malwino z czego się biorą niestety nie wiadomo. Następnym razem jak na Białobrzeską pojadę (oby nie za szybko) zrobię testy na białaczkę, nawet dzisiaj chciałam zrobić ale w całym tym zamieszaniu i wrzaskuństwie Grubego nie zdołałam tego wykrztusić (jeszcze jestem trochę oszołomiona po powrocie - wczoraj do 12stej na stoku byłam szalejąc, po 13stej wsiadłam w samochód z 2 przystankami przejechaliśmy 1200 km i przed 3cią byliśmy w domu. Nie mogłam spać bo zaczęła się burza, a jeszcze zwierzakami musiałam się nacieszyć i pobawić się z nimi. Obudziłam się o 7mej, mój kręgosłup umierał dzisiaj sobie dzielnie, no ale jak się nie chciało kolejnej operacji to się ma... sorry to ten tego no takie moje żale, czy raczej chwalipięctwo - no a o 9.20 byłam w samochodzie gnając z rozkrzykunionym kotem na Białobrzeską, gdzie dużo wcześniej byliśmy wciskając się jako pierwsi pacjenci. Się chciało, się ma). Możliwe, że teraz ja zawaliłam, bo odstawiłam interferon czy raczej przez wszystko wokół jakoś go podawałam jak nie trzeba, momentami zapominałam... jest hipoteza, że to wpływ tego i dlatego testy białaczkowe robić będę, chociaż żegnając się na Białobrzeskiej (z takim chłopcem miłym może kojarzysz, jeden, młody pomocnik weterynarzy, on mi też Grubego oddawał po operacji generalnie no znamy się) życzyliśmy sobie, żeby za szybko nie musieć się oglądać

po czym nastąpiło tłumaczenie, że w sensie nie personalnym ale Kota nad Koty to szkoda no więc...
Zmiany zapalne nawet nie wiem czy są na śluzówce, są jakby no na całych dziąsłach... czyli no chyba śluzówce. Niestety tego chyba nie da się wyczuć, a znam się jak Ty. Mam hipotezę, że to przez brak odporności, może coś tam jest niedoleczone, chociaż ja już gubię pomysły co robić, trochę bezradna się czuję, a nawet wielce co mnie strasznie frustruje. Za to dzisiaj odkrywam nowe talenty Grubego, czym mnie zszokował. Bo on raczej do kuchni nie chodził, bo po co? Jedzenie samo przychodziło do niego, zainteresowany też tym co tam się dzieje nigdy nie był. Dzisiaj po lekach, jest lepiej bo je, ale idealnie nie jest, bo widać, że go w mordeczce boli i je trochę mniej chętnie. Mama przyszła do nas i dała Qua mięsko, które ten mrucząc radośnie zjadł i jeszcze się wielce domagał, że chce dostać teraz natychmiast, a nie jak pokroję je mocniej. Więc dostał... chwila błogiego spokoju i odpoczynku. Siedzimy sobie dalej, ja czytam książkę. Nagle Gruby się zrywa biegnie pod drzwi, zerwanie nastąpiło w momencie w którym zaczęło się bicie mięsa przez mamę! Jak dla mnie to szok, bo nie myślałam, że on nawet rozpoznaje ten dźwięk. Jak tylko wbiegł podbiegł pod mamine nogi i sobie miauknął. Ma ukroiła mu kawałek, ja go skroiłam na mniejsze, a w tym czasie Jaśnie Królewicz próbował całego kotleta mięsnego upolować.
W poniedziałek postaram się czegoś więcej dowiedzieć, a na razie jeszcze osłonie Qua dostawać będzie Lakcid coby jałowy w pełni nie był.