O zawał to ja kiedyś o mało mamy nie przyprawiłam, kiedy jej - na długo przed ślubem powiedziałam, że jestem w ciąży, a Piotrek potwierdził...ja sobie pozwoliłam na taki żart, bo myślałam, że mama nie da się na to złapać...to był pierwszy kwietnia późnym popołudniem...ile się potem musiałam natłumaczyć...a z misjami - wszystko możliwe...zresztą, kiedy mój mąż miał kłopoty ze znalezieniem pracy - to był jeden z pomysłów na nasze życie...nadal jest

jak nam cywilizacja mocniej dokopie...
Martwię się o Otisa...chyba przy pierwszym leczeniu tą karmą też tak było...po jakimś czasie od podawania - Otis zaczyna wymiotować podtrawioną już karmą. Dziś rano zwymiotował kolację. Podałam mu pastę, bo kilka dni temu wymiotował kłakami, ale w niedzielę i dziś - to był posiłek...poza tym - stracił apetyt...to kot pochłaniający wszystko, a dziś tylko połowa porannej porcji chrupków...i o śniadanie nie wołał...teraz sobie podsypia w pozycji na króliczka...będę obseerwować...