kociaste świętują swój dzień dając mi odpocząć... wyjąkowo grzeczne i spokojne dziś są... Tarusia ma problemy z trzymaniem moczu podczas snu - tak mocno dziś zasnęła w tapczanie, że jak przyszła w którymś momencie do kuchni to cały bok miała mokry, a kołderka na której spała też mokra... apetyt znowu byle jaki...
Zetka apetyt ma dobry, oddycha dalej chrapliwie, oczko lepiej...
Faworek bawi się z Teklą... panna już w zasadzie nie syczy, jeżeli nie brać jej na ręce...
Melisa w łazience jest kochanym kotkiem... krople Bacha znalezione i już zapodajemy...
Bazyl znaczy krzesła w kuchni... Grudzia oznaczyła worki z piachem całkiem jak kocur - stanęła tyłem, ogon do góry i strzelała moczem... Tara nie zawsze zdąża do kuwety... i podejrzewam Afi, że zostawia ślady mokre i grubsze...
Szarlotka przypomniała sobie jak fajnie jest na kolankach... jak miłe są całuski i baranki... jak fajnie w takich chwilach pomruczeć... ostatnio stale chce być na moich kolanach...
czeka mnie jeszcze kropienie oczu i tableta Faworka, kroplówka Tary, kropienie oczu Zetce... no i modlenie się na Tarusią, żeby zjadła saszetkę... awaryjnie surowe w lodówce jest...