Przepraszam, że długo się nie odzywałam, ale choroby moich kotów, dwóch własnych i jednego tymczasowego, wykończyły mnie już na dobre
Gdyby nie sedalin w żelu zapodany Kici i całkiem zakryty transporter, nie przeżylibyśmy tej drogi. Kicia nie trawi przebywania w transporterze, a już podróży w nim to w ogóle. Ale na lekkim znieczuleniu było całkiem ok, popłakiwała tylko na postojach, jak jechaliśmy to chyba bujało ją do snu

Domek czekał na Kicię już od kilku ładnych dni. Na lodówce wisiało jej zdjęcie wydrukowane z internetu

Kicia po wypuszczeniu z transportera od razu wpełzła pod kanapę, ale zaraz wyszła spod niej i wskoczyła na kanapę, na półkę, na stół

Jakby poczuła, że już jest w sowim domu i nic złego się więcej nie stanie. Wieczorem dzwoniłam do Działoszyc i wiem, że Kicia dużo się tuliła, mruczała i chodziła za domownikami. Znalazła sobie też swoje miejsce pod kaloryferem, za dużym kaktusem, więc tam też położono jej posłanie. Będę znowu na dniach dzwoniła. Nowe wieści wpiszę jak najszybciej.
Chciałam bardzo podziękować osobom, które przyczyniły się do szybkiej podróży Kici do domu. Na całą podróż wydaliśmy ok 80zł bez paru groszy.
Czyli tyle ile było Waszych wpłat

Bardzo, bardzo dziękuję. Pieniążki przyszły od:
10zł puss
20zł szymkowa
10zł dzikus
10zł barbann
10zł Buffy
10zł karotka
10zł ja
I to wystarczyło na podróż Kici do domu. Jeszcze raz wszystkim dziękuję!