MaryLux pisze:Okrzyczę Kociamę, wczoraj rozmawiałyśmy, obiecała wkleić

Psot
Psotusiu Kochany,własnie sie wczoraj zabierałam do wklejania i prąd wyłączyli
Poszłam spać bardzo rozwścieczona
a przeciez Ci obiecałam
Pigułka
Po tych wszystkich ceremoniach Pańcia przebrała się i zrobiła sobie kawę. Pańcia miała ileś tam foteli, ale kiedy chciała wypić kawę, to siadała wprost na podłodze, a obok siebie stawiała filiżankę z brązowym, gorącym płynem, który nazywała kawą.
Psotek
Kiedy już Pańcia się rozsiadła na podłodze, my oboje wchodziliśmy jej na kolana i mruczeliśmy z zadowolenia. Oczywiście to ja byłem lepszy niż Pigunia jeśli chodzi o mruczenie. Tylko że ja nie zawsze miałem ochotę prezentować wszystko, co potrafię. A Pigunia chętnie mruczała i robiła w tym spore postępy. Pańci też się podobało jej mruczenie.
W końcu zrobiło się trochę późno. Poznałem to po tym, że znów byłem okropnie głodny. Pańcia też chyba zgłodniała, bo wstała i poszła do kuchni. Najpierw umyła nasze naczynka i podłogę, żeby nam było przyjemnie jeść.
Jak to dobrze, że Pańcia była taką samą czyścioszką jak my! Przed każdym wspólnym posiłkiem – rano i wieczorem – myła nie talerzyki, ale i podłogę w kuchni. Więc było nam miło jeść w takim czystym otoczeniu. Tzn. jadłem ja i Pańcia, każde ze swojego talerzyka, a Pigunia wolała znów zostać na fotelu. Więc kiedy już zjedliśmy, poprosiłem Pańcię, żeby zaniosła jedzonko Piguni do pokoju. A potem dopilnowałem, żeby moja nieśmialotka się najadła. Nie rozumiałem, dlaczego ona się wstydzi jeść, ale ona taka już po prostu była i już.
Pigułka
Jak to dobrze, że Psotek się ze mnie nie śmiał. Ja po prostu jeszcze się nie oswoiłam z nowym domem, więc bałam się odchodzić za daleko od naszego łóżeczka, żeby się znowu nie zgubić. I jeszcze tęskniłam za Mamą i Olą, choć u Pańci nie było mi przecież źle.
Psotek
Po kolacji Pańcia jeszcze raz sprzątnęła naszą toaletę, a potem poszła się umyć. Jakie to dziwne swoją drogą – my potrafiliśmy się umyć cali, używając do tego tylko naszych języczków i łapek, a ludzie wchodzili do łazienki, odkręcali kran nad takim specjalnym naczyniem, które się nazywało wanna, potem wchodzili do niego i polewali się cali wodą. Potem zanurzali w tej wodzie mydło i się nim smarowali. I potem je od razu spłukiwali. Już kiedyś Pigunia zauważyła, że to bez sensu. I chyba miała rację. No ale ludzie są dziwni, żaden kot ich nie zrozumie. A na koniec Pańcia się wysuszyła takim miękkim materiałem, który się nazywał „ręcznik”. Ależ to głupie! Przecież jak to się nazywa ręcznik, to powinno służyć do suszenia tylko rąk, a Pańcia nim wytarła całą siebie!
I potem się ubrała w jakieś śmieszne ubranko, którego używała tylko do spania. Zupełnie nie rozumiem, po co to zrobiła. Przecież mieszkała tylko z nami, więc czego się wstydziła? Jeszcze mogę zrozumieć Olę. Ona się ubierała nawet do spania, bo mieszkała z bratem i rodzicami, a oni nie musieli oglądać wszystkiego, co miała. Ale przecież Pańcia mieszkała tylko z nami, więc nie musiałaby się wstydzić. No ale może jej było cieplej w tym ubranku... W końcu ona nie miała takiego ciepłego futerka jak ja.
Pigułka
Po kąpieli Pańcia weszła do łóżka i znów zaczęła coś czytać. Psotek postanowił poskakać po jej łóżku i namówił mnie, żebym mu towarzyszyła. Zgodziłam się, bo nie chciałam być gorsza. I okazało się, że Pańci to wcale nie sprawia przykrości. Czasem nawet przerywała czytanie, żeby nas poobserwować. I powiedziała, że lubi na nas patrzeć, jak się bawimy i szalejemy. I że martwiłaby się, gdybyśmy cały czas leżeli jak grzeczne koty, bo to by znaczyło, że jesteśmy chorzy. Nie wiedziałam, o co chodzi z tym całym chorowaniem, ale to chyba coś złego, skoro Pańcia nie chciała, żeby nas to spotkało.
Psotek
Następny dzień – on nazywał się podobno wtorek – wyglądał prawie tak samo. Rano Pańcia przygotowała śniadanko dla nas wszystkich, a potem wspólnie celebrowaliśmy picie kawy. Pańcia wypiła aż dwie filiżanki tego, a my przymilaliśmy się do niej.
Kiedy Pańcia już poszła do pracy, znów ułożyliśmy się obok siebie na fotelu – i przespaliśmy prawie cały czas oczekiwania. Tylko czasami się wybieraliśmy do toalety. A ja poza tym ze trzy razy pobiegłem do kuchni, żeby co nieco przegryźć. Pigunia nie chciała się kręcić po domu, kiedy nie było w nim Pańci. Dlaczego ona aż tak się tego bała? Nie rozumiem...
Pigułka
Pańcia nam zapowiedziała, kiedy wróci. Okazało się, że po raz kolejny dotrzymała słowa i przyszła trochę wcześniej niż zapowiedziała.
Psotek
Już kiedyś Ola mi tłumaczyła, jakie ważne jest dotrzymywanie słowa i punktualność. No i sama rzeczywiście dotrzymywała słowa i się nie spóźniała. Jak np. mówiła, że wróci o 17.30, to była najpóźniej o 17.30 i nie spóźniała się ani o minutę. I tak samo robiła Pańcia.
Pigułka
Pańcia się nie spóźniała, więc wiedziałam, że nie powinnam się o nią martwić do jakiejś godziny. A zanim zaczęłam się martwić, Pańcia już była z powrotem w domu. I znów się wszyscy bawiliśmy. Potem Pańcia podeszła do takiego czarnego, plastikowego pudła i dotknęła go palcem. I to pudło zaczęło gadać różnymi głosami i pokazywać różne kolorowe obrazy. Niektóre z nich się nawet ruszały. To chyba jakieś czarodziejskie pudło, skoro tyle rzeczy umie zrobić. A Pańcia jest chyba czarodziejką, i to bardzo silną, skoro umie to pudło zmusić do działania i robienia tylu dziwnych rzeczy! Jak dobrze, że Pańcia nas lubi! Inaczej chyba bym się bała u niej mieszkać, nawet z Psotkiem i całym tuzinem psiaków!
Psotek
Pigunia chyba myślała, że Pańcia jest czarownicą, skoro potrafi zmusić to pudło do robienia różnych rzeczy. Ale ja pamiętałem, że u Oli stało podobne pudło – i każdy człowiek mógł je zmusić do gadania i pokazywania różnych obrazów. Ono się nazywało telewizor i łapało różne sygnały z różnych miejsc świata. I z jednego miejsca łapało wiadomości z różnych części świata, z innego miejsca bajki, a jeszcze z innego – programy o kotach! I ludzie w telewizorze albo mówili po ludzku tak jak Pańcia, albo po anielsku, albo jeszcze inaczej. I Pańcia mogła jednym guzikiem kazać, żeby telewizor gadał o czymś, czego chciała posłuchać. A jak w ten sposób się nie zachowywał, to go Pańcia wyłączała, też jednym guzikiem. I nie było w tym żadnej magii, tylko dotykanie palcem i już. Pamiętałem, co mi kiedyś Azorek opowiadał o telewizorach. To są po prostu najzwyczajniejsze w świecie maszyny, które muszą słuchać ludzi.
CDN.
Pozdrawiamy Wszystkich serdecznie