Mam międzylądowanie w domu z ...Mruczkiem (on nie może nazywać się inaczej, mruczał nawet rozciągnięty za połamana łapkę na RTG)
Jest przeuroczy, przepieszczoch mimo, że miednica strzaskana w drobny mak, dosłownie jest w kilku częściach. Wszystko na wariackich papierach. Chwilę przed drugą byłam w schronie ale na szczęście wydali go jeszcze przed przerwą, bo RTG był już umówiony na 14:30 na Sanockiej. Na szczęście poszło dość szybko. Niestety, nie obyło się bez płaczu (mojego), bo obok podłączony do kroplówki strasznie płakał kot-staruszek, potwornie odwodniony, ponoć ma małe szanse na przeżycie ale cały czas o nim myślę
RTG został zrobiony, pierwszy wet załamał ręce, bo mówi, że takie drzazgi, nie ma czego z czym połaczyć. Ale dr Orzeł był większym optymistą i usłyszałam: płytka, druty, śrubki, bo noga w udzie też złamana. Operacja w czwartek wieczorem, koszt ok. 600 zł, bo tam roboty w cholerę. Oczywiście kot załatwiał się pod siebie przez dwa tygodnie, dopiero wczoraj popełzał do kuwetki i tam się załatwił ale co sobie wygląda i jak pachnie to jego. W hoteliku na razie nie ma warunków, żeby go wykąpać także musiałam przyjechać do domu i lekko go wyprać. Prał ktoś kota z miednicą w 10 częściach i złamana nogą? Bo ja byłam przerażona ze strachu, że zrobię mu jeszcze większą krzywdę

A Mruczek ... mruczał i nadstawiał łepek do głaskania.
Trochę go odmoczyłam, teraz się suszy i jedziemy znowu hoteliku. Zdjęcia wkleję po powrocie, bo już muszę lecieć.