» Sob mar 22, 2008 18:14
mam kaca moralnego po rozmowie z domkiem. Bardzo grzecznie jej powiedziałam, że warunkiem adopcji Agatki jest osiatkowanie balkonu i już nic więcej powiedzieć nie mogłam. Pani wsiadła na mnie, że oni przecież mają takie dobre serce i takie idealne warunki, że tyle kotów chodzi po balkonach i nic im się nie dzieje, że tyle tych kotów biednych nie ma domów, a oni chcieli pomóc itd...
Z całego słowotoku zrozumiałam, że adopcja Agatki miała być jakąś misją. Państwo postanowili, że przygarną jakąś bidę kocią, bo ich na to stać i będą ją przecież bardzo kochać. Powinno mnie coś tknąć już podczas pierwszej rozmowy, jak zapytali, czy jest wysterylizowana. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że jest po pierwszym szczepieniu,a termin zabiegu ustalony zostanie po Świętach na kwiecień. Domek chciał bardzo zabrać Agatkę jak najszybciej, ale pani jeszcze zapytała, czy gdy oni wezmą Agatkę już teraz, to czy ja mogę sfinansować sterylkę, bo drogo.
Nie zgodziłam się. Nie dlatego, że pieniądze. Ale dlatego, że kot w domu, że zwierzątko w domu to zawsze jest koszt i to wcale niemały. Jeśli dla nich już teraz problemem jest zapłacenie za sterylkę własnej kotki, to już widzę walkę o jej życie i zdrowie, gdy trzeba będzie wykonać operację, ponieść koszty diagnozy.
No i te pretensje, że oni chcieli uratować biedne zwierzątko. I klękajcie narody, bo my bierzemy biedną koteczkę. Czyli oni zbawiają świat i nikt nie ma prawa stawiać warunków.
Ani Agatka ani żaden inny kotek nie zasługuje na to, żeby ktoś robił im łaskę i dawał litość.
***** ***