uff wrocilismy
baaaaardzo Wam wszystkim dziekuje za kciuki
czekalismy pod gabinetem ponad 40 minut, bo pan doktor przeprowadzal zabieg. Chodzilismy po okolicy i Skipi zmeczyl sie ciaglym spacerowaniem, zatrzymywal sie i nas zaczepial, ciamkajac nasze dlonie
po wejsciu do gabinetu udawal aniolka

, kaganiec mu sie wcale nie podobal
widac bylo, ze sie troche bal, ale nie bylo nawet sladu po poniedzialkowej agresji....
biedaczek troche sie trzasl po wstawieniu na stol, ale dzielnie zniosl przeciecie i wyjecie szwow
a na koniec, kiedy jeszcze rozmawialismy z wetem, sam zdjal sobie zapiety kaganiec
