Nic nie pisałam, bo chciałam zobaczyć co z tego wyjdzie...
A mianowicie wczoraj przed 5 rano, Leon podszedł do leżącego pod biurkiem, usiłującego się wbić w ścianę, ale gotowego do obrony Furia. Siadł przy nim, pochylił się do przodu kilka razy gadając "miiiiia?', powąchał jego ogon, po czym się wyprostował i usiadł. Wszytko w tempie ruchów górotwórczych - wszystkie te czynności zajęły Leonowi jakieś 15 minut. Gdyby nie wkroczenie Horacego odbyłoby się to całkowicie spokojnie, niestety nastąpiła krótka i szybka wymiana pacania łapką, zakończona powrotem Leona do siadania.
Potem Furio chodził "luzem" a Leon udawał, że go nie widzi. Pogonił potem rudzielca, ale tak gonił- że nie dogonił.
Ogólnie aktualnie mamy następujące sytuacje:
1) Leon udaje, że Furia nie widzi, ostentacyjnie się tyłkiem do niego odwraca. A jak już musi Furia pogonić, bo mu "honor" nie pozwala nie reagować w ogóle to taaaak goni, żeby przypadkiem nie dogonić.
2) Leon interesuje się Furiem i usiłuje powtarzać rytuał obwąchiwania ogona- we właściwym sobie tempie. Furia to denerwuje i na Leona buczy a nawet syczy. Popacaja się łapką, potem Furio zwiewa pod stół, a Leon go goni... aż do krzeseł. I idzie sie np. rozwalić na dywanie, akurat w przejściu.
A dziś w nocy to już w ogóle koty dały czadu. Dwa razy wstawałam, żeby zobaczyć co sie dzieje- o 3 i 4 rano. Okazało się, że koty... latają. Czasem sie popacały, ale tak.. wg mnie- pro forma.
A dziś wieczorem, całkiem niedawno, Leon i Furio bawili się w ganianego.
To tyle
