O godz.16:59 zadzwonił telefon „pani Mirko tu Monika z kwiaciarni, właśnie odebrałam córkę ze szkoły i przyplątał się do nas kot taki może pół roczny, ma cos z tylną łapka, bo kuleje, czy mogę go przynieść do pani”.
Kot to kotka ponad roczna, chuda o wadze 2,5kg, zapchlona, uszy czyste, kataru brak. Możliwe, że miała lub jeszcze ma rujkę. Przy chodzeniu lekko ucieka jej w bok tylna prawa łapka, ale nie wygląda to na poważną sprawę. Kotka rzuciła się na jedzenie, u weta była bardzo grzeczna. Dostała porcję Frontline i Cestal na robale. Na razie zajęła miejsce Cudnej w klatce aż odpadną z niej pchły. Jest bardzo pro ludzka i gadająca. Na widok kotów i psa zjeżyła się, ale bez wielkiej paniki. Jak tylko nabierze ciałka trzeba będzie ją wykastrować, bo może być zaciążona.
Znajoma dała mi pieniądze na weta i obiecała wspomóc w razie kastracji. Jeśli jednak ktoś zakochał się w kotce od pierwszego wejrzenia to chętnie ją oddam, bo w ten sposób nigdy nie zejdę poniżej 20 kotów a tak się cieszyłam na prezent od Mokkuni.