To już kwestia minut...
Serce jeszcze bije ale kot jest już nieprzytomny, leci przez rece...
Jest zimniuteńki, z trudem łapie powietrze.
Wstałam przed chwila , bo nie widziałam go na kołdrze. Od kilku dni non stop lezał na moim łózku.
Patrze, a on lezy przy szafie, bezwładny, nieprzytomny, zasiusiany . Wyrzucił z siebie cała qpke jaka miał...
Przeniosłam go do kosza , zamknełam sie z nim w drugim pokoju i pozwalam mu odejsc spokojnie i cicho.
Przemek, do którego dzwoniłam, powiedział, ze nie zdażyłabym dojechac do lecznicy aby skrócic kotu cierpienie...