Niestrudzony Łowca Wieczorową Porą
- czyli przygód lenia ciąg nieustający.
Jaki Qua jest każdy może przeczytać. Czasami jednak łapię się na tym, że skomplikowaności tego niezwykłego charakteru nawet w części oddać nie umiem. Dzisiaj wieczorem zabrałam ulubioną zabawkę i wywiodłam Grubego na plac zabaw. Biegnę ja za mną romantycznie niczym zwiędłe bazie powiewają dwie dwumetrowe, czarne sznurówki a za nami czyniąc sobie tylko właściwy hałas szarżuje On! Ziemia niemal drży, odgłosy wzmagają się kiedy wkraczamy. Marny biegacz ze mnie szybko został dogoniony, ale to nie koniec walki. Wytrwale ćwiczę mięśnie, a Qua biega sobie.. jak biega to jest sukces, najczęściej kryje się gdzieś (wiecie to jest komandos atakujący z przyczajki) a ja wtedy macham. Jak przestaję machać wychodzi ze swojej pozycji, spogląda na mnie oburzony i robi mrrrrrr zniecierpliwione. Więc teraz macham, a Qua czasem się chowa ale przez większość czasu biega. Nagle sobie zaczęłam przypominać, coś co wydawało mi się niemal zmyślonym wspomnieniem. Qua umie skakać i skacze pięknie, nawet pozycje zmienia w czasie tych skoków

brzunio faluje, a kot leci, prawie jak latająca wiewióra, która się szaleju najadła. No to sobie kot poskakał aż wreszcie zrobił pad na ziemię kładąc się na plecach i wystawiając łapki, żeby sznurówki łapać.... to jest niezwykła metoda łapania myszy... zresztą tak wygląda ulubione polownaie Qua. On sobie leży a przeciwnik nadciąga na wyciągnięcie kocich łapinek... a niech spróbuje nie nadciągnąć, to też usłyszy to i owo. Mój dzielny łowca.
Poza tym dzielny łowca opatentowuje jakieś nowe zachowania iście w Quazimierzowym stylu. Dzielnie sobie spał, czasem tylko włażąc mi na kolana aż wreszcie nadeszła magiczna godzina posłania łóżka. Niby nic a wzięłam Qua i na fotelu go kładę mówiąc, że zaraz na łóżko wróci. Oczywiście zaraz zrobiło się natychmiast, bo Gruby się zaktywizował na ten jakże wspaniały widok. Polowanie na łóżku trwa w najlepsze, aż wreszcie postanowiłam je całkiem rozłożyć, wiecie jak to w sofach jest trzeba zrobić taką dźwignię. Normalnie Qua radośnie wtedy skacze albo wczepia się w coś... tym razem nawet nie drgnął i tak jak był brzusiem na ziemi, tak teraz był bokiem i z wielce zadowoloną miną mordował dalej sznurek. To mnie zszokowało tak troszeczkę... zresztą dzisiaj miał jakiś taki ambitny dzień wyjątkowo...