Prawdę mówiąc, oswoiłam się już z myślą, że przyjedziemy po Emila i Lunę ale pomysł z B&C jest do przemyślenia - świetnie pasuje! Zobaczymy na co będą chętniej reagować

Stan na dzień dzisiejszy: cały czwartek i piątek /wzięłam z tej okazji urlop w pracy/ pucowałam mieszkanie - poczynając od szorowania podłóg, na wynoszeniu narzędzi do piwnicy skończywszy. Mieszkanie powoli zaczyna błyszczeć, więc jak tylko zorganizujemy zabiezpieczenia do okien, zabierzemy te dwie, przesłodkie paskudy.
Uwierzcie mi na słowo, że pracy jest mnóstwo. Czuję to w każdym pojedynczym mięśniu mojego ciała... Te ostatnie kilka miesięcy to była kupa nerwów, ogólnego przemęczenia i nieprzespanych nocy. Nikomu nie radzę remontować mieszkania na własną rękę (kupiliśmy z rynku wtórnego). Teraz, po GENERALNYM remoncie jest prawie tip top (cała kanalizacja i elektryka nowa, ściany w zasadzie też jak nowo postawione) ale to był bardzo ciężki okres i żadne z nas nie cofnie tych wszystkich raniących słów które padły przez ostatnie 4-5 m-cy. Moje relacje z Panem Milan mocno na tym ucierpiały. Teraz pozostaje posklejać to, co się potłukło... Dużo łez, nieprzemyślanych słów i wzajemnego odreagowywania. Teraz przyszedł czas żeby ochłonąć. Powoli, stopniowo.
Mam nadzieję, że kociaki czują się już zupełnie dobrze (?) i kolejna zmiana miejsca nie będzie dla nich zbyt dużym szokiem. Naprawdę nie mogę się już doczekać! Z pewnością wniosą dużo śmiechu do tego mieszkania. Potrzebujemy tego.
Pozdrawiam wszystkich i uciekam dalej bić się z czasem i wydłużać dobę jak tylko się da...