Quazimodo, czyli jak Najbrzydszy z Pięknych Dużą prowadza...

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon mar 03, 2008 14:32

tak czytam, czytam...
mój Dropsio adoptowany z łódzkiego schroniska (z tego samego boksu, w którym mieszkał Quazek :D ) miał katar blisko pół roku. Kilka serii antybiotyków, leki na podniesienie odporności, badania... Były momenty poprawy, po czym kocio apiać systematycznie okichiwał nas i mieszkanie soczystymi, zielonymi glutami (były wszędzie, dosłownie wszędzie 8O. Ponieważ śpi z nami pościel już po mniej więcej dwóch nocach wygladała opłakanie, kichał na nas, trzeba się było zakrywać kołdrą, żeby nie dostać glutem w oko, no zgroza). Nasza wetka uznała, że to przewlekłe zapalenie zatok (wg niej częsta przypadłość kotów schroniskowych) i że trudno będzie mu pomóc.
Po kolejnym pogorszeniu stwierdziła, że nie bedzie testować na nim kolejnych antybiotyków - zaserwowała mu dłuższą serię Lydium i Euphorbium. Przez dwa dni aplikowania Euphorbium kot miał taki wypływ z nosa i ataki kichania, że myślałam, że się udusi własnymi gilami. Po kolejnych dwóch dniach przestał kichać - było to trzy miesiące temu i nie kicha do dziś 8O. Słowo daję. Cały czas jesteśmy w szoku :D
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 04, 2008 2:11

olusiak81 złapaliśmy całą wysłaną nam pozytywną energię i już jej nie oddamy. Wzmocnimy naszą pozytywną energię i założymy hodowlę :wink:
Co do okazywania wdzięczności i miłości to ja bardzo kocham mojego koteczka ale to okazywanie to ten tamten :oops: emocjonalnie to troszkę taki ślimaczek zaszyty w swojej skorupce (zupełnie jak ja). Tylko taki ślimaczek, że jak się zapuka to okaże, że lubi. Pomruczy, pogadoli to włażenie na mnie to był wyjątek. Qua jest dość niezależny i samodzielny np. przed chwilą przyszedł do mnie tzn. przeszedł po pokoju co jak się wczytać w znaki oznacza "teraz się mną zainteresuj". Oczywiście zainteresowałam się wzięłam na kolanka i co? I po 15stu minutach mogłam dalej pisać. Może to przyjście do mnie w sobotę to też kwestia tego, że jak czuł gładzenie to trochę zapominał o katarze. Katar to najpaskudniejsza rzecz na świecie, jak widać Qua też tak uważa. Ha! Jakby nie było jestem lepsza od kataru.

A Kajuś mam nadzieję, że na razie biega sobie radośnie ciesząc się znowu pełnią władzy w swoich małych łapinkach i znowu wskakuje na ponad metrowe murki. Może spotkał się z Dinksem i prowadzą swoje "walki" ku uciesze wszystkich innych zwierzaków. Oboje zdrowi i szczęśliwi.
I mamy wypis z lecznicy 7 stron zapisanych maczkiem 8O

pisiokot właśnie my też na homeopatię się przestawiliśmy tzn. właśnie przed chwilką podałam Qua Echinacee Compositum (teraz bo niedawno wróciłam nawet głośnego miau sprzeciwu nie było). Co prawda tutaj było to mocno podyktowane "moją zachcianką" ale nasz wet powiedział, że warto spróbować. W sumie to on zaproponował jak zobaczył moją niechęć sterydowo antybiotykową (całe szczęście on nie lubi sterydów więc one nam nie grożą). Jutro go znowu odwiedzimy tym razem z wynikami. Co do choroby to ja wiem, że są wzloty i upadki, wiem, że może wyglądać, że panikuję. Jednak jestem jednego pewna, że wbrew pozorom nie panikuję i działam stosunkowo spokojnie. Wiem jak Qua wczoraj w nocy czuł. Wiem, że to teraz niby tylko katar ale znowu jest stan zapalny pyszczka co sprawia, że Qua nie może jeść... nawet chociaż jest ewidentnie głodny, podchodzi do miski zjada kęsa i odchodzi. A katar sprawił, że Qua ma zakrwawione dziurki od nochalka. Zakrwawione i zaglucone oczywiście, ale nastrój koci dużo, dużo lepszy. Kryzys minął i jest lepiej. Pisiokot czy u Was też było tak, że jednosalownik Quazka kichał krwią? Albo miał no zakrwawione wokół noska? Jutro spytam się o te "Twoje" leki mojego weta. Niestety jako, że tak późno Qua dostał Echinacee to nie bardzo będę widzieć rezultaty homeopatii na nim do jutra ale zawsze lepszy rydz niż nic.
Przed chwilą zastanawiałam się nad podaniem kroplówki, stwierdziłam, że trudno dzisiaj znowu będzie ale połowa dawki (tzn. dzisiaj w nocy) i rozmawiając z kumplem, który spytał się mnie czy śpię, co potwierdziłam skrupulatnie mówię, że mam dziwne sny - takie, ze z nim rozmawiam, że zastrzyk i kroplówkę kotu robię. Na co dostaję stwierdzenie,
"ten twoj kot to juz chyba sporo przechodzil, pewnie by nie zauwazyl jakbys mu na grzbiecie zamontowala smiglo". Oficjalnie chciałam poinformować, że śmigieł, płetw nie będę Grubemu montować.

I chciałam podziękować tufcio za sprowadzenie mnie na drogę normalności i wyjaśnienie mi jakie są normy mocznika, bo ja już w panikę ogromną wpadłam przez pewne niedomówienie :oops:

A jak możecie posłuchać to polecam: http://gniewomir.pinger.pl/m/131004/Gin ... pinski--Ja


Dodane później:
Chory Kizi Mizi jak tylko rozesłałam łóżko na nie wskoczył. Chciałam zobaczyć jak zareaguje na podkołdrowe potwory. Quazi 1, Podkołdrowe potwory - 0, upolowane, zamordowane. Po tym wielkim czynie podszedł do misek i usiadł przed nimi. Myślałam, że chce pić. Nie chce no to się zastanowiłam podsuwam suche, to nie to. No to został tylko Whiskas mokry, to jest raczej niezjadliwe sądząc po reakcji Pana Bezy (mądry chłopak!). Myślę, dorzucam suche do michy, tym razem Royal Canin dla wybrednych kotów (tak, tak to wpływ mojej mamy zlokalizowany u mnie w pokoju razem z 3 innymi paczkami jedzenia :roll: ) no i wybredna kizia mizia zjadła. Nie dużo, troszeczkę ale serce rośnie jak słyszę to chrupanie.

PS. Jak to możliwe, że jak śpię z homo sapiens sapiens osobnikiem męskim to wychodzi tak, że cała kołdra w pewnej chwili jest moja. Jak śpię z Felis silvestris catus płci męskiej, ten układa się w najdziwniejszym miejscu, czyli na środku łóżka na najczęściej zmiętej kołdrze i jak się budzę to jestem w wybitnie niewygodnej pozycji, za to Felis silvestris catus dalej leży jak leżał?

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 04, 2008 7:24

Malati, ja odkryłam Euphorbium, o którym pisze psiokot, u mojej koleżanki, która ma chorujące dziecko w wieku żłobkowym - i to jest podobno super rzecz.
a teraz właśnie Bobek nie daje mi nic napisać, kocia mać ;)

gosiar

 
Posty: 5132
Od: Sob paź 29, 2005 12:30
Lokalizacja: WARSZAWA

Post » Wto mar 04, 2008 11:24

Zapisane ;)

A to ma działanie wzmacniające tak?

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 04, 2008 11:49

To jest na katar :)

gosiar

 
Posty: 5132
Od: Sob paź 29, 2005 12:30
Lokalizacja: WARSZAWA

Post » Wto mar 04, 2008 11:58

A to nie! Kataru się prawie pozbawiliśmy, musimy teraz kota wzmocnić i będzie ok. Widzę dużą poprawę po tych homeopatycznych lekach. Co prawda Quazi spał do, no do teraz, ale teraz prawie całą michę jedzenia suchego zjadł. A w nocy kotek oczywiście ułożył się na środku łóżka. Postanowiłam go sposobem wziąć coby nie być frajerem niedospanym. Niby z wielkiej potrzeby wzięłam Pana Beze na ręce, wyściskałam, wycałowałam, sama się położyłam... czy raczej właśnie kładłam dalej go trzymając, żeby umieścić go w jakimś strategicznym miejscu. W tym momencie kładzenia Pan Beza zrobił hop, hop zakończyło się miękkim lądowaniem na podusi. Zaraz po wylądowaniu w całym pokoju rozległo się donośne mrrr mrrrr mrrrr :roll: bardzo chłopiec był zadowolony z nowej miejscówki :twisted:

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 04, 2008 13:21

Kochana - to jest nic :)
Mój Ernest od 3 dni sypia na mojej poduszce, a ponieważ kładzie się przede mną, to jak przychodzę - miejsce już zajęte. Tak więc potulnie kładę się obok, no i obrazek łóżkowy wygląda tak: prawa strona łóżka - TŻ, środek zachodzący na stronę lewą - nasz kot rozwalony na mojej poduszce, brzeżek lewej strony łóżka - ja na dodatkowej podusi :twisted:
Ale kiciuś się wysypia, a my oboje w nocy na macanego go głaszczemy, za co jesteśmy obdarzani pięknym mruczeniem :D

tufcio

 
Posty: 1691
Od: Nie paź 01, 2006 13:21
Lokalizacja: dzieciństwo-Biłgoraj, młodość-Wrocław, aktualnie-Warszawa, docelowo-...?

Post » Śro mar 05, 2008 10:06

tufcio nie ma to jak kot pan i władca poduszki :roll: Mój niezwykły spryt w walce ze spaniem na środku łóżka opłacił się! Wczoraj Qua ułożył się tak, że było mi niezbyt wygodnie ale dało się spać. Już zasypiałam kiedy nagle usłyszałam hałas, powierzchnia koło mojej głowy zafalowała poczułam czyjś wąs na moim poliku i ten ktoś ewidentnie do mnie się przybliżał. Kiedy był już wystarczająco blisko z mordelki wydarło się "mmrrriaau". Oczywiście chodziło o zwolenienie poduszki, bo jednak za dużo miejsca zajmowałam i Grubemu mogło być trochę niewygodnie gdyby się na niej ułożył. No to przeniosłam się na Jaśka. Można powiedzieć, że wychowawczo odniosłam pełen sukces! Jestem świetnym trenerem - Qua przecież nie śpi na środku łóżka :roll:

Nie wierzę w żadne cudowne środki ale zaczęłam wierzyć w Echinacee w przypadku Quaziula. Jak wróciłam do domu oczka były zafaflunione, sam Qua troszkę osowiały. Podałam mu zastrzyk i rano duża, ogromna zmiana. Oczka piękne, w mordce znowu lepiej. Zobaczymy na ile ta poprawa ale chwilowo jestem zadowolona bo pojawia się światełko w tym wszystkim. Poza tym jak nie być zadowolonym jak ktoś, zwłaszcza taki przystojny królewicz budzi Cię co 15 minut sprawdzając czy na pewno śpisz i czy może jednak nie masz ochoty spać, albo chociaż pogładzić go... zamiast gładzenia wybierałam napełnianie michy co właśnie na 15 minut starczało i trzeba znowu było gładzić. Każdy ma swoje zachcianki ja przecież też czasami ośmielam się Pana Beze obudzić.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 05, 2008 16:06

Jeszcze tylko kilka wpisów i będziemy mogli zamknąć ten wątek. No więc idąc za hasłem liczy się ilość a nie jakość dzisiejsze zdarzenie pragnę opisać. Czyli o tym jaki sposób na popełnienie samobójstwa upatrzył sobie Pan Beza. Sposób niezwykle pomysłowy i dość spektakularny. Skończyłam pisać artykuł i postanowiłam zaczepić Pana Beze odpoczywającego sobie pod kocykiem. Spod kocyka go wyciągnęłam, naiwnie wierząc (jeszcze), że nawet zadowolony z tego jest. Wzięłam na kolana i tutaj już powinnam zacząć się niepokoić, bo Qua zamiast się zwinąć w kłębuszek leżał rozwalony. Usiadłam i kot na tych kolanach nijak mi się nie mieścił wystając to tu, to tam. Właśnie gładziłam go po pysiu kiedy krytyczny moment samobójstwa się zaczął. Qua wyciągnął się cały łapeczki jeszcze do przodu wyrzucając. Gruby brzucho sprawił że nie spadł ale gdyby nie moja interwencja to poleciałaby ta mała głowa w dół. Głowa nie poleciała ale powiem szczerze, że kiedy jest bezwładna to to jest bardzo ciężka mała głowa.

I kataru już dużo mniej, oczka lepsiejsze, wokół noska już brak glutów, mordeczka nie utytłana wokół brązem...

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 06, 2008 9:27

Jak huśtawka zdrowotna to huśtawka. Po wczorajszym niesamowitym wieczorze z biegami, wpychaniem się do Pampalunicy do mieszkania, jedzeniem w ilościach XXL dzisiaj znowu kryzys. Oczka zafaflunione, nosek zaglucony i zakrwawiony. Ale spokojnie leczymy, czy raczej czekamy na poprawę, która musi przyjść, innej opcji nie ma. Oczywiście noc Pan Beza spędził ze mną na samym środku łóżka. Ja wstałam, on też wstał i przeniósł się pod kocyk :roll: jakby nie mogło być odwrotnie.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 06, 2008 14:15

Wszystko wskazuje na to, że z Qua nie jest najlepiej i że nie będzie mu pisane zaśnięcie na zawsze na swoim własnym fotelu. To nic zrobimy wszystko co możemy żeby najgorszą decyzję jaką trzeba podjąć, podjąć jak najpóźniej i żeby Królewicz nie cierpiał.

Jak zyskamy pewność napiszę coś więcej o tym, jutro zbadamy mocz, a mimo wszystko maly gagatek leży u mnie na kolanach i mrukoli sobie głośno.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 06, 2008 14:26

Malati pisze:Wszystko wskazuje na to, że z Qua nie jest najlepiej i że nie będzie mu pisane zaśnięcie na zawsze na swoim własnym fotelu. To nic zrobimy wszystko co możemy żeby najgorszą decyzję jaką trzeba podjąć, podjąć jak najpóźniej i żeby Królewicz nie cierpiał. Jak zyskamy pewność napiszę coś więcej o tym, jutro zbadamy mocz, a mimo wszystko maly gagatek leży u mnie na kolanach i mrukoli sobie głośno.

Malati ... zaniepokoiłaś mnie nie na żarty :|
Kciuki mocne. I ogon zawiązany.
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu. [M. Bułhakow]

Myszeńk@

 
Posty: 6257
Od: Pon lis 13, 2006 10:19
Lokalizacja: Łódź - okolice Parku Staszica :-)

Post » Czw mar 06, 2008 16:18

Myszeńk@ pisze:
Malati pisze:Wszystko wskazuje na to, że z Qua nie jest najlepiej i że nie będzie mu pisane zaśnięcie na zawsze na swoim własnym fotelu. To nic zrobimy wszystko co możemy żeby najgorszą decyzję jaką trzeba podjąć, podjąć jak najpóźniej i żeby Królewicz nie cierpiał. Jak zyskamy pewność napiszę coś więcej o tym, jutro zbadamy mocz, a mimo wszystko maly gagatek leży u mnie na kolanach i mrukoli sobie głośno.

Malati ... zaniepokoiłaś mnie nie na żarty :|
Kciuki mocne. I ogon zawiązany.


Nie strasz nas kobieto :(
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw mar 06, 2008 16:39

Ojjj przepraszam :oops:
Pojawiło się kolejne podejrzenie ostrej niewydolności nerek u Quaziego więc się załamałam troszeczkę i bzdury powypisywałam. Zwłaszcza że pojawiło się w połączeniu z okrwawionym nosem w wyniku nawrotu kataru. Same czarne myśli mnie naszły. Tak wiem, momentami powinnam mieć zakaz dotykania komputera. Niedługo jedziemy do weta to zobaczymy jak on się na sprawę zapatruje.

Najchętniej bym to wszystko zignorowała, ale boję się, że jak to zignoruję to mogę przegapić coś w czym warto zacząć działać. Bądź człowieku mądry i pisz wiersze.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 06, 2008 19:38

Po wizycie u weta czuję się jakby ktoś wypompował ze mnie siły wszelakie. Na ten tydzień o ile Qua nie przestanie jeść, nie dostanie jakiegoś straszliwego ataku czy czegokolwiek innego nie idę do żadnego z wetów. Po obejrzeniu wyników rozpoczął rozmowę na temat życia i śmierci, generalnie mająca na celu uświadomienie mi, że być może już niedługo powinnam podjąć decyzję o uśpieniu Qua. Rozmowa była delikatna ale nie napełniająca optymizmem...
Na razie tydzień kroplówek przed nami, zobaczymy co dalej. Ja niestety widziałam dzisiaj dziąsła Pana Bezy, wyglądają straszliwie. Tak jakby w każdej chwili miały zacząć krwawić... znowu. Szukam nadal dobrego, bardzo dobrego weta w naszym pięknym mieście.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości