No ja przez jeżynę na serce padnę
Jak zwykle poszłam do piwnicy zmienić jedzonko i wodę jeżynie (bo mimo, że prawie nic nie je, to wypada aby zawsze coś miał do pochrupania) i stałym zwyczajem sprawdzam co u jeżola.
Najpierw szybki rekonesans czy przypadkiem nie wyszedł z nory. Ale nie. Nie ma go, miseczki nie tknięte, czyli śpi.
Później macanie siana czy aby nie skrywa się pod nim. Ale nie. Nie ma jeża, znaczy, że jest w swojej głównej norze, pod konarem.
Następnie macam w okolicach budowli siano i gazety. Jest jeż

Wyraźnie go wyczuwam, bo duży jest i górka pod sianem spora.
Ale zaraz.. czemu on nie reaguje ?? Nie fuka ?? Nie buczy ??
Jeżu..??
W panice rozwaliłam mu górę schronienia, odgarnęłam sianko, rozgrzebałam papiery, rozdarłam folię i dogrzebałam się do igiełek...
Jeżyna, powiedz coś... Fuknij czy jak..?
Jeż nie fuka. Nic nie robi. NIC
A ja stoję nad nim i czekam. I nasłuchuję i wytrzeszczam się na niego z nadzieją..
W końcu jest ! Oddycha !
No..

i na co mi się przydało czytanie setki informacji na temat zimowania jeży, skoro przy próbie zapadnięcia w sen zimowy jeżynki panikuję jak głupia
Do wszytkich zatem czytających
Jeże zapadając w sen zimowy potrafią spowolnić wszytkie funkcje życiowe, łącznie z biciem serduszka i oddechem. I nie, nie muszą jeść.
I jak będę panikować to proszę mi to przypomnieć
