Ze Rembrandt odkryl kanarki i stale je na uwadze mial to kazdy wie.
Akcja dzisiejszej opowiesci : kuchnia, poziom ok 164cm nad podloga taka wysoka jest lodowka, na ktorej stoi klatka z ptakami. Klatka jak klatka ...duza TZ zabezpieczyl ja dodatkowo przed zrzutka takim grubym, gumowym czyms co ja trzyma z gory i z dolu, z bokow i wogole. Klatka stoi jak byk.Kot Rembrandtem zwany poluje na ptaki czas caly.Najbardziej mu sie podoba gdy samczyk trele odstawia....zachwycony chce mu z podziwem prawe skrzydelko uscisnac ale my mu na to nie pozwalamy..niedobrzy ludzie, kota woda z psikawki traktuja!
sprzatam mieszkanie, sprzatam klatke Kanarkostwu...kot cichutko, spokojniutko spoziera. Poszlam w odlegle przestrzenie mieszkalne i co slyszy moje ucho? Kanarkowski gwiznal na alarm! Ja w te pedy, i co zastaje? Kot na klatce siedzi, lapa po pretach stuka, oba kanarki na podlodze sie rozplaszczyly, kot zepchnal je do parteru.Wiec ja kota za kolnierz, moraly mu prawie, ze niedobry kot, ze nie wolno.Wzielam siersciucha i poszlismy razem sprzatac .tak sie w sprzataniu zawzielam, ze jego nieobecnoisci nie spostrzeglam, znowu Kanarkowski na alarm zagwizdal! Ale mam zdrowie , takie odleglosci jak najprzedniejszy sprinter, jak zwinna gazela, uffff kocisko znow na klatce!!!
Sie wkurzylam , bestie w lazience zamknelam na klucz i z tego wkurzenia poszlam sie okurzyc (czytaj : na balkon zapalic sobie).Wracajac mysle, moze bylam za ostra?
Stanelam nagle jak wryta, na srodku przedpokoju siedzi pelen dumy Rembrandt, usmiechniety od ucha do ucha a ja oczy tylko wywalilam.
Kocisko rozwalil mi wywietrznik w drzwiach od lazienki i wyszedl sobie z niej spokojnie.Nie ma granic ni kordonow......