Quazimodo, czyli jak Najbrzydszy z Pięknych Dużą prowadza...

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Czw mar 06, 2008 20:00

Dziewczyny, a na pewno wiek Quaziego został dobrze oceniony? Może to jest... seniorek? Tak się okazało u czakirty i Rudim... cholera. martwię się. asiu, a może przejedziesz się do tej pani doktor, o której mówiłam?
w ogóle jaka jest diagnoza pana doktora? napisz mi napw, co to za pan doktor, proszę.

gosiar

 
Posty: 5132
Od: Sob paź 29, 2005 12:30
Lokalizacja: WARSZAWA

Post » Czw mar 06, 2008 20:05

gosiar pisze:w ogóle jaka jest diagnoza pana doktora?


no właśnie
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw mar 06, 2008 20:16

Ja mam wrażenie, że co diagnoza to gorzej. W zasadzie najgorsze jest to, że gdzie nie pójdziemy do weta to spotyka nas spojrzenie na zasadzie "ojej biedny umierający kotek". Kotek nie jest umierający jest moim wspaniałym kociakiem, który po prostu potrzebuje trafnej diagnozy. W zasadzie mój wet podejrzewa, że są to problemy z nerkami stąd też biorą się nawroty zapaleń (w zasadzie niezależną diagnozę taką samą ale bez oglądania kota - telefonicznie dostaliśmy z innej placówki). Zrobimy jutro ciężar właściwy moczu, za tydzień już po kroplówkach kolejne badanie mocznika i kreatyniny. Zobaczymy...

jeśli to faktycznie problemy z nerkami to nie chcę myśleć co zrobiła z nich narkoza. Moje czarnowidztwo rośnie w sile.
A jeśli chodzi o wiek to Qua został przyniesiony do schroniska i powiedziano, że ma 7 lat. Trudno ocenić wiek, bo on nie ma zębów do tego stan jego zdrowia był fatalny co mocno zamazywało skalę (tak myślę). Ale jego zachowanie jest bardzo takie młodzieżowe (jak się dobrze czuje). Ja niestety się nie znam, a z wetów u których byliśmy nikt nie podejmował się oceny.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 06, 2008 20:29

U Asi Rudiego wystąpiła mocznica, która... najczęściej występuje u seniorów. A było powiedziane, że kocio ma jakieś 6 lat, czyli podobna sytuacja. Dlaetgo przyszło mi to do głowy - że może to po prostu wiek.
U gayae jest np. Mimoza, ma 16 lat. Nie powiem, że zachowuje się jak kociak, ale w życiu nie powiedziałabym, że tp senior. Naprawdę trudno cokolwie powiedzieć u takiego dorosłego - w złym stanie.
Ja np. do teraz nie wiem, ile tak naprawdę lat ma brzózkowy Smolik, bo właśnie był kotem wycieńczonym.

gosiar

 
Posty: 5132
Od: Sob paź 29, 2005 12:30
Lokalizacja: WARSZAWA

Post » Czw mar 06, 2008 20:31

Gosia dlatego zdaję sobie sprawę, że Qua może być starszy niż mi się wydaje. Nie zakładam tego ale biorę pod uwagę taką możliwość... jak można zdiagnozować mocznicę?

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 06, 2008 22:25

Zu, czytam co tu wypisujesz i przede wszystkim powtórzę Pierwszą Zasadę Forum Miau: leczy się kota, a nie wyniki!

Nie będę ukrywać, że rozmawiałam dziś z Tufcio, która mi sprawę Quazkowych wyników przypomniała, specjalnie przekopałam się przez kilkanaście ostatnich stron wątku, żeby je znaleźć i coś mi tu ewidentnie nie gra.

Kreatynina: 1,60 umol/l
Mocznik: 78,60 mmol/l


jeśli kreatyninę zmierzono w umol/l to norma jest 88-159 - jakoś mi ten wynik nijak :?
z kolei mocznik w mmol/l normę ma od 4 do 11.6 - z tego wynikałoby, że Beza ma przekroczoną normę prawie sześciokrotnie! ja nie wiem, czy z takim czymś dałoby się żyć w ogóle, pewności oczywiście nie mam... ale on już żyje bez "wspomagaczy" ponad miesiąc od tych cholernych wyników 8O

więc opanuj się, dziewczynko, zaprzestań póki co ustalania terminów ostatecznego pożegnania i zrób mu ponowną biochemię. Może w innym labie podadzą wyniki w "normalnych" jednostkach i bez pomyłek (co, mam szczerą wiarę, właśnie ostatnio Wam się przydarzyło :ok: ). Wiem, że to dla Qua dodatkowy stres, ale moim zdaniem warto - inaczej Ty się zamartwisz, a on razem z Tobą. Sama wiesz, że wyczuwa Twój nastrój, prawda? a oszukać zwierzaka się nie da - wiem co mówię.

Jesteś dzielna kobita, naprawdę, i przepraszam, jeśli mój dość oschły post Cię uraził :oops: ale celem było przywołanie Cię do rzeczywistości ;)



EDIT: podane przeze mnie normy są z książki "Wartości referencyjne podstawowych badań laboratoryjnych w weterynarii" A. Winnickiej.
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw mar 06, 2008 22:44

Georg-inia jeśli wyniki są błędne to są błędne w dwóch ostatnich badaniach. Nie ustalam ostatecznych terminów pożegnań ale piszę o swoich obawach. Po prostu gdzieś, z kimś kto zrozumie moje obawy chciałam się podzielić tym co się w naszym życiu dzieje. Miałam nadzieję na jakieś wsparcie i zrozumienie w gronie kociar i może jakąś małą pomoc, podpowiedź. Pisząc o rozstaniu powtarzam w innej formie słowa wetów niekoniecznie się z nimi zgadzając, ale rozumiejąc, że być może taką decyzję zmuszona będą podjąć. Wiadomo jak każdy ale u nas to nagle jakieś takie realne się stało.
Mimo tego myślę, że śmiało można powiedzieć, że leczę kota nie wyniki. Gdyby były takie właśnie jak mówisz to trzeba wziąć pod uwagę, że Qua żyje z nawet trochę gorszymi od prawie 5 miesięcy. Podejrzewam, że w obu badaniach podali złe jednostki i tej wersji się trzymam i akurat nad nimi nie panikuję. Nowe badania zrobię za tydzień, już po zakończeniu kroplówek, żeby go nie stresować dodatkowo. To jest kot, który od pewnego czasu regularnie dostaje zastrzyki/kroplówki, ma pobieraną krew, miał robioną operację. Na widok wetów jego źrenice robią się ogromne, a całe ciałko się spina gotowe w każdej chwili do ucieczki, uspokaja się jak go gładzę tzn. wtedy jeśli nie jest dotykany może siedzieć na stole. Po zastrzyku robionym w domu ucieka, a w jego czasie płacze straszliwie, ale w swej rozkoszności nie próbuje drapać a jedynie szuka drogi ucieczki. Co się dzieje po kroplówkach nie muszę chyba opowiadać. Jak dla mnie normy mogłyby być stukrotnie przekroczone i nie przejęłabym się nimi gdyby Qua nie czuł się wyraźnie źle. Chwilowo skończyły mi się pomysły co robić i jak można mu pomóc, zwyczajnie po ludzki, a mam wrażenie, że z nim jest coraz gorzej. Każdy nawrót choróbska jest coraz bardziej dokuczliwy i osłabiający. Tutaj pojawia się bezradność. Ja nie jestem wetem i nie wiem czy moje decyzje nie są dla niego złe, co też swoistą frustracją mnie napełnia, bo przy moich dotychczasowych doświadczeniach to wetom w pełni zaufać nie mogę.
Dodatkowo idąc do weterynarza usłyszałam o tym, że powinnam się zastanowić nad podjęciem takiej a nie innej decyzji, słyszę tak też od innych osób. Nie mam zamiaru tak robić, bo wierzę, że każde życie jest ważne i cenne. Dla mnie szczególnie życia tych istot wokół mnie z którymi jestem związana, ale nie chcę narażać nikogo na cierpienie.

Ale oczywiście publicznie mogę pisać tylko o dobrych rzeczach skoro tak ma wyglądać powrót rzeczywistości. Zazwyczaj tak właśnie się starałam, bo mimo wszystko i wszystkim z większości rzeczy Qua wychodził, zwycięsko czy nie, raczej zwycięsko skoro wychodził :) Myślę, że i tym razem tak będzie po prostu uświadomiłam sobie pewną rzecz, a niektóre rozmowy optymizmem mnie nie natchnęły za co przepraszam ale jednocześnie powtarzam, że pomimo tych słów nie mam zamiaru iść z nim już dziś, teraz, natychmiast i zabijać go. Zrobię co mogę, na razie szukam jakiegoś zaufanego weta gdzieś blisko, żeby w każdej chwili móc pojechać tam z Grubym i nie bać się, że diagnoza była lipna, czy raczej jej nie było.

PS. Zastanawia mnie działanie homeopatii, czy jest możliwe, żeby zaczynała działać natychmiast? Bo u Qua po podaniu widzę natychmiastowe rezultaty i nie wiem czy to z moją głową jest już coś nie tak i tworze w niej jakieś obrazy, czy ona faktycznie w ciągu półgodziny/godziny może zacząć działać.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 07, 2008 0:47

Malati pisze:Ale oczywiście publicznie mogę pisać tylko o dobrych rzeczach skoro tak ma wyglądać powrót rzeczywistości. Zazwyczaj tak właśnie się starałam, bo mimo wszystko i wszystkim z większości rzeczy Qua wychodził, zwycięsko czy nie, raczej zwycięsko skoro wychodził :) Myślę, że i tym razem tak będzie po prostu uświadomiłam sobie pewną rzecz, a niektóre rozmowy optymizmem mnie nie natchnęły za co przepraszam ale jednocześnie powtarzam, że pomimo tych słów nie mam zamiaru iść z nim już dziś, teraz, natychmiast i zabijać go.


Malati, jeśli pisząc to miałaś na myśli nasze dzisiejsze rozmowy to mogę Cię jedynie jeszcze raz przeprosić... :(

tufcio

 
Posty: 1691
Od: Nie paź 01, 2006 13:21
Lokalizacja: dzieciństwo-Biłgoraj, młodość-Wrocław, aktualnie-Warszawa, docelowo-...?

Post » Pt mar 07, 2008 1:19

tufcio pisze:Malati, jeśli pisząc to miałaś na myśli nasze dzisiejsze rozmowy to mogę Cię jedynie jeszcze raz przeprosić... :(


Nie, nie! Nie przepraszaj! Zresztą o tej godzinie to już powinnaś spać :evil:

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 07, 2008 8:35

jednak słowo pisane nie odzwierciedla emocji :( nie chciałam, żebyś tak mój post odczytała, naprawdę :oops: bardzo Cię przepraszam, nie było moim zamiarem jakiekolwiek pseudomentorstwo :oops:

po prostu po przeczytaniu kilkunastu ostatnich Twoich postów odniosłam wrażenie, że zbyt dużo się na Ciebie zwaliło naraz, że jesteś już pieruńsko zmęczona, dlatego też jesteś bardziej podatna na wszelkie - także te najgorsze - sugestie :( A nigdy taka nie byłaś, więc...

Dobrze wiem, jak to jest, kiedy podajesz zwierzakowi kolejny lek, a on płacze z bezsilności, kiedy w jego oczach widzisz już tylko prośbę: daj mi spokój i nie męcz mnie więcej... :( ale to mija, w końcu leki się odstawia, a kot bardzo szybko wraca do dobrej kondycji psychicznej i fizycznej.
A czasem trzeba podjąć "tę" decyzję :(

Ale nie będę się tu mądrzyć wiecej, bo nie chcę znów zrobić Ci krzywdy, choćby i niechcący. Trzymam mocno kciuki za małego Pana Bezę i myślę o Was cieplutko.

Na homeopatii się nie znam wcale. Choć jak kiedyś jadłam jakiś homeopatyczny środek na katar to faktycznie z nosa ciekło mi dużo mniej już po kilkunastu godziach. Ale może to po prostu efekt placebo.
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt mar 07, 2008 8:48

Zu! Po pierwsze to masz lanie w dupę, że się nie odzywasz!
Po drugie, proszę mi napisać na PW aktualne wyniki Qua i objawy chorobowe jakie go teraz nękają i leki jakieotrzymuje!
Czekam!
Odpowiem wieczorem!

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt mar 07, 2008 9:41

Ogłoszenie kocioluba:
Przy drukowaniu norm na Białobrzeskiej przestawiła im się matryca stąd tak "kosmiczne" wyniki. One są w tych normach w których są niemal ok. Ustaliła to niezawodna tufcio, która awansuje chyba na naszego lekarza pierwszego kontaktu ;) a przynajmniej mojego psychiatrę przy kolejnym kocim załamaniu zdrowia.
Qrcze ja chyba powinnam jakoś dobitniej napisać, że tak pewnie było bo miałam takie podejrzenia od początku zwłaszcza biorąc pod uwagę wcześniejsze (jeszcze łódzkie) wyniki. Jakoś takie oczywiste mi się to wydawało ale tak to wyjaśniałam, że tylko Marcie mętlik w głowie zasiałam. A zamiast zdecydowane zaprzeczyć pomysłom, że Qua ma wyniki jak kosmita to jeszcze potwierdziłam, że na pewno tak jest. Przepraszam



CoolCaty pisałam nawet kilka razy jak tylko pojawiły się jakieś podejrzenia i gorsze stany... :oops: a później już nie chciałam Ci głowy zawracać.

Georg-inia to nie tak, miło mi jak coś piszesz, bo czasem warto posłuchać czyiś rad. Teraz faktycznie jestem zmęczona, przemęczona ale mimo wszystko mam dużo sił dla kota. Może rzeczywiście w kontaktach międzyludzkich stałam się jakaś wybitnie upierdliwa za co przepraszam jeszcze raz! Po prostu czuję taką pioruńską bezradność z tym co się dzieje, nie za bardzo wiem do jakiej lecznicy mogę podjechać tzn. wiem do jakiej. Są super polecani weci ale oni są daleko ode mnie, jednak nie zawsze mogę poświęcić dwie godziny czasu samej drogi (nie mówiąc o dodatkowym czekaniu w poczekalni, a na przykład dzisiaj mam do napisania dwa artykuły i nie mogę ich nie napisać, wczoraj siedziałam do 3ciej w nocy dzisiaj pewnie będzie podobnie, a jutro studia i znowu muszę być żeby zaliczyć zaległe egzaminy). Ais mi poleciła bardzo dobrych, a głosy o nich powtórzyły się na forum. W poniedziałek jak już znajdę czas podjadę do jednego z nich na pewno. Ale jak widać ja potrzebuję kogoś dość blisko. Chciałabym żeby to był jeden wet który go leczy i któremu możemy zaufać. Bo jak widać byłam wczoraj wieczorem a dzisiaj rano powinnam znowu jechać... powinnam a nie dam rady, co opisuję poniżej i powyżej. Z lekami też tak jest, że gdybym miała pewność, że pomogą ale one najczęściej pomagają chwilowo, a później dzieje się masakra. Mam wrażenie, że co lek to jest gorzej i rodzi się taka pewność, że Qua jest źle zdiagnozowany.

A Quazi ma cały nos we krwi, kicha krwią, taką świeżą, czerwoniutką krwią. Zaczęło się w nocy, rano dalej tak jest. Krew wychodzi przy kichaniu z obu dziurek. Ja nie mam czasu przed poniedziałkiem pojechać z nim do dobrego weta. Mogę podejść gdzieś koło siebie, ale tutaj weci to rzeźnicy. Poza tym humorek ma niezły, chociaż dzisiaj już jest trochę gorzej i chyba za to zaczynam go nienawidzić, gdyby źle się czuł to bym mogła panikować ale on wydaje się wielce zadowolony ze wszystkiego.

I zdjęcia, kołdra na której spał Qua
Obrazek

to jest tylko fragment, dużo większa jej część wyglądała w ten sposób.


I sam Qua, oczka niewyczyszczone jeszcze po nocy:

Obrazek

Obrazek
h

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 07, 2008 11:22

Nie dałam kotu iść spać pod kocyk żeby zdjęcia zrobić... pełna radość widoczna w mimice kociej dokładnie to wskazuje.



Obrazek

En face, żeby nasza najwspanialsza lekarka pierwszego kontaktu nie umarła nam ze strachu, że Quazi się wykrwawi:
Obrazek


Paparazzi cholerne, niektórzy to by spać już chcieli
Obrazek

A tu sylwetka Picassowska
Obrazek


i mamy pewien problem. Bo Jak Qua jest chory to nie potrafię odmówić mu jedzenia i to widać, to bardzo widać. Jakby nie chorował to jakąś dietę może byśmy utrzymali, ale głodzenie chorego kota to byłaby czysta nieludzkość!


W ostatniej chwili dodajemy też filmik... kiedyś całość akcji uda nam się nagrać. Dla prawdziwych fanów, sceny lekko drastyczne:
http://pl.youtube.com/watch?v=ADn1lNcjIks

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 07, 2008 11:29

Malati, własnie nadrobiłam twój wątek i chciałam już dostać zawału :evil: .
Cieszę się, że się wyjaśniło z tymi jego wynikami, przed chwilą nawet sprawdzałam jednostki w książeczkach moich kociastych.

Przykro mi z powodu Kaja.
:cry:


No i wogóle mocne kciuki trzymam za wygonienie glutów! No i wogóle poprawę zdrówka Qua.

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Pt mar 07, 2008 11:31

Czuję się uspokojona :D

tufcio

 
Posty: 1691
Od: Nie paź 01, 2006 13:21
Lokalizacja: dzieciństwo-Biłgoraj, młodość-Wrocław, aktualnie-Warszawa, docelowo-...?

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: pibon i 4 gości