Jak to jest, gdy tracisz kochanego kota?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro kwi 09, 2008 21:21 Jak to jest, gdy tracisz kochanego kota?

Ja straciłam mojego kochanego Frańka. Odszedł bardzo cierpiąc. Powiedziałam sobie, ze już nie będę więcej przeżywać z nowym kotem nowych cierpień i nie wezmę już żadnego. Niech ten, który pozostał, czyli Felix, żyje spokojnie i bezpiecznie.
A tu masz babo placek. W tydzień po smierci Frańka pojawił się w naszym ogrodzie bardzo ładny, czarnobiały kotek. Łasił się do nas i okropnie miauczał. Spał na strercie liści, na noc nigdzie nie odchodził, więc się postanowiłam przyjrzeć mu się blizej. Okazało się, że jest to sliczna kociczka, na dodatek "przy nadzieI" i w dodatku okropnie głodna. Saszetkę z jedzonkiem pochłonęła w oka mgnieniu. Zaczęlam się zastanawiać, co z nią począć i jak jej pomóc? Wymyśliłam, ze dam jej w posiadanie domek na narzędzia ogrodnicze, który stoi w końcu ogrodu. Zrobiłam jej posłanie, miękkie i ciepłe, przeniosłam tam miseczki z piciem i jedzeniem, i kotka to zakceptowała. Przemieszkała tam jeden chłodny dzień, całą następną noc i kolejny dzień, aż do wieczora. Kiedy drugiego dnia od przeprowadzki poszłam wieczorem dać jej jeść, kocica zjadła, ale nie została na noc w nowym domku, lecz szła za mną jak piesek, az do domu, cały czas miaucząc. Zostawiłam ja pod domem w nadziei,że pomiauczy , pomiauczy i pójdzie na swoje legowisko. Zacząl padać deszcz, a kocica siedziała pod oknem(skąd wiedziała, które jest moje?) i darła się okropnie.
Cóz było robić? Wysłałam męża po kocicę. Po przyprowadzeniu jej do mojego mieszkania, jeszcze trochę pomiauczała, rozejrzała się po całym mieszkaniu, zwiedzając wszystkie pomieszczenia, po czym uspokoiła sie i wskoczyła na kanapę głośno mrucząc.
I tak mam nowego kotka. Cały czas się do nas tuliła. Na noc poszła spać do kanapy, do jej srodka. Nazwałam ją Mała, bo jest małą i młodą kotką.
Teraz muszę ją odpchlić, nie wiem czy mogę ciężarną kotkę odrobaczać, ale pójdę jutro do lecznicy to się dowiem co z nią po trzeba zrobic, zebyśmy( ona i my ) byli zdroi i bezpieczni.
Problem tylko mam z Felixem. Póki co, to oboje się nie akceptują, mimo
przyjaznego gestu ze strony Małej(podeszła do Felixa i go polizała po pyszczku a Felx na nia zawarczał).
Mój mąż rozmawiał dziś przez telefon z forumową Anką1 i opowiedział jej cała jazdę z kocicą. Na to Anka1 powiedziała mu, ze ktos kiedyś powiedział,ze nie trzeba płakac po kocie, który odszedł, bo on wróci do nas, tylko w innej skórze. Prawda, że ładnie?
Czy Mała to jest mój Franiek w skórze Małej?
W każdym razie najważniejsze, ze Mała ma dom i człowieków co się nią zaopiekują.
A swoją drogą, jeśli sie zagubiła, to miała szczęscie, że ją złowiłam.Natomiast jesli została wyrzucona z powodu swojego stanu, to jest to hańba.
Ewa

Ewa-s

 
Posty: 11
Od: Czw kwi 03, 2008 18:35
Lokalizacja: Gdańsk-Oliwa

Post » Śro kwi 09, 2008 21:42

To dobrze, że pojawiła się ta kotka.
Po pierwsza, sama wypełniasz pustkę po tamtym kocie,
po drugie, dałaś Małej ciepły kąt, schronienie, i możesz być dumna, że ją uratowałaś. Nie wiadomo jakie niebezpieczeństwa na nią czyhały.
Pomiziaj Małą, ode mnie ;)

Martusia;*

 
Posty: 429
Od: Wto gru 25, 2007 22:02
Lokalizacja: Tarnowskie Góry

Post » Śro kwi 09, 2008 21:47

Mówi się też, że to nie my wybieramy sobie koty, tylko koty znajdują i wybierają nas.

Dziękuję, że zajęłaś się Małą.

ktos kiedyś powiedział,ze nie trzeba płakac po kocie, który odszedł, bo on wróci do nas, tylko w innej skórze


Pewnie chodziło o ten wiersz. Na forum pewnie cytowany często. Niby nie trzeba płakać...ale mi się i tak oczy pocą za każdym razem gdy to czytam...

On wróci
O kocie, który odszedł na zawsze
Franciszek J. Klimek

Zapłacz,
kiedy odejdzie,
jeśli Cię serce zaboli,
że to jeszcze za wcześnie
choć może i z Bożej woli.

Zapłacz,
bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze,
lecz niech uwierzą wierzący,
że on nie odszedł na zawsze.

Zapłacz,
kiedy odejdzie,
uroń łzę jedną i drugą,
i - przestań
nim słońce wzejdzie,
bo on nie odszedł na długo.

Potem
rozglądnij się w koło,
ale nie w górę;
patrz nisko
i - może wystarczy zawołać,
on może być już tu blisko...

A jeśli ktoś mi zarzuci,
że świat widzę w krzywym lusterku,
to ja powtórzę:
on wróci...
Choć może w innym futerku
ObrazekObrazek Obrazek

Elin

 
Posty: 139
Od: Wto lis 20, 2007 22:18
Lokalizacja: Biała/Wrocław

Post » Czw kwi 10, 2008 0:13

Dziękuję Elin za ten wiersz. Czytam go pierwszy raz. Piękny. Tak jak spotkanie Ewy-s i Małej. Może i Felix zobaczy w niej jakąś bratnią Duszę.

Wczoraj wracałam z późno wieczornego spaceru z psami i na jezdni z daleka zobaczyłam przejechanego kota, w świetle latarni wyglądał jak cień czegoś na drodze. Podeszłam, jeszcze była ciepła, ale już odeszła, nawet nie zdążyła zamknąć oczu... Właściwie nawet nie wiem dlaczego mówię "ona", ale tak sobie pomyślałam. Wzięłam ją do siebie na ogródek, żeby rano zakopać na naszym cmentarzyku pod drzewami. Śliczna niebieska szylkretka, dopiero w słońcu widać było jak dużo ma rudych cętek, miała może pół roku i chyba była jednym z tych dzikich kotów, które skradały się po ciemku do miski. Miała takie milutkie w dotyku futerko. Jeśli to była ona, to pogłaskałam ją pierwszy i ostatni raz. Na pewno w jej życiu była to pierwsza wiosna . Szkoda, że samochody ją tylko omijały, że ktoś, kto ją potrącił nie zatrzymał się, może gdyby szybko trafiła do lekarza, można ją było jeszcze uratować.
ObrazekObrazek

Martulinek

 
Posty: 259
Od: Wto sie 14, 2007 17:29
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw kwi 10, 2008 8:13

Co roku umiera u mnie 5 - 10 kotów.
Ale ja wzięłam to cierpienie na siebie dobrowolnie.
Prowadzę taki tymczas/ schronisko / hospicjum.
Te koty, które umierają u mnie w domu, umierają w warunkach, powiedziałabym, godziwych. Do końca o nie walczę, staram się im dać szansę. A kiedy odchodzą - wyję. Bo jakoś do umierania i śmierci przywyknąć nie mogę.
Obrazek Amelki już nie ma...

Miuti

 
Posty: 6238
Od: Pt lis 30, 2007 12:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw kwi 10, 2008 15:20

Być może Mała to Franiek w nowej skórze, być może nie. Ale to na pewno kocia istota, która stanęła na twojej drodze, żebyś jej pomogła. I dobrze trafiła :D
A Franiek i tak na zawsze zostanie w Twoim sercu.

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29533
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw kwi 10, 2008 19:58

Dzięki za cudownie ciepłe słowa wszystkim, którzy zechcieli zainteresować się losem Małej.
Mała zaczyna się aklimatyzować w nowym domu i jest coraz spokojniejsza, chociaz czasami ma odruchy świadczące o tym, że jest cay czas czujna. Musiała mieć kiedyś swój inny dom, bo reaguje na gest zaproszenia na kanapę, ale też nagłe zbliżenie ręki do niej powoduje u niej odruch taki jakby obronny przed uderzeniem. Chyba wiecie co mam na myśli. Może była bita?
Martusiu - myślę, że masz rację. Małą pomiziałam od Ciebie. Nie wiem tylko, czy to zrozumiała. Chyba tak, bo przy mizianiu mruczy zawzięcie :D
Elin - jesteś super. Serdeczne dzięki za wiersz. Jest bardzo wzruszający i mądry i jakże pięknie mówi o jednej z życiowych prawd. Odnosi się to też do biednego Frańcia, bo to on też nas sobie wybrał i sam przeprowadził sie do nas z mieszkania tuz obok. Dlatego tak mi go zal, bo chyba żle wybrał. moze w jego rodzinnym domu nic złego by go nie spotkało? Mam nadzieję, że Mała pozwoli mi ukoić zal po Frańku, bo przecież ona jest teraż ważna. :D Anka1 mówiła, ze autor wiersza występuje(występował?) w zespole Mazowsze. To tak na marginesie.
Martulinku - przykre było to Twoje spotkanie z tym biednym przejechanym kotkiem. Teraz on poluje juz w krainie wiecznych łowów.A swoją drogą, w spotkaniu kota z samochodem, kot jest bez szans. Dwa lata temu straciłam w ten sam sposób Łatkę, piekną orzechowooką, rudą kociczkę. Wspominam ją z wielkim wzruszeniem do dzisiaj. :lol:
Miuti - Jesteś wielka. Masz serce jak ogromne wrota, skoro opiekujesz sie wieloma kociakami. W dodatku chorymi i cierpiącymi. Masz moój ogromny szacunek. Jak to dobrze, ze sa tacy ludzie jak TY.
Jak to tylko wytrzymuje Twoja kieszeń? Czy ktoś Ciebie wspiera w tym wielkim dziele? Serdecznie Cię pozdrawiam. :lol:
Bazyliszkowa - masz pewnie 100% racji. Może i Felix ją zaakceptuje. Jak narazie, to Mała wysyła pozytywne sygnały w kierunku Felixa,ale on reaguje wrogo. Warczy jak psiak i prycha. Może potrzeba na to więcej czasu. Odpchliłam ją dzisiaj i już trochę mniej sie drapie.
Moze wszystko bedzie z nią dobrze. :D
Ewa

Ewa-s

 
Posty: 11
Od: Czw kwi 03, 2008 18:35
Lokalizacja: Gdańsk-Oliwa

Post » Czw kwi 10, 2008 20:08

Ewa-s pisze:DSerdeczne dzięki za wiersz. Jest bardzo wzruszający i mądry i jakże pięknie mówi o jednej z życiowych prawd. Odnosi się to też do biednego Frańcia, bo to on też nas sobie wybrał i sam przeprowadził sie do nas z mieszkania tuz obok. Dlatego tak mi go zal, bo chyba żle wybrał. moze w jego rodzinnym domu nic złego by go nie spotkało? Mam nadzieję, że Mała pozwoli mi ukoić zal po Frańku, bo przecież ona jest teraż ważna. :D Anka1 mówiła, ze autor wiersza występuje(występował?) w zespole Mazowsze. To tak na marginesie.


Autor nazywa się Franciszek Klimek i był związany z zespołem Śląsk..
Możesz go również znaleźć tu na forum.. ma nick Franek Klimek i czasem zamieszcza tu swoje wiersze.. :)
Link wrzucę, jak wyszukiwarka bedzie dostępna..

A jesli chodzi o temat wątku to mogę napisać, że dla mnie było to straszne przeżycie.. bardzo świeże, bo swojego najukochańszego, pierwszego kota pożegnałam 31 marca i jeszcze na dodatek to ja musiałam podjąć decyzję o eutanazji.. :evil: :crying:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Czw kwi 10, 2008 20:11

Tak, Ewo, myślałam właśnie o tym wierszu pana Klimka.
Do śmierci chyba nigdy nie można się przyzwyczaić. Ale ona po prostu jest. W ubiegłym roku musiałam pożegnać kilka kotów, moich i tymczasowych. Do tej pory boli serce jak sobie tamte chwile przypominam, tej bezsilnej walki z chorobą która wygrywa. Ale nie żałuję, wiem, że gdybym nie dała im domu, odeszłyby gdzieś tam, w męce i zapomnieniu.
Bardzo, bardzo się cieszę historią Małej :)

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw kwi 10, 2008 20:27

aamms pisze:
Autor nazywa się Franciszek Klimek i był związany z zespołem Śląsk..
Możesz go również znaleźć tu na forum.. ma nick Franek Klimek i czasem zamieszcza tu swoje wiersze.. :)
Link wrzucę, jak wyszukiwarka bedzie dostępna..



:arrow: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=36574&highlight=
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Pt kwi 11, 2008 0:11

Ewo, bo się rumienię... :oops:

To pan Klimek tu jest? 8O o wow!

Ale wracając do tematu...nie tylko odejście kota, który był z nami długo, boli. Jakiś czas temu znalazłam pod drzwiami kotka, takiego 'krówkowatego' z zaawansowanym kocim katarem, odwodnieniem i wszystkimi innymi nieszczęściami, które mogą spotkać wolnożyjącego kota.. Mimo trzech dni moich starań, by utrzymać go przy życiu, malec się poddał. Miał może 4 miesiące... Nigdy wcześniej żadne zwierzę nie umierało mi na rękach. Boli mnie jego strata, bo tak chciałam żeby żył. I nigdy nie czułam się tak bezsilna jak wtedy.
ObrazekObrazek Obrazek

Elin

 
Posty: 139
Od: Wto lis 20, 2007 22:18
Lokalizacja: Biała/Wrocław

Post » Pt kwi 11, 2008 1:13 Re: Jak to jest, gdy tracisz kochanego kota?

Ewa-s pisze:Ja straciłam mojego kochanego Frańka. Odszedł bardzo cierpiąc. Powiedziałam sobie, ze już nie będę więcej przeżywać z nowym kotem nowych cierpień i nie wezmę już żadnego. Niech ten, który pozostał, czyli Felix, żyje spokojnie i bezpiecznie.
A tu masz babo placek. W tydzień po smierci Frańka pojawił się w naszym ogrodzie bardzo ładny, czarnobiały kotek. Łasił się do nas i okropnie miauczał. Spał na strercie liści, na noc nigdzie nie odchodził, więc się postanowiłam przyjrzeć mu się blizej. Okazało się, że jest to sliczna kociczka, na dodatek "przy nadzieI" i w dodatku okropnie głodna. Saszetkę z jedzonkiem pochłonęła w oka mgnieniu. Zaczęlam się zastanawiać, co z nią począć i jak jej pomóc? Wymyśliłam, ze dam jej w posiadanie domek na narzędzia ogrodnicze, który stoi w końcu ogrodu. Zrobiłam jej posłanie, miękkie i ciepłe, przeniosłam tam miseczki z piciem i jedzeniem, i kotka to zakceptowała. Przemieszkała tam jeden chłodny dzień, całą następną noc i kolejny dzień, aż do wieczora. Kiedy drugiego dnia od przeprowadzki poszłam wieczorem dać jej jeść, kocica zjadła, ale nie została na noc w nowym domku, lecz szła za mną jak piesek, az do domu, cały czas miaucząc. Zostawiłam ja pod domem w nadziei,że pomiauczy , pomiauczy i pójdzie na swoje legowisko. Zacząl padać deszcz, a kocica siedziała pod oknem(skąd wiedziała, które jest moje?) i darła się okropnie.
Cóz było robić? Wysłałam męża po kocicę. Po przyprowadzeniu jej do mojego mieszkania, jeszcze trochę pomiauczała, rozejrzała się po całym mieszkaniu, zwiedzając wszystkie pomieszczenia, po czym uspokoiła sie i wskoczyła na kanapę głośno mrucząc.
I tak mam nowego kotka. Cały czas się do nas tuliła. Na noc poszła spać do kanapy, do jej srodka. Nazwałam ją Mała, bo jest małą i młodą kotką.
Teraz muszę ją odpchlić, nie wiem czy mogę ciężarną kotkę odrobaczać, ale pójdę jutro do lecznicy to się dowiem co z nią po trzeba zrobic, zebyśmy( ona i my ) byli zdroi i bezpieczni.
Problem tylko mam z Felixem. Póki co, to oboje się nie akceptują, mimo
przyjaznego gestu ze strony Małej(podeszła do Felixa i go polizała po pyszczku a Felx na nia zawarczał).
Mój mąż rozmawiał dziś przez telefon z forumową Anką1 i opowiedział jej cała jazdę z kocicą. Na to Anka1 powiedziała mu, ze ktos kiedyś powiedział,ze nie trzeba płakac po kocie, który odszedł, bo on wróci do nas, tylko w innej skórze. Prawda, że ładnie?
Czy Mała to jest mój Franiek w skórze Małej?
W każdym razie najważniejsze, ze Mała ma dom i człowieków co się nią zaopiekują.
A swoją drogą, jeśli sie zagubiła, to miała szczęscie, że ją złowiłam.Natomiast jesli została wyrzucona z powodu swojego stanu, to jest to hańba.


Mimo wszystko, piękna historia. Znam to z autopsji. Podobno to kot wybiera sobie opiekuna, coś w tym jest...
Ludzie, którzy nie lubią kotów, w poprzednim wcieleniu musieli być myszami.

aromilka

 
Posty: 36
Od: Pt kwi 04, 2008 17:11
Lokalizacja: Łódź.

Post » Pt kwi 11, 2008 22:08

To święta prawda aromilko, że ludzie , którzy nie lubią kotów pewnie musieli byc w innym zyciu myszami. Przykre jest to, ze część przedstawicieli naszego "wspaniałego"? gatunku, w tak okrutny sposób potrafi obchodzić się z kotami, psami innymi zwierzątkami, traktując je czasami nawet w sposób straszny,gorzej niż przedmioty lub tymczasowe zabawki, a gdy sa juz niepotrzebne lub kłopotliwe, to się ich pozbywają jak śmieci itp. Oni byli chyba raczej glistami, nie obrażając glist.
Byłam dzisiaj z Małą u weta, bo wyjeżdżam do Poznania na kilka dni i kotki zostają pod opieka mojego męża. NIe chciałam, zeby miał jakies kłopoty z opieką nad nimi, więc postanowiłam przy okazji poprosić o "przegląd techniczny" :) całej kocicy. Na szczęście jest w dobrej kondycji, ale może już za tydzień bedzie rodzić małe. Wygląda na to, że zbyt długo się nie poniewierała, bo ma tylko jedną rankę, która zosta ła przez nia samą rozdrapana(pchły) i jedną w stanie zagojonym. Odrobaczanie i szczepienie będziemy robić po porodzie w jakieś 6 tygodni post factum. Czyli mogę spokojnie jechać, bo nic nie powinno sie w tym czasie wydarzyć( odpukuje w niemalowane)
Dzięki Elin i aamms - rzeczywiscie, potwierdziła to również Anka, Pan Franciszek Klimek jest z zespołu Sląsk. Dzieki za linki. Niektóre wiersze
s a jak balsam na duszę i serce. Myślę, ze jesli ktos tak bardzo kocha koty, pisze o nich i o spotkaniach z nimi tak ciepłe wiersze, musi być bardzo kochanym i dobrym człowiekiem. Przez nasz stosunek do zwierząt ,między innymi oczywiscie, wyraża się nasze człowieczeństwo, a co za tym idzie, również stosunek do słabszych i chorych ludzi.
Widzę, ze kazda(y) z nas przeszedł w swoim zyciu smutek i ból, jaki łączy sie wraz z odejsciem kochanego zwierza. Nie jest to porownywalne ze stratą bliskich nam osób , co też pewnie w jakiś stopniu każdy z nas ma w bagażu swoich doświadczeń, ale potrafi też mocno i długo w nas siedzieć.
Przecież te małe istotki, tak od nas zależne, kiedy są, dają tak dużo radości. Kiedy cierpią i jesteśmy wobec ich cierpienia bezradni, bo one nawet nie rozumieją tego co ich dotknęło, tym bardziej ich żal. A potem jest pusto i są wspomnienia. Dobrze, ze czasami, tak jak w moim przypadku, znajdzie się inna samotna, porzucona i spragniona ciepła istotka na czterech łapkach, którą można wziąc i obdarzyć również sercem i ciepłem.
Pozdrówka dla wszystkich. Będę za 5 dni. :lol:
Ewa

Ewa-s

 
Posty: 11
Od: Czw kwi 03, 2008 18:35
Lokalizacja: Gdańsk-Oliwa

Post » Sob kwi 12, 2008 16:18

Miło mi, że myślimy podobnie :) Zakoceni zawsze znajdą wspólny język. Czekam na wieści od Ciebie. Pozdrawiam.
Ludzie, którzy nie lubią kotów, w poprzednim wcieleniu musieli być myszami.

aromilka

 
Posty: 36
Od: Pt kwi 04, 2008 17:11
Lokalizacja: Łódź.

Post » Śro kwi 16, 2008 7:27

Jak szybko decydujecie się na ponowne dokocenie? U mnie został teraz sam Maurycy. I ja i on jesteśmy cali ogłupiali po odejściu Agatki. Może przez jakiś czas powinien być sam?
Monika
ObrazekObrazek

IkaP

 
Posty: 84
Od: Sob sty 22, 2005 22:51
Lokalizacja: Szczecin

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 82 gości

cron