Sorry, dziewczyny, że zaniedbuję relacje - obsługa 14 (w porywach 15

) kotów jest nieco czasochłonna. Święconki nie ma, no chyba że można za święconkę uznać tymczasa Wirusa, prześwięconego przeze mnie za próbę włażenia na półkę z kubkami (gdzie akurat stał bardzo cenny znachorski specyfik - srebro koloidalne). Jakby mi je rozbił, to bym chłopaka za karę na aukcję do M1 wyniosła.
Relacja nr 3
Maluszki większe super - poza rozmiarami niczym się nie różnią od każdego normalnego zdrowego kociaka w ich wieku. Apetyty dopisują, kupalki śliczne, zmiany żywieniowe (wprowadzenie do diety wołowinki i mleczka na W. zniosły śpiewająco).
Maluszek mniejszy wczoraj mnie załamał - nawrót wycieku z oczek i całkowicie zatkany nosek, Grosio oddychał pyszczkiem i nie czuł zapachu jedzonka. Karmię maluszka convem ze strzykawki, na szczęście apetycik ma i sam zlizuje.
Tobrex działa tak sobie na to paskudztwo. Boję się, czy nie wlazł ten sam wirus, który dręczy(ł?) Niuńka, mimo izolacji i zmiany ubrania do obsługi maluchów. Wiem, nie powinnam brać małych tymczasów.
Od wczoraj kropię nosek srebrem (możecie mnie nawet zlinczować, co mi zależy - ewentualnych linczujących zapraszam do przejęcia opieki nad stadem

), dzisiaj zakrapiam nadal i dodatkowo przemywam nosek i oczka, a przy okazji doopka też się załapuje.
Kontakt oczek ze srebrem przetestowałam najpierw na sobie, wychodząc z założenia, że skoro moje oczy przeżyły różnego rodzaju chemię, farby, wodę z hmmm... niezbyt krystalicznych zbiorników, to takie srebro im już nie zaszkodzi. Na razie nie jest gorzej. W nosku nawet jest o tyle lepiej, że tylko bulgocze, a malutki oddycha w zasadzie już przez nos, chociaż pewnym trudem.
Doopka już całkiem ładna.