Z dzisiejszych łowów nici...
Najpierw koty długo w ogóle nie interesowały się kuwetami.
Potem tanita biegnąc po pojemniczek nadepnęła Sopelka (usprawiedliwienie dla tanity - była 5.30 rano...), który wydawszy z siebie kwik wypłoszył Mruf z kuwety. No to Mruf zobaczyła pojemniczek i zorientowała się, o co biega.
Następnie Mruf, jako podły złośliwiec, ze trzy razy właziła do kuwety, podrywając nas z łózka, tylko po to, by pogrzebać w niej łapką i wyjść
Potem do kuwety wpakowała sie Pestulinka, a ja podchodząc do niej na palcach z pojemnikiem zerknęłam w okno - i uznałam, że ooooonie, co jak co, ale kurde dla dwóch próbek siuśków nie będę ryzykowac zdrowia, życia i spóźnienia się do pracy - bo za oknem w najlepsze trwała sobie zadymka.

I to taka, że świata nie było widać
No to łapanie przełożone. Za chwilę dzwonię do lecznicy po wyniki Sopa.