Jutro miną dwa tygodnie odkąd B&B zamieszkały w naszej łazience.
Wertując róźne źródła, doszłam do wniosku, że łazienka, ze względu na wilgoć nie jest idealnym miejscem na walkę z zarodnikami (to przecież w łazniach i na basenach ludzie zarażają się grzybicą, wilgoć to raj dla zarodników...)
Ale zgodnie z zaleceniami, kociaki posiedziały w łazience, a wczoraj zostały wykąpane w Nizoralu, wysuszone i wypuszczone z łazienki i hasają po domu.
A teraz o kąpieli. Strach ma wielkie oczy... B&B przyjęli swój los z pokorą, Ba, chyba im się podobało. Bardzo spokojnie i cierpliwie znieśli polewanie wodą i mydlenie szamponem...
Przewidziałam, że będą stresować się prysznicem i odglosem wody, nabrałam zatem duzo ciepłej wody do głębokiej miski, a później nabierając wodę do kubeczka polewałam nią kociaki wiszące w uścisku TŻta.
Później wysuszyliśmy je ręcznikami.
Łazienkę wyszorowaliśmy domestosem, i tak ogolnie, po dwutygodniowych 'pracach remontowych' szorowanie łazience się przydało. Mam nadzieję, że w ten sposób wytępiłam zarodniki.
Kociaki były trochę przestraszone i na początku wracały do łazienki, dziś są bardziej wyluzowane. Mam wrażenie, że po tygodniach zamknięcia zachłysnęły się dużą przestrzenią.
Wbrew obawom TŻta, większa przestrzen nieco zmniejszyła intensywność opcji demolka...
Pyzia i Kicia, poki co tradycyjnie fukają, udając że nie zauważyły przeniknięcia 'obcego elementu' na ich terytorium.
A teraz obcy element wszedł do kanapy i śpi...
