
Cioteczki coś wymiotło
Czytamy Ciocie czytamy,sie nie ociągamy
Pigułka
Tego drugiego dnia Świąt Pańcia nas uprzedziła, że po obiedzie wybiera się do koleżanki, więc nie wróci tak szybko jak zwykle. I włożyła do torebki świeczkę i aniołka. To miały być prezenty dla tej koleżanki i jej mamy. A poza tym jak zwykle wzięła ze sobą aparat fotograficzny, żeby zrobić trochę zdjęć, bo ta koleżanka podobno mieszkała koło pięknego parku.
Psotek
Po powrocie od tej koleżanki Pańcia pachniała jakoś inaczej niż zwykle. To chyba zapach tego całego parku przyczepił jej się do ubrania i skóry. Nawet mi się ten zapach podobał.
A poza tym ta koleżanka dała Pańci prezenty. Sama Pańcia dostała od niej piękny srebrny pierścionek z żółtym kamykiem, który nazywał się bursztyn. Pańcia zawsze lubiła bursztyny, bo one miały piękny, cieplutki kolor dobrego miodu.
Poza tym ta pani dała też prezenty dla nas – śliczne granatowe miseczki na jedzonko. Skąd ona wiedziała, że my marzymy o takich właśnie miseczkach? Inna rzecz, że wolałbym dostać miseczki pełne pysznego jedzonka. Ale skąd ta pani mogłaby to wiedzieć, jakie my lubimy jedzonko? Ale na szczęście mieliśmy Pańcię, która umyła miseczki i czym prędzej nałożyła na nie nasze ulubione danie.
A potem się dowiedziałem, że to jedzonko z puszki to też był prezent od tej pani. Tylko że ona tego amciu nie wyłożyła na miseczki, żeby Pańci było łatwiej to przewieźć do domku. Jak fajnie, że o tym pomyślała! Naprawdę już ją lubiłem, choć jeszcze jej nie spotkałem. I powiedziałem Pańci, żeby jak najszybciej ją do nas zaprosiła, żebym mógł jej osobiście podziękować za prezenty.
Pigułka
Następnego dnia znów zdarzyło się coś ciekawego. Przyszedł do nas ksiądz. Już go wcześniej poznałam, bo kilka razy odwiedzał Pańcię. Nawet go lubiłam, bo on zawsze był dla nas grzeczny i umiał nas drapać za uszami. I mówił, że kiedyś mieszkał z psem, tylko że ten pies umarł, bo był strasznie chory i już nikt nie umiał go wyleczyć. Zawsze rozmawiali z Pańcią o różnych sprawach, czasem na poważnie, a czasem sobie żartowali. Na jego wizyty Pańcia zawsze przygotowywała różne dobre rzeczy do zjedzenia, bo wiedziała, że on nie zawsze miał czas, żeby zjeść normalne posiłki. I zwykle był głodny. Nawet ja z przyjemnością patrzyłam, jak mu się uszy trzęsły w czasie jedzenia. Bo to znaczyło, że mu to jedzenie smakowało.
To fajnie, że on też doceniał to, co mu Pańcia dawała, nie tylko my. I jemu też to smakowało. Byłam naprawdę dumna z Pańci, że tak dobrze karmi i nas, i ludzi. Widocznie miała do tego duże zdolności. Jak to miło mieszkać z Pańcią, z której można być dumnym!
Psotek
Tym razem ten ksiądz przyszedł do nas wystrojony jak jeszcze nigdy dotąd, od kiedy go znałem. Oprócz sutanny miał na sobie jeszcze białe ubranko, które nazywało się alba i biały, wyszywany w winogrona, pas – stułę. Te wyszycia były kolorowe i śliczne. Pańcia mi powiedziała, że takie wyszywanie to strasznie żmudna praca. Więc pewnie ta stuła kosztowała okropnie dużo pieniążków. Ale ile by nie kosztowała, to warto było zapłacić za taką piękną rzecz.
Na początku tej wizyty Pańcia zapaliła świeczkę i oboje przez chwilę się modlili. Potem ksiądz wyjął kropidło i zaczął nim machać, aż poleciała z niego woda. To się nazywało święcenie. I najpierw pokropił Pańcię i nas – i nasze łóżeczka, żeby się nam w nich dobrze spało. Potem poświęcił też kuchnię, żeby Pańcia nikogo nie otruła jedzonkiem, które tam przygotowuje. A potem pokropił jeszcze całą resztę mieszkania, żeby w nim wszyscy czuli się dobrze. No i wreszcie zdjął z siebie tę stułę i schował do torby wszystkie rzeczy, które mu były potrzebne do święcenia. Pańcia wtedy podała na stół jedzonko – i reszta wizyty przebiegła zupełnie normalnie.
Jak fajnie, że z tym księdzem można porozmawiać jak z człowiekiem! Podobno każdy ksiądz to człowiek, taki sam jak każdy inny, tylko że nie każdy o tym pamięta. I podobno niektórzy księża zadzierają nosy. Poza tym są tacy ludzie, którzy uważają, że ksiądz to (prawie) bóstwo, więc nie wolno krytykować jego zachowania (nawet jeśli jest naprawdę złe), bo to grzech. Nie wiedziałem wtedy, co to jest grzech, ale na pewno ci ludzie nie uważali księży za zwykłych ludzi, tylko za bóstwa.
Nasza Pańcia uważała, że każdego księdza należy traktować po prostu jak człowieka – takiego samego jak wszyscy inni. I co mądrzejszym księżom podobało się to. Pańcia uważała, że tylko nimi warto się przejmować. A jak któryś ma ciasną głowę, to należało mu tylko współczuć, tak samo jak innym ludziom, którzy mieli ciasne głowy. I ci mądrzy księża też szanowali wszystkich ludzi. I tylko czasami śmiali się z tego, że ich niektórzy traktują jak bóstwa i się im podlizują.
My też zresztą uważaliśmy, że takie podlizywanie się jest głupie i śmieszne. Bo szanować to trzeba każde stworzenie, ale cześć należy się tylko temu Panu Bogu, o Którym mówiła nam Pańcia, bo to On stworzył wszystko i wszystkich, także koty i ich ludzi. I tak robił, żeby jak najwięcej kotów spotykało swoich ludzi, którzy się nimi potem opiekują i dają im pyszne jedzonko.
Pigułka
Po tej wizycie księdza dni się zrobiły ciupinkę dłuższe. A może już i wcześniej codziennie przybywało po kilka minut światła, tylko ja tego nie zauważałam. Teraz, kiedy Pańcia miała wolne, pilnie obserwowaliśmy, o ile dzień jest dłuższy od najkrótszego dnia w roku.
No i wreszcie przyszedł dzień, w którym rok miał się skończyć. I w dodatku to był piątek, więc jakby koniec tygodnia pracy Pańci. Zastanawiałam się tylko, czy koniec roku to nie koniec świata i czy będzie coś dalej. Ale Pańcia mi wytłumaczyła, że to nic strasznego, po prostu wyrzucimy stary kalendarz, a na jego miejsce powiesimy nowy. I że o północy zacznie się nowy rok. A w tym nowym roku jeszcze nic złego ani niemiłego nas nie spotkało. I czeka nas całe mnóstwo miłych niespodzianek i przygód, tak samo jak w tym roku, który się za kilka godzin skończy.
Wieczorem Pańcia poszła do kościoła, żeby podziękować Panu Bogu za wszystko, co ją spotkało w ciągu całego roku. I powiedziała, że najważniejsze dla niej było to, że się spotkaliśmy i zamieszkaliśmy razem, bo wiedziała, że ma do kogo wracać do domu po pracy. Bo przedtem było jej niemiło wracać do domu, w którym nikt na nią nie czekał i jej nie kochał. No i wracała po prostu do pustych ścian. I jeszcze chciała prosić Boga, żeby zawsze mogła sama zarobić uczciwie tyle pieniążków, żeby starczyło na wszystko, co jest nam potrzebne do życia, także na przyjemności.
Psotek
Pańcia mówiła, że chce sama zarobić pieniążki dla nas i że to wstyd żebrać. No i dlatego dużo pracowała. Ale jak kończyła pracę, to wracała do domu i zajmowała się nami, odpoczynkiem i domem, a nawet przez minutę nie myślała o pracy. Uważała, że praca jest pracą i trzeba ją wykonać najlepiej jak się da, ale potem każdy ma czas na odpoczynek – i ten czas trzeba wykorzystać właśnie po to, żeby odpocząć, a nie pracować lub myśleć o pracy. W końcu nie można dobrze odpocząć, jak się nie ma wcale czasu wolnego – lub się go nawet ma, ale się go wykorzystuje na coś innego niż wypoczynek.
Pańcia uważała to nawet za chorobę, że niektórzy nie umieją zupełnie odpoczywać. Na przykład jej szefowa rzadko brała choć tydzień wakacji, a jeśli nawet brała, to się pojawiała w pracy choć dwa razy w tygodniu. A jak ją kiedyś matka wywiozła na dwa tygodnie do Francji czy innej Grecji, to podobno telefonowała codziennie i pytała, co się dzieje w pracy. Chyba chora jakaś? No ale wtedy przynajmniej wyjechała.
Wydziwiałem, że dzwoni tak często. Jakże jej wtedy nie doceniałem! Teraz, z perspektywy lat, widzę, że dla niej wyczynem był sam fakt wyjazdu. Zdarzyło się to po raz pierwszy i ostatni w czasie, kiedy o niej słyszałem, że w ogóle gdzieś wyjechała. Później się okazało, że ona niezbyt lubi podróże. Co prawda nie rozumiem tych jej upodobań, ale je akceptuję. No ale mogłaby na przykład posprzątać swoje mieszkanie lub wypielić ogródek, jeśli go ma, a nie ciągle tkwić tylko w pracy.
Nasza Pańcia też przecież lubiła swoją pracę, ale oprócz tego pomagała w nauce różnym dzieciom, opiekowała się nami, jeździła na wycieczki i robiła jeszcze wiele innych rzeczy. A też nie lubiła wyjeżdżać z miasta na więcej niż kilka godzin naraz.
Pigułka
Wreszcie Pańcia wróciła z kościoła. I powiedziała, że to była jej ostatnia msza w tym roku. No i dała nam kolację. I zapowiedziała, że już w tym roku więcej jedzonka nie dostaniemy. A potem poszła do swoich rodziców na kolację, choć było już strasznie późno i ciemno. I na dokładkę powiedziała, że wróci dopiero w następnym roku. To brzmiało trochę przerażająco, ale przecież wiedzieliśmy już, że tak naprawdę to do końca roku brakowało tylko kilku godzin. A Pańcia miała wrócić do domu w godzinę po zakończeniu starego roku i rozpoczęciu nowego. Więc nie było tak znowu źle.
Psotek
Nie wiedziałem, jak poznam, że już się zaczyna nowy rok, bo przecież nigdy jeszcze czegoś takiego nie przeżywałem. Ale to się okazało proste. W pewnym momencie dookoła zrobiło się strasznie głośno, a na niebie zaczęły się co chwilę pojawiać różnokolorowe gwiazdy i smoki, a bliżej ziemi też ciągle coś gwizdało i wybuchało. A jak się skończyła ta kanonada, to do domu przyszła Pańcia i powiedziała, że te hałasy i światła to było właśnie powitanie nowego roku. Było naprawdę huczne – nie da się ukryć, że świateł i huku to naprawdę nie brakowało. No i poszliśmy spać, a na okna zaczął padać śnieg, błyszczący i czysty, bo to był pierwszy śnieg, który spadł na nasze okna w tym roku.
Pigułka
Byłam ciekawa, czym ten nowy rok miał się różnić od poprzedniego. No ale przynajmniej jego pierwszy dzień niczym się nie różnił od tych, które już przeżyliśmy w starym roku. No to o co był ten cały szum i huk zeszłej nocy? Pewnie ludzie muszą sobie wymyślać różne preteksty do zabaw i dlatego wykombinowali ten cały nowy rok...
Psotek
Pańcia nam wytłumaczyła, po co został wymyślony nowy rok. Każdy człowiek, który chodzi do pracy, ma prawo co roku dostać ileś tam dni wakacji, za które dostaje pieniążki. I prawo do tych nowych wakacji każdy dostawał w Nowy Rok. I wszyscy się cieszyli, że znów mogą wziąć wakacje, kiedy im się spodoba. To mi nawet trafiło do przekonania.
CDN
