Popołudnie na działkach - pojechalam po "swojego" kota w klatce, złapał się czarny miziak ze starymi zębami, wypuściłam.
Koteczka w komórce weszła nieco głębiej, i tyle.
Na szczęście nawinęli się państwo, którzy też karmią działkowe kotki, jedna podeszła zbyt blisko, złapałam za skórkę na karku i bez problemu wpakowałam do kontenerka. Już jest w lecznicy - jedna zamiast umówionych dwóch...
Mam nadzieję, że jutro ją odbiorą - nie zdążę w przerwie pracy dojechać do centrum i wrocić na peryferie, chyba że po 21szej..
Na wożenie do Zgierza ciągle nie ma chętnych działkowiczów
Koniecznie muszę ich w to wciągnąć - bo nie ceni się tego, co przychodzi bez wysiłku.
I z dobrych wiadomości - mam awaryjne przechowanie posterylkowe i awaryjne odbieranie z lecznicy z dowozem na działki i przekazaniem działkowiczom - bardzo dziękuję

.
Tyle że tę zadeklarowaną pomoc chcę wykorzystać w zupełnej ostateczności
