Zachmurzyło się i u nas – zdjęć dziś w związku z tym nie będzie
Będzie za to historia o pewnej koteczce Łatce i pewnym Aniele z Krakowa, zakończona gorącą prośbą o kciuki.
Otóż, znam tu we Włoszczowie panią kosmetyczkę, u której czasem bywam. Od trzech lat stołuje się u niej ok. 6-letnia krówka Łatka. Aneta nie może jej przygarnąć, bo jej mąż ma (troszkę wydumaną

) alergię na koty i generalnie za nimi nie przepada... Łatka ma zaufanie wyłącznie do Anety (pozwala się jej głaskać przy jedzeniu). Za moja poradą, Aneta już od około roku podaje Łatce proverę – wcześniej kocica rodziła małe, które gdzieś przepadały (wiejska klasyka...

).
Miesiąc temu dowiedziałam się, że Aneta wraz rodziną planuje tego lata przeprowadzkę z Włoszczowy do Kielc. Łatka zostanie więc zdana na siebie...

. Ja w tej chwili z kilku powodów nie mogę zająć się kicią, jej sterylizacją, oswojeniem, szukaniem domu itd. Od miesiąca moje nocne koszmary dotyczyły więc losu biednej Łatki.
Ale wczoraj to się zmieniło

. Zebrałam się na odwagę i napisałam z prośbą o pomoc do forumowej Rustie, która już raz poratowała mnie, gdy byłam w trudnej sytuacji (Julka). Zapytałam, czy skoro ma chwilowo ciut więcej miejsca u pomagającej jej w kociej działalności Babci, to czy zechciałaby przygarnąć na tymczas Łateczkę. Krakowski Anioł napisał: „Przywoź, najwyżej babcia nas utłucze (ale kotu krzywdy nie zrobi, a o to chodzi

)” .
Rustie po raz kolejny -
Plan działania jest taki – Aneta łąpie kotkę, ja zawożę ją do Krakowa, Rustie czuwa nad całą resztą.
A teraz proszę o kciuki za powodzenie akcji – za to, żeby udało nam się skoordynować terminy, a Łatka zechciała współpracować
Joasia