Utłukę kiedyś te futra - na razie nie mam siły

.
3.00 - miaaaaau, Mrhauuuuu, MRAUUUUU. Lotnia wyje na drugim końcu mieszkania. Poszłam po nią, przyniosłam na poduszkę. Do czwartej nie mogłam spać - każda próba zaprzestania głaskania kończyła się wbiciem pazura w szyję: GŁASZCZ!
5.00 - małau, maaaaaau, mła, mła + deptanie po mnie. Moher: daj jeść ale najpierw głaszcz.
5.30 - Sybir po mnie skacze, Moher nadaje prosto do ucha: otwórz ten balkon. Wywaliłam na zewnątrz i zamknęłam drzwi, bo ciepło jest może dla kotów, dla mnie niekoniecznie

.
6.30 - Lotnia wyje. Zaciągnęła mnie pod drzwi balkonowe, bo dranie chcą wrócić. A normalnie nie zwraca na nie uwagi.
Potem hurtem pchali się z nadzieją na pieszczoty i czesanie. Poddałam się i wstałam.
Wiosna przyszła

.