Nie rzucajcie kamieni w ......

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto kwi 01, 2008 11:40

A ja nie krytykuję, w koncu każdy układa sobie zycie wg własnych chęci. Jednak czasem się zastanawiam nad tymi osobami maksymalnie zakoconymi, nie wiem, szczerze mówiąc mam niekiedy mieszane uczucia.
Nawet tu, na forum jest kilka przypadków budzących moje bardzo głębokie watpliwości :(
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 01, 2008 12:45

Ogolnie nie jestem za tzw.kolekcjonowaniem kotow ale wiem , ze wiele osob ma " szczescie" natrafiac na koty wymagajace natychmiastowej pomocy i po prostu nie maja wyjscia . Na pewno nie jest latwo mocno zakoconym ale sa tu osoby na forum,ktore jednak ogarniaja to stado jakos.Gorzej jak zaczyna sie chorowanie .Wiadomo ,ze w wiekszej grupie beda sie zarazac jeden od drugiego .W tym momencie przechlapane maja te koty ze slaba odpornoscia bo beda chore naokraglo prawie ,poza tym zazwyczaj wtedy zaczyna sie finansowy dramat bo wiadomo ,ze za wizyty u weta trzeba placic i za leki tez . Druga strona medalu to taka ,ze te koty "skolekcjonowane" czesto ciezko wyadoptowac bo sa albo kalekie albo chorowite a tym samym male szanse na zmniejszenie kolekcji. I kolo sie wlasciwie zamyka .

kya

 
Posty: 6513
Od: Śro mar 14, 2007 17:09
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto kwi 01, 2008 13:15

kya pisze:Gorzej jak zaczyna sie chorowanie .Wiadomo ,ze w wiekszej grupie beda sie zarazac jeden od drugiego .W tym momencie przechlapane maja te koty ze slaba odpornoscia bo beda chore naokraglo prawie ,poza tym zazwyczaj wtedy zaczyna sie finansowy dramat bo wiadomo ,ze za wizyty u weta trzeba placic i za leki tez . .


A ja uparcie przywołuje punkt odniesienia. Czy w piwnicach nie zarażają się jeden od drugiego i w dodatku bez nadziei na jakielkolwiek leczenie? To jest dopiero przechlapana sytuacja.
Przeciez własnie stamtąd je bierzemy by leczyć.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto kwi 01, 2008 13:20

kya pisze: I kolo sie wlasciwie zamyka .


Ale koło ma też to do siebie, że się toczy, tak jak zycie tych kotów. One wciąż zyją i ktoś się o nie troszczy.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto kwi 01, 2008 13:22

kya pisze:Ogolnie nie jestem za tzw.kolekcjonowaniem kotow ale wiem , ze wiele osob ma " szczescie" natrafiac na koty wymagajace natychmiastowej pomocy i po prostu nie maja wyjscia . Na pewno nie jest latwo mocno zakoconym ale sa tu osoby na forum,ktore jednak ogarniaja to stado jakos.Gorzej jak zaczyna sie chorowanie .Wiadomo ,ze w wiekszej grupie beda sie zarazac jeden od drugiego .W tym momencie przechlapane maja te koty ze slaba odpornoscia bo beda chore naokraglo prawie ,poza tym zazwyczaj wtedy zaczyna sie finansowy dramat bo wiadomo ,ze za wizyty u weta trzeba placic i za leki tez . Druga strona medalu to taka ,ze te koty "skolekcjonowane" czesto ciezko wyadoptowac bo sa albo kalekie albo chorowite a tym samym male szanse na zmniejszenie kolekcji. I kolo sie wlasciwie zamyka .

Do tego, o czym napisała kya, dochodzi jeszcze stres - wypytywałam ostatnio wetów kociarzy, takich co poświęcają dużo swojego czasu i pieniędzy na ratowanie kotów i którym zdarza się być bliskim płaczu w gabinecie - Ci lekarze starają się mieć nie więcej niż 2 - to podobno najlepsza liczba kotów w blokowych mieszkaniach zdaniem behawiorystów, bo każdy kot to zwierzaka jest stres.
10-20 czy więcej kotów w małym często mieszkanku to na pewno warunki dalekie od ideału, ale przecież przy takich warunkach, jakie opisała Prakseda, to jest niebo. Krytykować można i należy osoby "kolekcjonujące" koty dla własnej przyjemności - natomiast wobec osób ratujących zwierzaki od śmierci, kosztem zdrowia psychicznego i fizycznego własnych rezydentów mam mieszane uczucia, ale nie ważyłabym się ich skrytykować. Niby jest to decyzja z gatunku "wybierz mniejsze zło", ale wydaje mi się, że wzięcie kolejnego kota to zło znacznie mniejsze niż zostawienie go na pewną śmierć. Niektórzy zapewne powiedzą, że to nawet nie jest mniejsze zło, tylko dobro - i być może będą mieć rację, jeśli wziąć pod uwagę realność (a raczej nierealność) ideału nie wiecej niż kotów na dom.
Swoją drogą kariera mitu o szczęśliwym żywocie wolnych dzikich zwierząt jest zadziwiająca. Wiele znajomych mi osób ma pochodzące chyba z romantycznej literatury wrażenie, do czego się przyznają, że ja swojego kota męczę trzymając w mieszkaniu. Cóz, Sfinks zaznał uroków świeżego powietrza (z wirusami FIV) i stanowczo odmawiał opuszczania mieszkania, nawet w kontenerku do weterynarza. Mimbla jest młodziutka, ale nie wygląda mi na zwierzę trzymane w zoo - przy odrobinie wysiłku realizuje swoje instynkty w zabawie, a takiego bezpiecznego hamaka na kaloryferze w żadnej piwnicy by nie znalazła.
edit - nie wygląda na zwierzę trzymane w zoo
Ostatnio edytowano Wto kwi 01, 2008 23:36 przez Mag, łącznie edytowano 1 raz

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Wto kwi 01, 2008 13:28

Prakseda pisze:
kya pisze:Gorzej jak zaczyna sie chorowanie .Wiadomo ,ze w wiekszej grupie beda sie zarazac jeden od drugiego .W tym momencie przechlapane maja te koty ze slaba odpornoscia bo beda chore naokraglo prawie ,poza tym zazwyczaj wtedy zaczyna sie finansowy dramat bo wiadomo ,ze za wizyty u weta trzeba placic i za leki tez . .


A ja uparcie przywołuje punkt odniesienia. Czy w piwnicach nie zarażają się jeden od drugiego i w dodatku bez nadziei na jakielkolwiek leczenie? To jest dopiero przechlapana sytuacja.
Przeciez własnie stamtąd je bierzemy by leczyć.

Praksedo, ale dom ma być lepszy niż piwnica - a tymczasem z powodu dużego nagromadzenia kotów, które nie mają się gdzie rozejść, choroby szerzą się równie skutecznie.
Poza tym przyznam, że trochę zżymam się na licznie pojawiające się na forum posty, że nowy tymczas spowodował choroby u rezydentów - idea DT jest ze wszech miar godna pochwały, lecz nie kosztem zwierząt na DS. Niedawno rzucił mi się w oczy wątek o białaczce wśród połowy z 9 czy 10 kotów. Skoro nie było pieniędzy na zrobienie testów, to wzięcie tego 10 kota może mu uratuje życie, ale jest niefair wobec pozostałej dziewiątki i może je kosztować życie.

tak sobie myślę, że krytykę "kolekcjonowania" powodują przypadki, które straciły umiar (jak Villas) i chcąc ratować zwierzęta, dają im warunki gorsze niż w schronisku.

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Wto kwi 01, 2008 13:40

Ja wcale nie próbuję utrzymywać, że liczne zakocenie to coś godnego polecania.
Dla mnie jest ot wybór między życiem i śmiercią danego kota. A nadzieje jego adopcje mam zawsze.
Co do stresu rezydentów, to stwierdzam to jako praktyk, nie teoretyk, mie ma takiego problemu. Może mam akurat bezproblemowe koty. Niektóre maja po kilkanaście lat. Nowego witają z ciekawościa albo obojętnością. W dużym skupisku one reagaują zupełanie ianczej, są przywyczajone do pewnej rotacji.
To nowoprzybyłe są na początku w stresie. Normalne, zmiania środowiska, wszystkiego.

Natomiast zgodzę się, że stres dotyczy rezydentów będących w małej ilości w danym domu. Bo jest to nagłe wtargnięcie instruza do jego poukładanego świata.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto kwi 01, 2008 13:46

Mag pisze:
Prakseda pisze:
kya pisze:Gorzej jak zaczyna sie chorowanie .Wiadomo ,ze w wiekszej grupie beda sie zarazac jeden od drugiego .W tym momencie przechlapane maja te koty ze slaba odpornoscia bo beda chore naokraglo prawie ,poza tym zazwyczaj wtedy zaczyna sie finansowy dramat bo wiadomo ,ze za wizyty u weta trzeba placic i za leki tez . .


A ja uparcie przywołuje punkt odniesienia. Czy w piwnicach nie zarażają się jeden od drugiego i w dodatku bez nadziei na jakielkolwiek leczenie? To jest dopiero przechlapana sytuacja.
Przeciez własnie stamtąd je bierzemy by leczyć.

Praksedo, ale dom ma być lepszy niż piwnica - a tymczasem z powodu dużego nagromadzenia kotów, które nie mają się gdzie rozejść, choroby szerzą się równie skutecznie.
Poza tym przyznam, że trochę zżymam się na licznie pojawiające się na forum posty, że nowy tymczas spowodował choroby u rezydentów - idea DT jest ze wszech miar godna pochwały, lecz nie kosztem zwierząt na DS. Niedawno rzucił mi się w oczy wątek o białaczce wśród połowy z 9 czy 10 kotów. Skoro nie było pieniędzy na zrobienie testów, to wzięcie tego 10 kota może mu uratuje życie, ale jest niefair wobec pozostałej dziewiątki i może je kosztować życie.

tak sobie myślę, że krytykę "kolekcjonowania" powodują przypadki, które straciły umiar (jak Villas) i chcąc ratować zwierzęta, dają im warunki gorsze niż w schronisku.


A ja pisałam wyrażnie, ze pomijam przypadki skrajne a Ty podając Villas, i pisząc o domach, w ktorych warunki sa podobne do piwnicznych, właśnie w to celujesz.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto kwi 01, 2008 13:51

Zobaczcie zdjęcia tego domu:
http://www.bezpiecznaprzystan.org.pl/fu ... srodek.htm

Wklejam bez zgody fundacji, ale jest to oficjalna jej strona, nie naruszam prywatności.
W tym domu panuje sterylna czystośc.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto kwi 01, 2008 13:57

Mag, Villas zwierząt nie sterylizowała i to był chyba największy problem, warunki schroniskowe też są różne, nie można wrzucać wszystkich schronisk do jednego worka.

Piszesz, że dt ok, ale nie kosztem rezydentów.
W życiu nic sie nie da załatwić bez kosztów, no chyba że ktoś ma nieograniczone możliwości, nawet jak ciuszek kupujesz, musisz wybrać jeden, wyrzekając się innych :wink:.

A jeśli chodzi o choroby rezydentów - aż tak licznych postów nie zauważyłam, nowe koty na ogół się izoluje przez jakis czas. Nie stać nas (mnie) na robienie każdemu nowemu kotu kompletu testów, szczególnie że część z nich właściwie jest niewiarygodna.

Wiem, gdzie w mojej okolicy jest gniazdo kotów z białaczką, i miałabym spory problem, gdyby,m musiała wziąć stamtąd kota, chociaż...
W dwóch mocno zakoconych domach jest/była białaczka - w jednym odeszły prawie wszystkie koty, w drugim - to przypadki sporadyczne. Oba domy po sąsiedzku, ten sam lekarz prowadzący, koty wychodzą, częściowo wymieniają się domami - logicznego uzasadnienia tragedii w jednym domu nie znaleźliśmy..

Przeoczyłaś jedną ważną rzecz - chory kot w dt ma jakąś szansę, w piwnicy czy na ulicy - na pewno nie. I choćby z tego powodu nawet dom zakocony, ale ciepły, niegłodny i z leczeniem jest lepszy od piwnicy.
Rezydent może się zarazić, ale nie musi - jest szczepiony, w dobrej kondycji, odporny. Chory w piwnicy - bez pomocy musi umrzeć.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 01, 2008 14:03

Prakseda pisze:Co do stresu rezydentów, to stwierdzam to jako praktyk, nie teoretyk, mie ma takiego problemu. Może mam akurat bezproblemowe koty. Niektóre maja po kilkanaście lat. Nowego witają z ciekawościa albo obojętnością. W dużym skupisku one reagaują zupełanie ianczej, są przywyczajone do pewnej rotacji.
To nowoprzybyłe są na początku w stresie. Normalne, zmiania środowiska, wszystkiego.

Natomiast zgodzę się, że stres dotyczy rezydentów będących w małej ilości w danym domu. Bo jest to nagłe wtargnięcie instruza do jego poukładanego świata.

Racja, co innego kolejny członek licznego stada, a co innego ten trzeci czy czwarty.
A ja pisałam wyrażnie, ze pomijam przypadki skrajne a Ty podając Villas, i pisząc o domach, w ktorych warunki sa podobne do piwnicznych, właśnie w to celujesz.

Ależ wiem, że to przypadki skrajne - ale jak to ze skrajnościami bywa są najbardziej zapamiętywalne, są nagłaśniane i to właśnie one mogą u wielu osób kształtować wyobrażenie zakoconej, którą to znacznie przerosło.

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Wto kwi 01, 2008 14:05

Prakseda pisze:
Mag pisze:
Prakseda pisze:
kya pisze:tak sobie myślę, że krytykę "kolekcjonowania" powodują przypadki, które straciły umiar (jak Villas) i chcąc ratować zwierzęta, dają im warunki gorsze niż w schronisku.


A ja pisałam wyrażnie, ze pomijam przypadki skrajne a Ty podając Villas, i pisząc o domach, w ktorych warunki sa podobne do piwnicznych, właśnie w to celujesz.


Praksedo, ale to co budzi i moje ogromne wątpliwości oraz sprzeciw to takie właśnie przypadki. Te skrajne. I u osób prywatnych i w fundacjach typu krzak, biorących bezmyślnie zwierzęta, których później nie sposób ani utrzymać, ani własciwie o nie zadbać (chociaż w przypadku niektórych fundacji doszukiwałabym się innych tez motywów niz pomoc zwierzętom niestety). Wydaje mi się, że te skrajne i nieodpowiedzialne postawy powinny byc jakoś piętnowane.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 01, 2008 14:19

anskr, dokładnie tak.

W zyciu nie ma nic bez ryzyka, nieczego byśmy nie zdzialali, bo każde dizałanie wiązesię jakimś rzyyzkiem. Wzięcie drugiego kota też jest ryzykowne, botesty sa często niemiarodajne. A poza tym należy się liczyc z chorobami utajonomy, niezindentyfikowanymi jeszcze. W każym przypadku potrzebna jet kwarantanna.

Mag, i właśnie o to chodzi, by to wyobrażenie może nie tyle zmieniać, co mieć świadomość, ze bywa różnie i może wszystkich do jednego kosza wrzucać.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto kwi 01, 2008 14:23

annskr pisze:
A jeśli chodzi o choroby rezydentów - aż tak licznych postów nie zauważyłam, nowe koty na ogół się izoluje przez jakis czas. Nie stać nas (mnie) na robienie każdemu nowemu kotu kompletu testów, szczególnie że część z nich właściwie jest niewiarygodna.

Testy na FIV i FeLV wydają mi się podstawą - ja oczywiście teoretyzuję, więc możecie mnie wyśmiać, ale nie zaryzykowałabym zdrowia i życia kotów, które wzięłam pod swoją opiekę, za które odpowiadam narażając je na te dwie choroby niesprawdzonym nowym przybyszem.
Ok, jestem przewrażliwiona - pierwszy wet nie widział potrzeby wydawania pieniędzy na testowanie kota z podwórza, a ja nie wiedziałam co w ogóle może takiemu kotu grozić. Gdybyśmy wcześniej wykryli FIV, być może żyłby dłużej.

Przeoczyłaś jedną ważną rzecz - chory kot w dt ma jakąś szansę, w piwnicy czy na ulicy - na pewno nie. I choćby z tego powodu nawet dom zakocony, ale ciepły, niegłodny i z leczeniem jest lepszy od piwnicy.
Rezydent może się zarazić, ale nie musi - jest szczepiony, w dobrej kondycji, odporny. Chory w piwnicy - bez pomocy musi umrzeć.

Owszem, że w DT ma większe szanse. Ale - przedstawię na swoim przykładzie może, bo wydaje mi się, że to o czym mówimy, to kwestia nie tyle ilości a jakości. Mam 5 miesięczną kotkę, która została zaszczepiona tricatem nie będąc w pełni zdrowa (decyzja weta spowodowana panleukopenią). Małej długo paprało się oczko, pomogło scanomune a nie antybiotyk. Teraz złapała kk od cudnego chłopaka, którym próbowaliśmy się dokocić - kk niegroźny, przebywające z nim dorosłe koty nie mają żadnych objawów, on ma niewielki problem z okiem, bardziej kosmetyczny niż zdrowotny. Małą leczę unidoxem ze średnim skutkiem.
I teraz problem - bardzo chcę pomóc jako przechowywacz posterylkowy. Mam dwa pomieszczenia, ale musiałabym klatkę przenosić miedzy sypialnią a pracownią. Wirusy kociego kataru są bardzo trwałe. I pojawiają się dwa pytania: czy nie narażę zestresowanej osłabionej nieszczepionej dziczki? czy wiedząc, że Mała ma zapewne kłopoty z odpornością nie narażę jej na stres i być może nowe wirusy? Małą "najwyżej" będę pasła antybiotykami. Ale dziczka? Nie umiem rozsądzić ze 100% pewnością gdzie jest mniejsze zło, ale myślę sobie ze sporym przekonaniem, że póki Mała choruje to nie wpuszczę tu kota narażając obie na chorobę. Mogę tylko namawiać mających zdrowego kota i olbrzymie mieszkanie znajomych na przechowanie klatki. Nie uratuję życia wielu kotom dbając, może przesadnie, o zdrowie swojego - nie wiem, czy myślę macicą (tak, mam hopla na punkcie Malutkiej) czy jestem odpowiedzialna. :?:

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Wto kwi 01, 2008 14:36

Bo pomaganie to nie napisanie na forum "jaki biedny kotek, niech ktoś coś zrobi".
Ani nawet: "jaki biedny kotek, napiszcie do KasiD., niech ona coś zrobi" (cyt. z pamięci z wątku z ostatniego tygodnia, już po apelach Kasi o pomoc).

Pomaganie to jak ten ktoś (czyli osoba zbyt często oskarżana o kolekcjonerstwo) podejmuje próbę uratowania kota, modląc się by dało się upchać jeszcze jednego w mieszkaniu.

Jasne, łatwo się w tym pogubić. Zwłaszcza gdy brakuje czasu, pieniędzy, sił. A szczególnie jak zabraknie wsparcia i zwykłej życzliwości.

I tak jak nie oczekuję od karmicielek by kastrowały, leczyły, szukały domów itp, wystarczy by nie przeszkadzały kiedy ja próbuję to robić, tak samo nie oczekuję by każdy z 20 tys użytkowników forum miał po 30 kotów w domu, ale proszę: nie krytykujcie dla zasady, nie podcinajcie skrzydeł. To nie "domniemane kolekcjonerki" są winne, że tyle kotów jest bezdomnych i chorych. Za to dzięki nim, i dzięki wsparciu życzliwych (pieniędzmi, darami, radami, ciepłym słowem), te bezdomne zyskują szansę.

I nie mówię tu o osobach pokroju VV - choroby psychiczne się leczy, a okrucieństwo wobec zwierząt jest czynem karalnym, nawet w tym dzikim kraju...

My zaczynamy mieć dość powyżej 10 kotów. Rekord to 19 sztuk. Tyle że rezydentka aktualnie jedna i to bez kontaktu z resztą, więc przynajmniej nie muszę się zastanawiać czy jej krzywdy nie robię. Kiedyś chciałam mieć 7 własnych kotów. Już nie chcę :wink:

Rustie

 
Posty: 2395
Od: Wto paź 21, 2003 6:11
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], label3, MruczkiRządzą i 70 gości