Agatka od wczoraj jest dorosłą panienką. No prawie, bo jak kotka ma jakieś 8 miesięcy, to trudno mówić o
całkowitej dorosłości.
Wczoraj Pani Doktor zdjęła szwy posterylkowe i doszczepiła dziewczynkę. Wszystko zostało skrzętnie wynotowane w książeczce zdrowia

Agatka jakby wyczuła powagę sytuacji, bo troszkę się uspokoiła. Już tak nie wskakuje na głowy Szczypiorkom, chociaż dalej biega jak perszing. Najfajniejsza zabaweczka to kawałek mięska wyjęty z miseczki, gdy koteczka się naje, i podrzucany z dużym rozmachem. Mięsko ląduje w różnych miejscach, a ja muszę go pilnować, bo gdyby się kawałek zgubił, to pewnie Femcia by go znalazła i nie czekała, aż jej odbiorę (jest na diecie nerkowej).
Agatka z uznaniem przyjęła powiększenie powierzchni mieszkaniowej o balkon. Przesiaduje na nim z upodobaniem. Czas spędzony na powietrzu jest ciągle bardzo ograniczony ze względu na ciągle niską temperaturę powietrza, ale gdy jest słonko, Agatka bardzo chętnie wietrzy futerko i obserwuje, co też dzieje się na dole pod blokiem.
Koteczka bardzo też interesuje się życiem nadrzewnym. Tuż przy naszym balkonie jest rozłożyste drzewo, na którym przesiadują różne ptaki. Korona tego drzewa sięga akurat trzeciego piętra, naszego balkonu. Agatka potrafi długo wpatrywać się w skrzydlate stworki. Aż się boję myśleć, co jej chodzi po szylkretowej łepetynce
Apetyt dalej Agatce dopisuje. Świeże mięsko lubi bardzo, troszkę mniej puszki. Na kolację chętnie też skubnie chrupeczków. I w ogóle jest wesołą koteczką, przymilną bardzo, rozmruczaną i - za sprawą wielkich oczu - ciągle zdziwioną
