Próbowałyście kiedyś sprzątać w wyjętych szufladach z biurka jak kot uznał, że to, że siadacie oznacza, że marzycie o tym, żeby wlazł Wam na kolana i wielce radośnie sobie mruczał oglądając coraz to nowe rzeczy?

Ja tak.
Qua to bardzo porządnicki kotek, uwielbia porządki. W czasie porządków na ziemi leżą takie fajne rzeczy na które tak fajnie się poluje. Na przykład taki długopis, przecież koty uwielbiają długopisy, przecież Duże są po to żeby taki długopis wyciągnąć spod łóżka jak tam wpadnie (całkiem niewiadomo jak, ale wiadomo, że trzeba zrobić niezłe odgruzowanie żeby zabieg wyciągnięcia móc przeprowadzić), albo popolować na takie pstryczki od teczek z miękkiego plastiku. Tylko te pstryczki niezbyt ruchliwe są więc lepiej polować na brzegi teczek ewentualnie pomagając w porządkach znaleźć swoją piłeczkę i z nią szaleć wśród sterty szpargałów. A jak się już porządkami zmęczy kotek, to wtedy właśnie siada się na tych kolanach. Niestety czasem Duża za bardzo się ruszała i wtedy trzeba było dać jej buziaka wspinając się ku górze, żeby ją spacyfikować. Plan wykonany w 100%.... no i pewnie byłoby łatwiej gdyby nie dwójka psich pomocników...
No i jeszcze pociągnę ten temat odchudzania nieszczęsnego. No to poddałam się, będę już tylko marudzić, że kota odchudzam, bo jest gruby. Gdzie tam, jaki tam gruby, on po prostu ma dużo włosów i mocną budowę. Mogę pomarudzić, proszę? Opisuję już o co chodzi. Poszłam z psami na spacer zostawiając kocią miskę pustą. Całkiem niezły plan mi wyszedł (wiecie no jak wet pisze w karcie wizyty "duży brzuch" to to jednak robi wrażenie). Niespodziewając się nadciągającego nieszczęścia łaziłam rozkoszując się piękną pogodą i razem z psukami (które nota bene też są na diecie, czy raczej są na diecie, bo jakoś tak no lepiej to znoszą tzn. no mniej chorują i tylko trochę je dokarmiam) wzdychałyśmy do przedwiosennego słońca. Czarne chmury nadciągnęły kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania. Z mojego pokoju wybiegła wściekła, mała biała beza i zaczęła miauczeć. Ja tego nie potrafię opisać, ale to był taki miauk, że pobiegłam do miski i ją napełniłam. Czasami rodzice mówią takim karcącym głosem do dzieci. No to tak było... znajomy mówi, że Qua przeraźliwie przypomina mu Garfielda, że jakby miał wskazać jakiś żywy jego obraz no to tadam mieszka on u mnie... (szkoda, że mi taka trochę gorsza rola się trafiła)
innymi słowy Quazi w nosie ma moje domysły, domysły lekarzy, ciężkie niewydolności nerek, guzy w mózgu, katary, popsute dziąsła (no bo zębów to dość mało), stresy psujące życie, możliwości wykrwawienia przez nos. Quazi czuje się całkiem nieźle, Quazi poczuł wiosnę. (a najbardziej w nosie to ma nadwagę, czy już raczej otyłość).