» Pon kwi 14, 2008 18:44
2.
Wielki Pe jest fajny. Pokazał mi, co jest w środku takiego potężnego, białego, zimnego pudła. Kiełbasa! Prawdziwa kiełbasa z czosnkiem, jaką małe kotki dostają chyba tylko w bajkach, albo - jak uważa Anka - w "gospodarstwie Boryny". Nie wiem, gdzie to jest, ale pewnie tam małe kotki mają dobrze...
Z pojemniczka, w którym jest miękki, czarny piaseczek wystają wielkie cebule. Lubię sobie kopać dołki wokół nich. Anka twierdzi, że dla mego zdrówka wywiezie je do mamy. Mama... - jest duuuża, ciepła i lubi tulić małe kotki. Dmuchała mi kurczaka... Oddam jej te cebule, niech się cieszy. Mam nadzieję, że nie wpadnie im do głowy zabrać mi także te soczyste i chrupiące korzonki, co wystają z takich pojemniczków, w których nie ma czarnego piaseczku... Mmmm, podgryzam czasem taki korzonek, gdy nikt nie widzi - fajnie chrupie.
3
No i narobiło się! Chciałem pomóc miłemu Pe, który wyciągał pachnącego placuszka z piekarnika. Naprawdę chciałem pomóc. Ale Pe chyba bał się, że się zmęczę, bo wszystko koniecznie chciał robić sam. Tak się wiercił i kręcił, aby wyjaśnić mi, że da sobie radę bez mojej pomocy, że w końcu... poparzył się. Kto to widział, tak się nieostrożnie zachowywać i tak wiercić przy gorącym?! A mówiłem wyraźnie, że chętnie pomogę. Pomógłbym nawet, gdyby nie zechciał podarować mi pysznego mięska z owego placuszka...
Teraz Pe dmucha w palec. Nie widzę jednak powodów, aby nie miał mnie głaskać drugą ręką. Przecież jesteśmy kumplami!
4
To był fatalny dzień! Potrącił mnie samochód! Tak, tak. Wielki Pe pokazał mi, czym się bawił, gdy był małym ludziem... Mówił na to "zdalnie sterowany". Próbowałem tego Zdalniesterowanego zatrzymać łapką, ale nie do końca mi się udawało. Wciąż mi uciekał. Anka, nie wiem dlaczego, pękała ze smiechu, gdy ganiałem za czerwonym Zdalniesterowanym, by mu spuścić manto. Będzie mnie tu potrącał! To wcale nie było zabawne! Gdy go już wreszcie pokonałem, nagle... w domku pojawiło się mnóstwo ludzi!! Nigdy nie widziałem aż tylu. Krzyczeli, śmiali się, coś grało! Wszyscy, bez wyjątku, siedzieli w czarnym dużym pudle. Lubię się za tym pudłem chować, ale nie wiedziałem, że inni też lubią. To pudło nigdy nie gadało, nie grało, zawsze stało cicho i każdy Czesio mógł spokojnie za nim spać! Nagle okazało się, że ono wcale nie jest dla Czesiów! Wielki Pe usiadł w fotelu i śmiał się ze mnie, bo wciąż wskakiwałem za pudło, aby wyłapać, upolować tych wszystkich ludzi. Oni wcale się mnie nie bali, i wcale a wcale nie mogłem ich znaleźć za tym pudłem! Byli w środku, a jednocześnie wcale ich nie było. Nagle, zaczęli strzelać do mojego własnego Pe! Skrobałem w nich obiema łapkami, podskakiwałem, ale oni nic sobie nie robili z mojej napaści! To było straszne... Do pokoju wpadła Anka i wzięła mnie na ręce, i przytuliła. Potem posadziła mnie na miękkim małym foteliku i ciągle głaskała. W pudle pojawił się las, i ludziowie biegali, i troszkę się bałem zwłaszcza jak spadało drzewo. Leciało wprost na mnie, więc się skuliłem, i... nic. Uff!! potem wszystko było bardzo ciekawe. Pe nie został zastrzelony, tylko sobie patrzył w pudełko. Ja też patrzyłem. Było fajniej niż na wojnie, na którą chodzimy codziennie z Pe. Ta wojna też dzieje się w pudełku. Pe wytłumaczył mi, że tamto pudełko to monitor.
Ale to, przed którym siedziałem sobie z Pe dzisiaj, to z lasem i ludziami, było duuużo większe od monitora. Bardzo kolorowe. Błyskało i hałasowało. Było super.
Ale każda zabawa ma swój koniec. Gdy już już miałem pomóc pewnemu ludziowi i pacnąć łapką jego przeciwnika, Anka wsadziła mnie do transportera. I pojechaliśmy... Ehhh, znów jakiś niedobry ludź chciał być miły i znów nabierał Ankę, że wszystko odbywa się dla mojego dobra. A ona niby taka mądra a dała się oszukać! Gdy tylko wzięła mnie na ręce, by pokazać, jaki jestem śliczny - dostałem najprawdziwszy zastrzyk!!!! Taaaaaaaką igłą! Anka zamiast mi współczuć - cieszyła się. Po prostu sie śmiała i cieszyła, bo podobno przytyłem całe kilo i jestem dużym kotkiem. Jako duży kotek nie mogłem zrobić jej zawodu i nie płakałem wcale wracając do domku. Teraz oczka mi się kleją... Podobno to był spisek, zabrali mnie na ten okrutny zastrzyk wieczorem, bo po nim małe kotki doskonale śpią... Pe i Anka wspomnieli temu okrutnemu gościowi, że może wreszcie "prześpię całą noc"*... Cóż, jeśli tak się stanie, pobawią się ze mną myszą jutro w nocy - gdy wrócą z wesela swojej przyjaciółki.
Pozdrawiam forumowiczów. Czesio.
*chodzi oczywiście o szczepienie
Ostatnio edytowano Pon kwi 14, 2008 19:03 przez Aniada, łącznie edytowano 1 raz