
Po Franusia przyjechał Pan, u którego kiciuś będzie mieszkał. Buziaczek na dowidzenia i pojechał do stolicy.
Niech Ci się wiedzie Franuś jak najlepiej!!!
Aktualizacja z dnia 25 marca:
florida_blue pisze:Ale zapadła decyzja - warszawski domek został zlustrowany przez Renatę, (PIT-y przedłozone, test białej rękawiczki przeszli) i Franek zamieszka w stolicy. Tam przejdzie operację - zamieszka w domu z ogródkiem, do dyspozycji bedzie miał ogrodzony taras, panstwo mieszkają sami, nie ma małych dzieciaków więc myslę, że bedzie mu dobrze.
Franuś pojedzie z Renatą do nowego domku w piatek
Aktualizacja z dnia 14 marca:
ancymonka pisze:Dziękuję dziewczynom z FFA za tą tonę ręczników papierowych, schodzą jak woda Jedzonko też jeszcze mam, bo w końcu muszę mu wydzielać, tak żeby nie przytył i nie schudł do operacji. Trzymamy się zaleceń lekarskich. Co prawda kot jakby mógł to żarłby i 5 razy tyle
I jeszcze kwestia tej piwnicy, bo jakoś nie dokonkretyzowałam i dochodzą mnie słuchy, że bidak siedzi w zimnie i ciemni.
NIC PODOBNEGO!!!
Mam piwnicę w pomieszczeniu po dawnej pralni. Ful wypas, bierząca woda, pod sufitem leci wielgaśna rura z ciepłą wodą, co daje przyjemne ciepełko, w dzień się świeci światło, żeby mu się pory doby nie pokiełbasiły. Chodzę do niego kilka razy dziennie. Moje koty zazdrosne, jak tylko biorę klucze od piwnicy, to się na mnie wilkiem patrzą
A dziś też mnie kocisko rozczuliło, b go wzięłam na ręce a on mi się w szyję wtulił... w klatce to się dotknąć nie pozwoli, nadal muszę go brać przez obrusik, ale na rękach to jest 100% łagodności Smile
Lekarz powiedział, że ma leżeć 4 tygodnie, coby mu się te odłamki zrosły z kością. To jeszcze niecały tydzień i pojedziemy na kontrolę pewnikiem. Może się już pozrastał jak należy, to go wtedy lekarz podrutuje i znowu się będzie zrastał.
Zakładam wątek mojemu połamańcowi.
Kotek został potrącony przez samochód w pobliżu częstochowskich akademików. Uratowało go troje studentów. Zabrali kocurka do weterynarza, skontaktowali się z fundacją "For Animals".
Kotek ma złamaną miednicę i uszkodzony staw biodrowy.
W chwili obecnej mieszka w transporterku u mnie w piwnicy. Siedzi tam sobie w ciszy i ciepełku i się zrasta. Jest dzikawy, ale pracuję nad nim.
Za jakiś czas będzie miał operację na to bioderko, a potem będzie potrzebował domku, bo już nigdy nie będzie na tyle sprawny, żeby dać sobie radę na podwórkach
Dlatego zwracam się do Was z prośbą - popytajcie kogo możecie, czy chciałby ktoś zająć się tym kotkiem już na stałe!!!
Jest na prawdę piękny!!!