Wyrwany śmierci Meo szuka swojego miejsca na Ziemi!!!

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro mar 19, 2008 17:34

Ja osobiscie uważam że Meo powinien przyjechać do mnie. Od poczatku nie byłam przekonana do zmiany miejsca zamieszkania. Monika chce jak najlepiej ale ona ma dośc swoich kłopotów, którym i tak nie mozna zaradzić. W sumie uważam, że macie trochę racji z tym leczeniem. Nie można go tak zaleczać na śmierć. Marcelibu nie robi zastrzyków. Ja w domu zastrzyki podam. często podawałam mu antubiotyk i coś tam przez jedną igłę po rozcieńczeniu Ringerem żeby sie zanadto nie mieszały. Osobiście uważam, że krew chyba też trzeba by pobrać w domu, bo jak znów wyjda kosmiczne leukocyty to chociaz bedziemy mieli pewnośc że nie od stresu. To nie jest normalne żeby przy każdym wsadzeniu do kontenera kot sikał, rzygał i robił pod siebie, a zawsze nam coś takiego zafunduje. Teraz kiedy są świeta i TZ jest w domu to mogłabym mu tą kroplówke podać np przed 20 cm strzykawkę. to jest tylko 5 podań. Połowę myslę że uda mi się podać naraz bez wyjmowania igły z grzbietu. Nie wiem co jets w składzie tego Urocostam ale zastanawiam się, czy może udałoby się zmienić postać leku np na czopek przygotowany na aptecznej recepturze. Wet może wypisac taką receptę tylko trzeba sie zorientować co jest w składzie. Pozatym weźmy jeszcze pod uwagę że Meos nie jest młodym kotem. Dajmy moze mu się zestarzeń z godnością i należytym spokojem

gamoń

 
Posty: 163
Od: Czw sie 16, 2007 17:08

Post » Śro mar 19, 2008 17:42

Zgadzam się w całej rozciągłości.
A co do tego potwornego stresu, to przecież on zapewne kojarzy wynoszenie z domu z czymś koszmarnym, wyniesiono go kiedys i zostawiono w schronisku.
Też uważam, że dobrze by było, żeby Meo wrócił do Gamoń, w końcu był tam całkiem sporo czasu i zarówno z relacji, jak i zdjęć wynika, że był tam szczęśliwym kotkiem
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro mar 19, 2008 18:10

casica pisze:Wybacz Marcelibu, ale uważam, że przesadzasz. Aż się cofnęłam do początku stycznia i poczytałam stare posty. W styczniu Meo miał dobre wyniki badań krwi i moczu, Agnieszka pisała, że kot jest w świetnej formie. Dużo pił i sikał, ale na miłość boską to jest przecież stary kot. A na ewentualność pnn nie ma przecież profilaktyki. Miał grzyba, ale w końcu nie doczytałam się czym go leczyłyście. Czy dostawał ketakonazol? Głównie leki przeciwgrzybiczne mogły spowodować podrażnienie wątroby.

W styczniu Meo nie miał robionych wyników badań. Zgodnie z informacją z LABWET miał zrobione hormony tarczycy i badanie moczu, bo duzo sikał.
Wyniki Meo biochemia (bo tu jest problem):
Chronologicznie:
1. 15.11.2007 r. , zaraz po schronie
AspAT - 66 (norma do 40)
AlAT - 46 (norma do 107)
Kreatynina - 1,2 (norma)
Mocznik - 53,4 (norma)
Jest w miarę OK. To wyniki po schronie.

Ketakonazolu nie dostawał. Był leczony na grzyba Imaverolem. Od zlizywania tegoż wyniki watroby nie mogły sie aż tak "zepsuć". Dlatego nie leki p/grzybiczne spowodowały podrażnienie watroby.

2. w styczniu badanie hormonów tarczycy i moczu. Podobno wyszły OK.

3. 17.02.2007 r. (kot przestaje jeść tak jak wcześniej, dużo sika od czasu kastracji) - krew biochemia:

AspAT - 132 (norma 44) - przekroczenie razy 3
AlAT -405 (borma 107) - przekroczenie razy 3

Kreatnina 2,1 (powyżej normy, do 1,8)
Mocznik 130,2 (nrma 70)
OB - 87 - powinno być jednocyfrowe.

Leukocyty 23,7 (norma 15)

4. Badanie krwi po 3 tygodniach, tj. 12.03:

AsAT - 141 (jeszcze wzrósl)
AlAT - 483 to samo
ALP 140 (norma 107)
Kreatynina i mocznik prawie w normie.

Leukocyty 28,4.
casica pisze:W lutym pojawiła się infekcja, zaatakowana z grubej rury, łącznie z kroplówkami i karmą dla nerkowców. Po co? Też pisałam o tym, że trzeba było leczyć infekcję, a później sprawdzić czy wyniki wróciły do normy. Jak ten kotek ma nie mieć podrażnionej wątroby po takiej końskiej kuracji?

Po to, żeby się pozbyć infekcji. Wynik z 17 lutego był niedobry, że rozpoczeto kurację. Bez wyników badań nic nie było robione. Była infekcja i zgodnie z zaleceniami lekarza było podjęte leczenie. Wyniki masz powyżej - były robione.
Karmą dla nerkowców nie był karmiony.

casica pisze: Leukocyty zaczęły spadać, ale zamiast dać kotu odetchnąć, kolejne ostre kuracje, badania krwi i USG. Do tego wszystkiego dochodzi stres. Obawiam się, że postępując w ten sposób zaleczysz go na….

Po 10 dniach podawania antybiotyku leukocyty spadły tylko do 19 (norma 15 i wetka podjęła decyzje o zmianie antybiotyku,bo po 10 dniach antybiotyku powinny dawno spaść do normy). To decyzja weta, nie moja. Ja nie mogę wziąć na siebie takiej odpowiedzialności, jak Ty sugerujesz.
Po zmianie antybiotyku, który powinien zwalić stan zapalny leukocyty jak widać jeszcze wzrosły. Wg mnie nie można było zostawić kota z 19 tys. leukocytów i z 28 też.

casica pisze: Dlatego owszem, podążając moim tropem odpuściłabym mu te kroplówki świąteczne.
Ja rozumiem, że chcesz dla Meo jak najlepiej, ale czasem może warto dać tez szanse naturze?
Jestem naprawdę pełna obaw i myślę, ze teraz trudniej będzie go wyleczyć z efektów zbyt intensywnego i niekiedy na siłę leczenia


Czy można odpuścić świateczne kroplówki - zapytam wetke. Może takie sprawy pozostawmy specjalistom.
Marcelibu
 

Post » Śro mar 19, 2008 18:24

Marcelibu, ja to wszystko czytałam i widziałam, nie będę teraz dla odmiany ja cytować dawnych postów bo to bez sensu. Rozumiem, że Meo ma podraznioną wątrobe, poza tym uważam jak na wstępie - wyraźnie to intensywne leczenie mu nie służy, popatrz na wyniki.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro mar 19, 2008 18:31

casica pisze:Marcelibu, ja to wszystko czytałam i widziałam, nie będę teraz dla odmiany ja cytować dawnych postów bo to bez sensu. Rozumiem, że Meo ma podraznioną wątrobe, poza tym uważam jak na wstępie - wyraźnie to intensywne leczenie mu nie służy, popatrz na wyniki.

Zauważyłyśmy z lekarzem to również :D . Dlatego jest zmiana sposobu leczenia, tak jak napisałam wcześniej.
Marcelibu
 

Post » Śro mar 19, 2008 18:45

Marcelibu, ja też się może wtrącę troszeczkę - żeby Cię podnieść na duchu :)
Mój Ernest miał maksymalną granicę wyników wątrobowych zwiększoną 2-krotnie - (dostawał miesiącami 6 różnych antybiotyków bez żadnej osłony). Bardzo chorował (jest nieszczepionym nigdy nosicielem herpesa), kreatyninę też miał powiększoną (lekarze sugerowali początkowe stadium PNN).
Moja przyjaciółka-wetka z Wrocławia obejrzała kota, poczytała wyniki i sposób leczenia, kazała odstawić wszystkie leki (poza Scannomune), nie podawać niczego na wątrobę (sama się najlepiej zregeneruje), przerzucić kota na suchą karmę (powiedziała, że po latach obserwacji mają czarno na białym w wynikach, że koty ma karmie mokrej mają problemy z nerkami) i generalnie dać mu święty spokój, bo to wożenie kota do lekarza go niepotrzebnie stresuje i on to okupuje coraz cięższą chorobą.
Pomogło, słowo. W tej chwili jesteśmy tylko na Scannomune i Braunolu od dr. Garncarza :)
A co do podwyższonych leukocytów - z kolei Quazimodo, kot Malati, też ma podwyższone - był leczony kilkoma antybiotykami, żeby je zbić - ale w końcu Pani doktor uznała, że po prostu Qua może ma taką urodę, że będzie miał je podwyższone (nie chcę skłamać, ale ma je chyba na poziome 19 i niżej nie schodzi) i tak długo jak czuje się dobrze, należy mu odpuścić leczenie - no bo inaczej jest to sławetne leczenie wyników... :?
Może faktycznie Meo też by się przydało trochę spokoju? Ustalcie z lekarzem, które z leków są absolutnie konieczne do podawania (czy on dostaje w końcu coś na regenerację wątroby, bo jakoś mi się zapomniało? - wiem, że miał dostawać), które można mu darować ewentualnie, a przede wszystkim - dużo spokoju i niewynoszenia z domu :) Szczególnie, jeśli on się tak stresuje... W naszym przypadku takie leczenie odniosło najlepszy skutek :D

P.S. Jeszcze jedno. Nie do końca rozumiem, kto ustala leczenie i czy to jest Wasza zaufana Pani doktor - ale ta moja wrocławska patrząc na batalię leków, jakie dostawał Ernest, łącznie z propozycją inhalacji (co wiązało się z zamknięciem kota - którego wcześniej lekarze zabronili stresować, bo stąd zaostrzenie choroby - samego w klatce na godzinę i pozostawienie go z aparatem inhalującym...) uznała, że najprawdopodobniej tutejsi lekarze, widząc troskę i zaangażowanie właściciela, będą kota leczyć jak najdłużej, bo to bardzo dochodowy interes...
Mam nadzieję, że Wam się to nie przytrafiło!


Życzę Meo dużo zdrowia, a Tobie i Gamoń - wiele sił w walce z chorobą kociastego oraz wiele radości z obcowania z nim :)

tufcio

 
Posty: 1691
Od: Nie paź 01, 2006 13:21
Lokalizacja: dzieciństwo-Biłgoraj, młodość-Wrocław, aktualnie-Warszawa, docelowo-...?

Post » Śro mar 19, 2008 19:13

Niestety, z wetami tak samo jak z lekarzami - każdy ma inną koncepcję i sposób leczenia. A mając chorego kota komuś trzeba zaufać. Nikt z nas nie wie, dlaczego Meo nadal ma nienajlepsze wyniki. Może zmiana sposobu leczenia pomoże - ale co będzie, jeśli się pogorszy? Z nas wszystkich tego kota zna tylko Gamoń i Marcelibu, która robi dla niego wszystko - a nawet więcej - co może.
Nie odważę się powiedzieć, jakie wyjście jest w tej chwili dla Meo najlepsze....Pomyłka może dużo kosztować.

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro mar 19, 2008 19:38

Nie włączam się do dyskusji na temat sposobu leczenia Meo i tego czy powinien zostać u Marcelibu czy wrocić do Gamoń.
Chcę napisać tylko, że wetka która leczy Meo na pewno nie uznaje zaordynowania Meo wielu leków za dochodowy interes. Uważa, że stres jest bardzo zły dla chorego kota - mojej kilkunastoletniej kocicy pomimo niezbyt dobrych wyników wątrobowych, które jednak nie są dramatyczne nie chce narażać na stres częstych wizyt w lecznicy. Jednak przypuszczam że są sytuacje kiedy pomimo złego wpływu stresu podawanie leków jest niezbędne.

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Śro mar 19, 2008 20:25

Lekarz pod opieką, którego jest Meo to nie żaden oszołom. To lekarka, której dziewczyny ufają i osoba, która zna się na robocie. Kotka Aleksandry59 jest przykładem na to, że jeśli coś nie jest konieczne to kot bezsensownie stresowany nie jest. Do tego Meo ma "osobistą służącą" :wink: w postaci Marcelibu. Czego więcej mu trzeba?
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Śro mar 19, 2008 21:03

Bungo pisze:Dziewczyny - pax vobiscum :wink: Wszyscy chcemy dla Meo jak najlepiej. Jeśli więc moge wyrazić swoje zdanie to uważam że:
- skoro kotuch jest u Marcelibu, to w tej chwili, w trakcie leczenia, przenosiny narobiłyby, moim zdaniem, więcej szkody niż pożytku, zwłaszcza, że Meo czuje się tam dobrze;
- skoro leczenie rozpoczeto, to trzeba doprowadzić je do jakiegoś sensownego etapu, ale warto dopytać wetkę, jak długo to będzie trwać i czy nie może krócej;
- dobrze by było, gdyby leczenie w maksymalnym stopniu ograniczyć do zabiegów domowych - wizyty u weta wyraźnie kotu nie odpowiadają, być może nawet powodują pogorzenie wyników; jeśli więc byłoby to możliwe, to może warto dać Meo - po zakończeniu tego etapu leczenia - kilkunastu dni "wolnego" od weta, a następnie zrobić zapowiadanie badania i konsultację.
I wtedy będziemy wiedzieć na czym stoimy i wtedy można dyskutować, gdzie Meo powinien mieszkać :)


Popieram w 100% - Bungo wybacz jakos twój post wcześniej nie zakodował mi się w głowie :wink:

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Śro mar 19, 2008 22:04

tufcio pisze:
(...) uznała, że najprawdopodobniej tutejsi lekarze, widząc troskę i zaangażowanie właściciela, będą kota leczyć jak najdłużej, bo to bardzo dochodowy interes...
Mam nadzieję, że Wam się to nie przytrafiło!

Moja wetka za leczenie Meo nie dostała od nikogo z nas nawet jednej złotówki. I nie ma planów, żeby dostała.
Marcelibu
 

Post » Śro mar 19, 2008 22:11

Mam jeszcze taką jedną uwagę, z którą kiedyś podzieliła się moja znajoma wetka komentując wpisy m. in. na naszym forum osób, które lepiej się znają na leczeniu zwierząt nie będąc wetem, ba - nawet nie kończąc medycyny, bo z tego co wiem, to nikt zabierający tu głoś takiego wykształcenia nie ma. I bardzo się dziwię, że takie osoby moga komentować w jakikolwiek sposób leczenia nie mając o tym pojęcia. Wetka naśmiewala mi się tłumaczać mi krok po kroku jak ignorantowi, różne przykłady, za przeproszeniem bzdury, wypisywane przez innych ignorantów.
Marcelibu
 

Post » Śro mar 19, 2008 22:26

Marcelibu pisze:Mam jeszcze taką jedną uwagę, z którą kiedyś podzieliła się moja znajoma wetka komentując wpisy m. in. na naszym forum osób, które lepiej się znają na leczeniu zwierząt nie będąc wetem, ba - nawet nie kończąc medycyny, bo z tego co wiem, to nikt zabierający tu głoś takiego wykształcenia nie ma. I bardzo się dziwię, że takie osoby moga komentować w jakikolwiek sposób leczenia nie mając o tym pojęcia. Wetka naśmiewala mi się tłumaczać mi krok po kroku jak ignorantowi, różne przykłady, za przeproszeniem bzdury, wypisywane przez innych ignorantów.


Przerabiałam to kilka razy :wink: Chociaż porady, ale takie wynikające z doświadczenia w leczeniu podobnych schorzeń - a nie mądrzenia się teoretycznego - są baaardzo cenne i porządane jak najbardziej :D

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Śro mar 19, 2008 23:02

Aleksandra59 pisze:
Marcelibu pisze:Mam jeszcze taką jedną uwagę, z którą kiedyś podzieliła się moja znajoma wetka komentując wpisy m. in. na naszym forum osób, które lepiej się znają na leczeniu zwierząt nie będąc wetem, ba - nawet nie kończąc medycyny, bo z tego co wiem, to nikt zabierający tu głoś takiego wykształcenia nie ma. I bardzo się dziwię, że takie osoby moga komentować w jakikolwiek sposób leczenia nie mając o tym pojęcia. Wetka naśmiewala mi się tłumaczać mi krok po kroku jak ignorantowi, różne przykłady, za przeproszeniem bzdury, wypisywane przez innych ignorantów.


Przerabiałam to kilka razy :wink: Chociaż porady, ale takie wynikające z doświadczenia w leczeniu podobnych schorzeń - a nie mądrzenia się teoretycznego - są baaardzo cenne i porządane jak najbardziej :D

Dokładnie tak.
Marcelibu
 

Post » Czw mar 20, 2008 0:14

a tak w ogóle to gdzie jest teraz Meo, bo chyba nie co się zgubiłam :(

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: muza_51 i 70 gości