Kawa też tak twierdziła (chociaz podobno w DT
żarła wszystko. Nie ukrywam, że bardzo mnie to ucieszyło, bo nie dość, że strasznie drogie w porównaniu z suchym, to jeszcze strasznie śmierdzi (nawet przed przetrawieniem, bo nie wspomnam jak - po

)
Więc małej też nie wpychałam. Ale ostatnio kupiłam małej na pocieszenie właśnie pasztecik i po raz pierwszy usłyszałam, że skrzeczy na samą myśl o jedzeniu.
A dzisiaj patrzę - Kawa też je. Oczywiście bardzo możliwe, że to z zazdrości.
Mam nadzieję, że jednak będą jadły (chociaż mała), bo lekką raczką puściłam na puszeczki ponad dwie stówki. Ale i tak mi się to opłaca, bo kupując w sklepach w Warszawie, strasznie przepłacam (prawie złotówkę na szt, czyli 1/4).
Niestety, ponieważ przełożyłam montaż kuchni, okazało się, że muszę czekać kolejne 9 dni, bo wszystkie wcześniejsze terminy zajęte. A ponieważ razem z meblami zamawialiśmy sprzęt, to nie mamy ani kuchenki, ani lodówki (ani zmywarki

). No i mała nie ma gotowanego kurczaczka, a Kawa nie zawsze ukochane surowe mięsko, bo odkąd się zrobiło ciepło, muszę kupować tylko na 1 raz - no i nie zawsze mi się chce drałować do sklepu.