Teraz moja mama wyjechała na 5 tygodni i ja bede tam dojeżdżać, żeby koty karmić.
Kotów, jedzących stale, jest 8
- 3 burki, o umaszczeniu a'la tygrys- jasna sierść naprzemiennie z regularnymi czarnymi paskami. Kociska sa młode. Maja góra pół roku. Chciałabym je złapac do oswojenia i adopcji, ale obawiam sie, że mogłabym stac się "posiadaczką" szczęśliwej 6


- 1 czarna kicia- obecnie karmi, ale podejrzewam, że lada dzień bedzie w nastepnej ciąży:( Powinnam złapac na sterylizacje, ale musze poczekać, aż przyprowadzi małe. Kicia nazywa się Fredka
- 1 czarno-biała kicia, nazwana przez moja mame Cycolką, bo była przez swoja mamusie karmiona na jej oczach na balkonie. Kocię jest dziewczynka, jest sliczna, w miare oswojona i tak naprawdę chyba najpilniejsza do złapania- powinna mieć swój domek.....
- 1 chłopak, a'la Panda ( tak tez sie nazywa) - niestety fajtłapa pierwszej wody- wiecznie poobijany, podrapany i pocharatany. Ma też niepokojaco biały nosek:( ( w oryginale różowy - anemia?) Nie wiem, co z nim- ma juz ponad rok, pewnie nikt go nie zechce
- Burasek z białą mordka- płochliwy, nie zdołałam go oblookać.
- No i problem chyba najbardziej powazny - dorosły, bury kocur, nazwany od białych łapek Skarpetą. Kot jest bardzo chory. Ma baaaardzo zaawansowany koci katar. Z zatkanego nosa leci mu ropa i, co mnie bardzo niepokoi- krew. Cięzko oddycha, marnie wygląda:( Ze złapaniem może byc problem, ale mniejsza o to.
Mam do Was pytanie- czy ktoś może wie, która lecznica w Wa-wie nie "zdziera" za leczenie bezdomnych kotów? Mamy teraz potworny dół finansowy i zwyczajnie nie stac nas na jego leczenie- absolutnie ( bardzo niestety- wkurza mnie to do strasznie) Myslę, że po wyleczeniu chłopak mógłby wrócić na podwórko- tam jest w miare bezpiecznie, a żarełko zawsze dostanie[/b]