecem zapadła cisza.
Po południu, gdy wszyscy odpoczęli po obiedzie ojciec Eweliny zaproponował przejażdżkę konno, przeznaczywszy dla kandydata leciwego wałacha, o którym wiadomo było, że nawet ukąszenie gza nie zmusi go do szybszego biegu, a dalszą rodzinę wraz z żoną usadził w bryczce.
- I cóż, córeczko ? - zapytał skrywając uśmiech. - Jak ci się widzi ten młody człowiek ?
- Wogóle - odparła Ewelina, a ojciec pokiwał głową.
- Nie ustępuj - szepnął - matka człowiek dobry, ale z przesądami...twoje serce, twoje zycie, a Janek chłopak na medal.
Ewelina ucałowała ojca serdecznie i wsunęła głowę za piec.
- Domowy, domowy...- szepnęła - z pomocą gotowy...Pomóż proszę, prośbę przynoszę.
I położyła na piecu kawałek kołacza.

cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob kwi 26, 2008 19:41

Bardzo mądry Ojciec :!:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob kwi 26, 2008 21:42

Mądry ojciec, mądry dziadek i mądra Ewelina :)
Ciekawe co tam domowy wymysli, by sztokfiszowych kandydatów przepłoszyć... :twisted:
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie kwi 27, 2008 17:30

Poczułem jak do ust napływa mi ślina. Kołacz był świeżutki, z kruszonką i pachniał na calutką kuchnię.
- Proszę...- powtorzyła Ewelina. - Wiem, że tam jesteś...Wiem, bo nigdy nie wycierasz butów i zostawiasz ślady...Jeżeli mi nie pomożesz to do końca życia będziesz musiał patrzeć na tego... - zamilkła w poszukiwaniu trafnego określenia - tego śledzia !
Zapiszczałem ze śmiechu, a Ewelina zawołała z triumfem w głosie :
- A nie mówiłam ?
Na znak zgody zastukalem uroczyście w ścianę i poczekałem, aż dziewczyna opuści kuchnię. Ledwie przed domem zarżaly konie wyskoczyłem oknem jadalni do ogrodu i pobiegłem ile sil w nogach na skróty w stronę lasu.
Bieglem tak szybko, że nie zauwazylem czającego się w trawie lisa.
- Kły i pazury - wyjąkalem wstając i rozcierając stłuczone kolano.
- Liść babki i pajęczyna - mruknął ironicznie lis i przyjaźnie poruszył uaszami. - Pali się czy co ?
- Gorzej - odparłem patrząc na dziurę w spodniach.
Lis przekrzywił głowę.
- Czy przypadkiem nie znasz jakiegoś wilka ? - zapytałem zupelnie niedorzecznie.
Lis aż zakręcil się w kółko z rozbawienia próbując capnąć zębami koniuszek swojej kity.
- Ale wymysliłeś...po co ci wilk ?
W kilku słowach opowiedziałem, co się stało, a lis podrapal się za uchem.
- Znam jednego psa - powiedział po chwili zastanowienia - który wygląda zupełnie jak wilk, ale trzymają go na łańcuchu.
- To trzeba zrobić wszystko, aby puścili go wolno - powiedziałem i usiadlem obok lisa. Myśleliśmy dłuższą chwilę, aż w końcu lis zerwał się na równe nogi i szczeknął :
- Mam !
Przypadł do ziemi abym mógł wskoczyć na jego grzbiet i ruszyl tak szybko, że bylbym spadł w trawę.
Lis mknął między trawami niby ruda błyskawica i zatrzymał się dopiero na skraju wsi.
- Złaź - powiedzial - i chodź za mną.
Przesmyknął się przez dziurę w płocie i znaleźlismy się na podwórku, gdzie przy chylącej się ku ziemi budzie siedzial duży, wilkowaty pies.
- Kły i pazury - powiedzial i oblizał nos.
- Dzisiaj nic nie przynioslem - powiedział przepraszajacym tonem lis - ale niewykluczone, że czeka nas królewska uczta, jeśli...
- Jesli ...? - pies zawiesil glos i nagle spostrzegł mnie kryjącego się za krzakiem rabarbaru. - A to kto taki ?
- Kleofas Wieczysty, skrzat domowy - ukłoniłem się, bowiem Bazyli nauczyl mnie, że należy być uprzejmym dla każdego, nawet, jeżeli byłby to lańcuchowy pies.
- Burek, pies stróżujący, niestety - odrzekł pies.
- Może już nie - zachichotał lis i przysunąwszy się do ucha psa zaczął coś szeptać. Pies słuchał z uwagą kiwając ciężkim łbem .
- Powinno się udać - powiedział. Ruchem głowy wskazał mi krzak rabarbaru i zaczął donośnie szczekać.
- Cicho być ! - rozległo się z domu, ale pies szczekał dalej szarpiąc się przy budzie i dzwoniąc łańcuchem.
Trzasnęły drwi i w progu stanął tęgi mężczyzna o czerwonej, nalanej twarzy. Sięgnął po stojące na ganku widły i ruszył w stronę psa.
- Zaraz cię uciszę ! - wrzasnął gospodarz i w tej samej chwili dostrzegł pełznącego pod płotem lisa.
Niecelnie cisnął widłami, a lis przystanął, warknął i skierował się w stronę kurnika.
- Bierz go, zabij - ryknął mężczyzna i zerwawszy psu obroże popchnął go w kierunku lisa .
- Uduś, ugryź ! - wrzeszczał podczas gdy lis porwaszy mnie w zęby śmignął dziurą w płocie mając na karku rozbawionego psa.
- Sam się ugryź - sapnął pies, kiedy zatrzymaliśmy się na skraju zagajnika.
Lis zachichotał i postawił mnie na ziemi i wyłuszczył swój plan. Pies z aprobatą pomachał ogonem i przećwiczył kilka, jego zdaniem, wilczych grymasów.
- Doskonale - skwitował lis i spojrzał na mnie pytająco. - A teraz - dokąd się kierujemy ?
Odnaleźć Ewelinę było najprostszą rzeczą pod słońcem. Goście bowiem czynili tyle hałasu, że nie sposób było ich nie dosłyszeć. Matka solonego śledzia piszczała za każdym razem, kiedy przez rozłożony na trawie obrus przebiegała mrówka, ojciec głosno sapiąc oganial sie od muszek, a solony sledź przestępował z nogi na nogę, ponieważ białe spodnie nie pozwalaly mu wygodnie usiąść na trawie.
Pies z lisem wymienili spojrzenia, a kiedy kiwnąłem głową pies zawarczał, zaszeleścił w krzakach i wysunął na polanę łeb.
- Wilk ! - zawołał solony śledź.
Pies odwrócił się w moją stronę.
- To ten ? - zapytał szeptem.
- Ten...-odpowiedziałem.
Nastroszywszy na karku zmierzwione futro pies wyszedł spomiędzy zarosli i obnażył żółte zęby.
Solony śledź w mgnieniu oka znalazl się na czubku wątłego modrzewia, zaś reszta jego rodziny rozpierzchła się po krzakach.
- Jaki tam wilk - odezwał się stary Złociejowski rzucając psu kawałek kiełbasy. - Pies, i tyle. Głodny widać.
Pies zamachał ogonem , z apetytem zjadł kiełbasę i przysiadł w trawie z wyrazem oczekiwania na pysku. Matka Eweliny spojrzała na kandydata ostatkiem sił trzymającego się cienkiego pnia.
- Ewelina to wyjątkowa dzieczyna - uśmiechnął się stary. - Chcesz ją oddac takiemu, co się psa boi ? Co pierwszy na drzewo ucieka, a ją na dole zostawia ?
Matka Eweliny zaczerwieniła się i przesłoniła twarz parasolką.
Towarzystwo wróciło do domu milcząc, a kandydat od razu zaszył się w gościnnym pokoju.
Ewelina z dziadkiem pozostali na zewnątrz pracowicie wybierając z psiej sierści rzepy i kleszcze, zaś lis jakby rozplynął się w powietrzu.
- To ładny, dobry pies - orzekl stary spoglądając na slad po obroży. - Ze wsi pewnie. Na łańcuch go szkoda, poszukam gospodarza i wykupię.
- Tak ! Tak ! - zaszczekał donośnie pies, a okno goscinnego pokoju zamknęło się z trzaskiem.
Wieczór był nadzwyczaj przyjemny. Dziadek Zlociejowski uraczył wszystkich winem i długą opowieścią o tym, jak ratował swoją żonę ze wszystkich możliwych niebezpieczeństw. Babka Złociejowska przytakiwała uśmiechając się przy tym promiennie i wyglądała zupelnie jak młoda dziewczyna.
Kiedy wreszcie udalo mi się niepostrzeżenie wskoczyc za piec znalazlem leżąca na ziemi niedużą paczuszkę. Otworzylem ją drżącymi ze zniecierpliwienia rękoma - i oniemiałem na widok pary zgrabnych, aksamitnych spodni ze złotymi chwaścikami przy pasku...Kładąc sie do snu położyłem je w taki sposób, aby zobaczyć je od razu nastepnego ranka i usnąłem kamiennym snem.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie kwi 27, 2008 18:58

niezła metoda :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pon kwi 28, 2008 10:22

:balony: :balony: :balony:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon kwi 28, 2008 10:35

Dobre :ryk:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 28, 2008 19:19

Następnego dnia wieczorem, gdy Jan z Eweliną wybrali się obejrzeć stary dom w głebi parku, dom, który zdaniem Jana potrzebował dużo pracy i jeszcze więcej serca, starsi Złpociejowscy usiedli przy stoliku pod starą gruszą .
Stare podwórzowe psisko ułożyło się u nóg dziadka Zlociejowskiego i powarkiwało przez sen. W gałęziach bzu odezwał się słowik. Ojciec Eweliny sięgnął po pękatą karafkę i napełnił kieliszki wisniowym likierem.
- Skoro mówią, że na Świętego Jana--- - zaczął stary - to trzeba pomóc dom wyszykować.
- Dom ? - matka Eweliny chwyciła się za głowę. - Przeciez dom mają tutaj !
- Mają, mają, ale nie własny - Dziadek pyknął z fajki. - Jan to nie smarkacz, który usiądzie tam, gdzie się go posadzi...
Ojciec Eweliny uśmiechnął się do żony.
- A pamiętasz, jak przywiozłem cię tutaj ? Przeniosłem przez próg ?
- W tym domu progi też są - nie poddawala się matka.
- A w tamtym własne będą - skwitowała babka i pogładziła synowa po policzku. - Będzie co być musi, a los wesprzeć trzeba - dodała i pobrzękując kluczami skierowała się w stronę domu.
Ojciec Eweliny wyjął z kieszeni notes.
- Kilka belek w stropie do wymiany - powiedział spoglądając w zapiski. - Schody wymienić i okna na werandzie, i bramę nową, a resztą niech zajmą się sami.
Matka Eweliny pokiwała głową.
- To już wiem, po kim taka uparta...- westchneła, a stary roześmiał się.
Przemknąłem do kuchni i oznajmiłem rodzinie nowinę.
- Znaczy się , Kleofasie, że i ty nowe życie zaczniesz - rzekł dziadek klepiąc mnie po ramieniu. - Czas, abyś wziął pod opiekę jakieś domostwo, a to godne mi się wydaje...Młodzi z młodymi zyć winni, a starzy miejsca zmieniać nie powinni...
Poczułem sie nagle bardzo, bardzo dorosły...własny dom pod opieka to było coś zupełnie innego niż przebieganie uliczkami spiącego miasta, włóczenie się po parku i lesie. własny dom oznaczal pilnowanie, by nie wygasł ogień, by najmniejszą szparą nie weszlo pod jego dach Złe...I niedługo miałem zająć się tym wszystkim, zupełnie sam.
- Na początek zamieszkam razem z tobą - powiedzial dziadek - dopóki nie poczujesz się pewnie...nauczę cię wszystkiego, co powinieneś umieć, a potem poradzisz sobie sam.
Miałem wielką ochotę rzucić się na szyję dziadkowi, jak czynilem to nieraz będąc zupełnie małym skrzatem, ale pomyslalem, ze dorosłemu nie wypada, więc ukłoniłem się z szacunkiem, a dziadek ukrył usmiech.
Dopiero, kiedy cala rodzina rozeszła się na spoczynek chwyciłem rękę dziadka i mocno ją uścisnąłem.
- Wiesz, Kleofasie - rzekł po chwili namysłu dziadek - doroslość wcale nie polega na skrywaniu uczuć...ale tego wszystkiego jeszcze sie nauczysz.
Tej nocy dlugo siedzielismy przy piecu patrząc jak w palenisku żarzą sie węgielki i popijając lesne wino.
- Będziemy mieli bardzo, bardzo dużo czasu - powiedziałem, a dziadek pokiwał głową.
Było tak cicho, że słyszałem skrzypienie drewnianych schodow, cykanie zegara w gabinecie starego i chrobot myszy pod podlogą. ze stajni dobiegalo ciche parskanie koni, a psisko wzdychalo przez sen Pomyślałem o ludziach śpiących mocnym, zdrowym snem i nagle poczułem sie dumny, że tej nocy ja i dziadek nie spimy, tylko siedzimy przy piecu i cokolwiek by sie stalo bylismy gotowi stawic temu czoła, aby nic nikomu nie przerwało snu...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto kwi 29, 2008 7:19

dziękuje Caty z miły początek dnia (wczoraj nie miałam możliwości przeczytać) :1luvu:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto kwi 29, 2008 19:07

Czerwiec tego roku byl upalny i burzowy. Na potęgę kwitły lipy, na rabatach uwijały sie pszczoły, na rynku, przysiadłszy na brzegu fontanny leniwie gruchały gołębie, a z pekających strąków żółtej akacji z cichym szelestem wysypywały się nasiona.
Ludzie snuli sie w cieniu drzew, a w cukierni podawano deser truskawkowy z bitą śmietaną.
Na samym skraju parku odkryłem dziuplę w pniu starej lipy i całymi dniami przesiadywałem w niej obserwując wszystko, co działo się dokoła.Nad moja głową szpaki uczyły się latać i bylo mi tak dobrze i tak blogo jak nigdy.
Z głębi parku, gdzie remontowano stary dom dochodziło stukanie młotków, zgrzyt piły i zapach świeżych desek i co wieczór biegłem zobaczyć, jakie poczyniono postępy.
Szczególnie podobala mi się weranda opleciona bluszczem, gdzie w witrażowych szybkach załamywały się promienie zachodzącego słońca ukladając na podłodze kolorową mozaikę.
Zaś kuchnia wyglądała jak marzenie każdego skrzata - ze zgrabnym, brązowym piecem w rogu, ciężkim, rzeźbionym stołem, wygodnymi krzeslami i przepastnym kredensem, którego szuflady pachniały wanilią i goździkami.
Nad piecem wisiał młynek do kawy, a obok niego w ścianie znajdowała się nieduża wnęka, w której nic jeszcze nie stało .
Za piecem było akurat tyle miejsca ile potrzeba było skrzatu, aby czuć się wygodnie !
obszedłem cały dom - jasną sypialnię, gabinet, salonik i przylegający do kuchni pokój jadalny, spenetrowałem spiżarnię i powróciłem na werandę.
Ledwie jednak wyjąłem z kieszeni fajkę, aby umilić sobie małą chwilę odpoczynku - w okno zastukała miękka łapa.
Za szybą dostrzegłem mordkę kota z cukierni. Wysunąłem się przez szparę w oknie trochę zły, że przerwano mi chwilę zadumy...Kot był tak zaaferowany, że aż przebierał łapami i co chwila oblizywal czubek nosa.
- Coś się stało ? - zapytałem.
Wtedy nastroszył wąsy i uroczystym glosem oznajmił, że wszyscy w miasteczku - prócz mnie - wiedzą juz, że w narożnej kamienicy z rzeźbionymi drzwiami przyszło na świat dwoje dzieci - chłopiec i dziewczynka - i że cała rodzina miewa się bardzo dobrze.
Dzieci leżały obok siebie w starej drewnianej kołysce, ktora procz tego, że wyhuśtała trzech braci Królów i ich ojca na dodatek, to jeszcze przed nimi spało w niej zapewne bardzo wiele dzieci .
Kołyska rzeźbiona byla w liście dębu i okrągłe żołędzie, a dzieci spoglądaly w sufit fiołkowymi oczyma.
Dumny ojciec stał nad kołyską z uśmiechem na twarzy tak zapatrzony w jej zawartość, że nie zauważył nawet, jak wkradłem się do środka.
- Alicja - powiedział dotykając rączki dziewczynki. - Alicja i ...
Młoda matka uśmiechnęła się widząc, jak chowam się za nogą fotela.
- I Kleofas - powiedziała.
Ogarnęła mnie fala wzruszenia. Ze szczęścia gotów byłem skakać, tańczyć i spiewać, ale tylko roześmiałem się cicho.
- Niech tak będzie - rzekł Melchior. - Alicja i Kleofas...


cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro kwi 30, 2008 9:53

:dance: :1luvu: :1luvu: :balony: :balony:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości