Witam Was serdecznie.
Gratuluję udanych urlopów
e-dita, mam nadzieję, że odpoczęłaś i zrelaksowałaś się.
Nie ukrywam, że trochę zazdroszczę
agiis -s, chłopaki naprawdę wyglądają super.
Ja i TŻ jesteśmy Tobie niesamowicie wdzięczni, że dałaś im szansę, postawiłaś na nogi i znalazłaś domy - pomimo różnych przeciwności losu.
Świetnie, że masz weterynarza na którym możesz polegać. Może powinnaś zacząć go bardziej reklamować na forum?
Dziękuję wszystkim za obecność w wątku
Po fakcie TŻ dowiedział od p. Izy, że kotka sterylizowana w poniedziałek to Patrycja, podopieczna Patsy - wszystko z nią dobrze, samopoczucie jej dopisuje.
TŻ jest umówiony z p. Izą, że raz w tygodniu będzie zabierał kotki od niej na zabieg i najlepiej, żeby to były 2 kotki, ze względu na znaczną odległość do lecznicy gdzie wykonywane są darmowe sterylizacje. W tym tygodniu zgodził się pojechać też w środę, w związku z czym p. Iza złapała jakąś kotkę we wtorek wieczorem. Niestety w środę rano TŻowi wyskoczyły na tyle ważne sprawy, że wyjazd do lecznicy okazał się niemożliwy. Zadzwonił z samego rana do p. Izy, powiedział, że bardzo mu przykro, ale niestety nie da rady, że w tej sytuacji chyba trzeba będzie kotkę przetrzymać do następnego dnia, żeby poczekała sobie na zabieg do czwartku.
Reakcja pani Izy była taka, że po prostu nie wiemy co o tym wszystkim sądzić.
Ani przez moment nie była zainteresowana wspólnym znalezieniem innego rozwiązania, poza tym które pierwsze przyszło jej do głowy, czyli, że "jeśli tak, to ja wypuszczam kotkę, niech się koci". W najmniejszym stopniu nie była zainteresowana powodami z jakich wyjazd TŻa do TOZu był niemożliwy. TŻ wtedy stwierdził, że skoro taki szantaż emocjonalny wobec niego się stosuje, to odwoła wszystko i kotkę zawiezie, ale prosi, żeby przypomniała sobie na jakie zasady współpracy się umawialiśmy. Na to p. Iza rzuciła zdanie w stylu "przecież wczoraj mi pan obiecał" i trzasnęła słuchawką.
Po tej rozmowie TŻ dosłownie stanął na głowie, odwołał wszystkie sprawy i po jakichś 15 minutach zadzwonił do p. Izy, że zabierze kotkę na zabieg, ale dowiedział się, że p. Iza już sobie zorganizowała transport dla kotki.
Zapytał się wtedy dlaczego nie dała znać, bo on zrezygnował ze swoich spraw i czy teraz znowu ma wszystko odkręcać. Na to usłyszał, że "tak się bawić nie będziemy" i znowu nastąpiło trzaśnięcie słuchawką.
Od razu próbował oddzwonić - p. Iza nie odbierała, a po kilku próbach został odłączony przez nią telefon.
Od tego czasu nie było z p. Izą żadnego kontaktu.
Jacek czuje się obrażony, nikt nie traktował go nigdy z taką agresją i wrogością, nie rzucał słuchawką.
Rozumiem, że komuś mają prawo puścić nerwy w sytuacji gdy się z kimś umawia, a ta osoba x razy z rzędu nie wywiązuję się itp., ale nie z taką sytuacją mamy do czynienia.
Długo się zastanawialiśmy czy Wam o tym napisać, przez te ostatnie dwa dni, po tym jak słyszałam ową rozmowę telefoniczną, nie byłam w stanie napisać niczego pozytywnego.
Myślę jednak, że wspólnie zrobiliśmy dla p. Izy tak dużo, że macie prawo wiedzieć, że współpraca z nią nie zawsze jest usłana różami, tym bardziej, że nie była to pierwsza zagrywka w tym stylu. Poprzednie sytuacje Jacek tłumaczył sobie jej stresem, ciężką sytuacją, kumulacją problemów. Może i tym razem tak było ( w pierwszej rozmowie tel. p. Iza wykrzyczała też, że kotka zachowywała się w nocy głośno), ale Jacek nie może sobie też pozwolić , żeby p. Iza na nim wyładowywała swoje frustracje. Poza tym nie można zapominać, że sytuacja p. Izy w ciągu ostatnich kilku miesięcy uległa znacznej poprawie i można by było spodziewać się bardziej optymistycznego nastawienia do życia i świata.
Pozostaje chyba czekać na to, co będzie dalej.
Od siebie chciałam Wam powiedzieć, że mój TŻ jest bardzo spokojnym, zrównoważonym człowiekiem. Widzę jak wiele czasu poświęca p. Izie, jak w trakcie spotkań służbowych, załatwiania spraw służbowych prowadzi z p. Izą kolejne rozmowy telefoniczne o kolejnych "sprawach niecierpiących zwłoki, które nie mogą poczekać do wieczora".
Teraz już się wkurzył i uważa, że mocno przesadziła. Coraz trudniej przechodzić nad takimi zachowaniami do porządku dziennego, a ja ze względu na swoje różne problemy nie jestem w stanie być obarczana dodatkowymi stresami i nerwami.