Dziś dziecinka stwierdziła, ze ma już dosyć siedzenia w klatce i że najwyższy czas się z niej wydostać. W tym celu zrobiła wybuchową mieszankę z kocyków, poduszek, zawartości miseczek i kuwety, a potem powiesiła się na kratkach klatki drąc się wniebogłosy. Cóż było robić, pani Krecikowa została uwolniona. Ależ była radocha! Dziecko ganiało za piłeczkami, myszkami i miśkami wydając przy tym iście indiańskie okrzyki. Jest taka malutka i drobniutka jak na swój wiek, że robiąc wślizgi za zabawkami wyglądała jak mały pajączek i to jaki radosny pajączek
Kiedy zostawała sama z Mićką w pomieszczeniu, to siadała pod drzwiami i sie darła, żeby ktoś do niej przyszedł. Jak przychodziłam, to dawała drapaka pod szafki i nie chciała wyjść. Dopiero wieczorkiem, kiedy ją zawołałam, to podeszła sama i wystawiła grzbiecik do głaskania. A mruczała przy tym, ze ho ho
Apetyt ma delikatnie mówiąc ogromny. Wciąga na raz 100 gramową saszetkę royala i poprawia jeszcze suchą karmą. Uszy coraz ładniejsze, kichania nie stwierdzono, osłuchowo oskrzela już czyste, no i oczka coraz lepsze.
Jest coraz lepiej z naszą wielkouchą gwiazdeczką.