Pan Kot u Modjeski. POJECHAŁ DO DOMU!!!! jupiiiiiii :-)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lut 11, 2008 16:06

To w sumie zawsze jest wielka niewiadoma... U Modjeski tych kotów jest dużo, możliwe, że tylko jeden towarzysz byłby dla Pana Kota odpowiedni. A jeśli Mała jest taka szalona, to może też być tak, że go rozrusza - u mnie takim rozrusznikiem okazała się Ochotka (wzięliśmy ją na tymczas latem zeszłego roku i tak u nas siedzi :wink: ). Ochcia rozruszała u nas młodych, ale statecznych, nieruchliwych chłopaków - oni chcieli tylko jeść, spać i przejść się do kuwety, jak ich przypili. Na początku ją gonili, ale tak im wskakiwała na głowy, tak ich podgryzała, wieszała się na nich, że w końcu ulegli i teraz z nią latają. Po prostu olewała ich syki i pacania, no i nie mieli wyboru, musieli się ruszyć. Może tak właśnie będzie z Panem Kotem? Bo tak myślę, że co innego, jak dorosły kot się naprzykrza tak dorosłemu kotu, a co innego, jak robi to zwariowany kociak...
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lut 11, 2008 16:18

Oby tak było, bo przed Małą nie ma ucieczki. Ale martwią mnie jej agresywne reakcje, kiedy coś nie idzie po jej myśli. Tak jak pisałam, nie wiem, czy to kwestia wieku czy charakteru. Nie chciałabym, żeby Pan Kot przypominał befsztyk (a tak wyglądają moje dłonie).
I w zasadzie nie wiem, czy można ją nazwać kociakiem - z oględzin mleczaków wynika, że ma 4 miesiące, ale jest naprawdę spora (nie wiem, czy to widać na zdjęciach na kocioblogu) i myślę, że wyrośnie na wielkoformatową pannicę.

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Pon lut 11, 2008 16:25

Mag pisze:Nie chciałabym, żeby Pan Kot przypominał befsztyk (a tak wyglądają moje dłonie).

O to bym się raczej nie martwiła, nie sądzę, żeby sobie na to pozwolił :wink:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lut 11, 2008 20:29

galla pisze:O to bym się raczej nie martwiła, nie sądzę, żeby sobie na to pozwolił :wink:

Ale ona sobie nie pozwoli, żeby jej ktoś nie pozwalał i może z tego wyjść kłębowisko, które będę rozdzielać szczotką. Mimuś ma dwa tryby - bawić się razem i przytulać się razem - bo jeśli nie, to ciach ząbkami. W zasadzie to ja nie mam nic przeciwko temu, żeby była tak rozpuszczona i żeby jedyną niedogodnością pozostało dla niej zamykanie w kuchni, kiedy przychodzi moja rodzicielka.
Wkrótce powinni nas odwiedzić znajomi ze swoim niespełna rocznym łobuziakiem, to zobaczę jak się zachowuje. Jak dotąd bliższy kontakt miała tylko z białobrzeskim Muńkiem i wcale jej nie przeszkodziło, że ją osyczał, przeciwnie, rwała się do niego co sił.

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Wto lut 12, 2008 10:27

Ja myślę, że nie ma co gdybać. Trzeba zaryzykować i już.
Postaram się jak najszybciej umówić Pana Kota na Białobrzeskiej. Nie ukrywam, że liczę na pomoc finansową Mag, Zrobimy badanie i będziemy mieć jasność w sprawie. Mam nadzieję, że Pan Kot trafi do Mag jeśli badanie wyjdzie optymistycznie.
Przyznam się, że dziś trochę optymistyczniej patrzę na kontakty Pana Kota z innymi futrzastymi. Myślę sobie, że czas zagoi rany i w końcu i on przekona się, że drugi kot to nie konkurencja tylko partner. :roll: Wczoraj Pan Kot spał na kanapie obok Burasia. :) Nie dotykały się ale były "w zasięgu" łapy. Więc są już jakieś postępy.

Mag, jeżeli coś się nie uda, to zgodnie z zasadami adopcji Pan Kot zawsze może do mnie wrócić. Poza tym uważam, że kiciuś nie powinien mieszkać w domu wychodzącym niezależnie od tego, co on sam sądzi na ten temat. :twisted:

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Wto lut 12, 2008 10:53

Mag pisze:Mimuś ma dwa tryby - bawić się razem i przytulać się razem - bo jeśli nie, to ciach ząbkami.

OT :wink:
Mag, przeczytaj rady Monostry w wątku Klub Gryzeld
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 10985
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

Post » Wto lut 12, 2008 23:06

Modjeska pisze:Ja myślę, że nie ma co gdybać. Trzeba zaryzykować i już.
Postaram się jak najszybciej umówić Pana Kota na Białobrzeskiej. Nie ukrywam, że liczę na pomoc finansową Mag, Zrobimy badanie i będziemy mieć jasność w sprawie. Mam nadzieję, że Pan Kot trafi do Mag jeśli badanie wyjdzie optymistycznie.
Przyznam się, że dziś trochę optymistyczniej patrzę na kontakty Pana Kota z innymi futrzastymi. Myślę sobie, że czas zagoi rany i w końcu i on przekona się, że drugi kot to nie konkurencja tylko partner. :roll: Wczoraj Pan Kot spał na kanapie obok Burasia. :) Nie dotykały się ale były "w zasięgu" łapy. Więc są już jakieś postępy.

Mag, jeżeli coś się nie uda, to zgodnie z zasadami adopcji Pan Kot zawsze może do mnie wrócić. Poza tym uważam, że kiciuś nie powinien mieszkać w domu wychodzącym niezależnie od tego, co on sam sądzi na ten temat. :twisted:

Dobrze, że ktoś za mnie decyduje, bo jako doświadczona panikara już umieram ze strachu. Nie wiem, już czy to panika czy intuicja (która notabene jest na ogół trafna). Jak sprawdzić, który kuperson czyj, kto zjadł ile, czy nie podjadł drugiemu - przy saszetkach będę, ale suche stoi cały czas. Aaaa, byłabym spokojniejsza mając dwa młodziaki :( Buraś pewnie jest duży i ceni sobie spokój. A tornado mi się właśnie przewala po mieszkaniu potwornie znudzone, bo już zna każde miejsce i każdą zabawę, a tu żadnych nowych bodźców. Ona go zamęczy :(
[głęboki oddech]
Modjesko, czy chcesz zrobić od razu elisę i pcr? Bo może najpierw elisę? Jeśli na Białobrzeskiej (nie masz bliżej do lecznicy sggw?) to jutro tam będę po saszetki dla małej i opłacę elisę (na pcr muszę zrobić przelew z konta, do którego nie mam karty). Bo może po wyniku elisy (z całą pewnością negatywnym) zechciałabyś do nas z Panem Kotem zajrzeć (mieszkamy 15 minut na piechotę od lecznicy)? Zobaczysz doświadczonym okiem jak na siebie zareagują - ja wiem, że dla Pana Kota będzie to stres i może uciec albo od razu dać jej po pyszczku, ale może da się coś powiedzieć o rokowaniach na przyszłość.

Hana - dzięki za linka. Sama nie wiem, czy reagować ostro czy bagatelizować. Agresja pojawia się tylko, kiedy Mimbelot się złości, w zabawie chowa pazury, kiedy paca po twarzy. Póki co ślepą furię rozładowuję machając jej kijkiem z piórkami, aż się wylata, natomiast kiedy gryzie bo marudzi, to biorę na ręce, żeby leżała na grzbiecie i podstawiam po pyszczydło ogon - gryzie go, a potem zaczyna myć i generalnie się uspokaja. Ale może powinnam bardziej twardo okazać kto jest górą w stadzie, bo jeśli będzie tak dalej rosła, to mogę być zdana na łaskę czarnej pantery ;)

O, właśnie przyszła na swój kocyk koło monitora i całkowicie na zimno zaczęła mnie gryźć, sprawdzając jak zareaguję. Przyciśnięta za kark, capnięta za kark, zrzucona z biurka jeszcze bardziej się nakręcała - tak jak w przypadku opisanym przez Galleanę. Ja wiem, że kota mi się nudzi, nawet z nami się już niechętnie od pewnego czasu bawi, bo to ciągle to samo; biega po domu i jękoli. Powiedzcie mi szczerze, czy ja mając na względzie dobro kota, którego już mam - nie powinnam tak nieco wyrachowanie dobrać drugiego kota pod nią? Bardzo mi leży na sercu dobro Pana Kota, ale Mimblozy jeszcze bardziej. To chyba jej powinnam znaleźć nowy dom, taki w którym mogłaby wychodzić na dwór i dać upust swojej potrzebie odkrywania :cry:

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

Post » Wto lut 12, 2008 23:29

Mag - nie panikuj :wink:
Pan Kot zamęczyć się nie da, koty potrafią sobie ustalić między sobą co i jak.
Co do ewentualnych starć na początku - to nie ma co reagować, chyba, że się leje krew. Koty na siebie syczą - nawet jak się przyjaźnią, a rzadko się zdarza, żeby nie było syków na początku. Moje są ze sobą już dość długo, a jak któremuś się nie podoba to, że któryś właśnie mu wsadza łeb do miski albo przerywa drzemkę to syk się z czeluści gardlanych dobywa. Najczęściej obsykiwana jest Ochcia, bo to ona reszcie nie daje spokoju, ale ona to koncertowo olewa i kontynuuje to, co sobie zamierzyła i w końcu nawet najbardziej zaspany i wkurzony kot zaczyna się z nią kotłować. Właśnie w tym momencie poderwała do biegu tych, co nie chcieli biegać, dopóki ona nie przyszła - właśnie we trójkę biegają. Może Mimbelot też tak zmusi Pana Kota do ruchu? Nie dając mu wyboru? :lol:

Co do przyjścia na chwilę na próbę - to, moim zdaniem, nie ma sensu. Koty potrzebują czasu, by się do siebie przekonać i w zasadzie nie ma szans, żeby w pół godziny móc powiedzieć, co będzie za miesiąc. Bo najbardziej prawdopodobna reakcja to syki, chodzenie z brzuchem przy podłodze, warczenia, pacanie się po tyłkach i głowach. Może się wydać, że nic z tego nie będzie, a to nieprawda, bo po jakimś czasie może być bardzo fajnie. Nasz Klemens obraził się na nas na dwa tygodnie (syczał i chciał nas gryźć), za Ochotką latał i wyglądał jakby ją chciał zjeść, syczał na nią, pacał ją, nie dawał jej się ruszyć, był wściekły (chociaż krzywdy jej nie robił, ale miło nie było). A teraz - wielka miłość i przyjaźń.
Trzeba pamiętać o jednym - koty potrzebują czasu. I nie można się zrażać, jeśli po kilku dniach nie patrzą na siebie przyjaźnie, bo to na ogół zupełnie nie ma przełożenia na przyszłość.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lut 13, 2008 1:05

Mag pisze:Dobrze, że ktoś za mnie decyduje, bo jako doświadczona panikara już umieram ze strachu. Nie wiem, już czy to panika czy intuicja (która notabene jest na ogół trafna).


Mag, jeśli masz tyle wątpliwości i przeczucie, że są one jak najbardziej uzasadnione, to ja Cię nie mam absolutnie zamiaru "ubierać" w Pana Kota. W żadnym wypadku nie zdecyduję niczego za Ciebie. Po prostu stwierdziłaś, że warunkiem do rozmowy o adopcji Pana Kota jest negatywny wynik PCR. Dlatego chcę zrealizować to badanie. Będzie jesność w sprawie.

Mag pisze:... Aaaa, byłabym spokojniejsza mając dwa młodziaki :( Buraś pewnie jest duży i ceni sobie spokój. A tornado mi się właśnie przewala po mieszkaniu potwornie znudzone, bo już zna każde miejsce i każdą zabawę, a tu żadnych nowych bodźców. Ona go zamęczy :(
[głęboki oddech]


Tak może być, choć niekoniecznie. Moje tymczasy też wściekały się jako maluchy a teraz bawią się dużo spokojniej. Jeśli wolałabyś młodsze towarzystwo dla małej, rozumiem. Mogę Ci nawet coś zaproponować z zalesiowego zestawu.

Mag pisze:Modjesko, czy chcesz zrobić od razu elisę i pcr? Bo może najpierw elisę? Jeśli na Białobrzeskiej (nie masz bliżej do lecznicy sggw?) to jutro tam będę po saszetki dla małej i opłacę elisę (na pcr muszę zrobić przelew z konta, do którego nie mam karty). Bo może po wyniku elisy (z całą pewnością negatywnym) zechciałabyś do nas z Panem Kotem zajrzeć (mieszkamy 15 minut na piechotę od lecznicy)? Zobaczysz doświadczonym okiem jak na siebie zareagują - ja wiem, że dla Pana Kota będzie to stres i może uciec albo od razu dać jej po pyszczku, ale może da się coś powiedzieć o rokowaniach na przyszłość.


Taka wizyta nic nie da poza zdenerwowaniem obu kotów. Nie widzę zresztą możliwości wożenia (nie obraź się Mag) Pana Kota po narkozie "po kominkach". Poza tym pamiętaj, że Pan Kot jest ciągle jeszcze rekonwalescentem, sporo śpi i wcale się nie bawi, co nie znaczy, że zabaw nie lubi. Po prostu teraz ma inne priorytety. Wolniutko przybiera na wadze ale myślę, że formę osiągnie dopiero w czasie wakacji.

Mag pisze:Powiedzcie mi szczerze, czy ja mając na względzie dobro kota, którego już mam - nie powinnam tak nieco wyrachowanie dobrać drugiego kota pod nią? Bardzo mi leży na sercu dobro Pana Kota, ale Mimblozy jeszcze bardziej. To chyba jej powinnam znaleźć nowy dom, taki w którym mogłaby wychodzić na dwór i dać upust swojej potrzebie odkrywania :cry:


Mimbloza jest już Twoja i za nią jesteś odpowiedzialna. Dom wychodzący dla takiego pędziwiatra jest zagrożeniem.

Mag, odnoszę wrażenie, że adopcja Pana Kota bardzo komplikuje Ci sytuację i właściwie chętnie byś się z niej wycofała, tylko uważasz, że nie bardzo wypada. ALE WYPADA I NALEżY JEśLI Są KU TEMU POWODY.
Jeśli gotowa jesteś mimo wszystko zaryzykować adopcję Pana Kota, proszę bardzo. Piszę zupełnie świadomie "zaryzykować", bo widzę, że się tego okropnie boisz. Też to rozumiem.
Chciałabym jednak Cię prosić o sformułowanie jasnego stanowiska. To wiele znaczy przede wszystkim dla mnie i dla osób, które będą mu szukały domu.

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Śro lut 13, 2008 20:33

:( Dziś nie zadzwoniłam na Białobrzeską.

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Czw lut 14, 2008 17:38

Jesteśmy zapisani do dr Jagielskiego na 22 lutego na godz. 19.30

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Czw lut 14, 2008 22:20

Czy powinnam jeszcze raz powtórzyć test ELISA?

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Pt lut 15, 2008 1:05

Ja bym już chyba nie powtarzała - szkoda kasy, skoro i tak PCR będzie, a w nim wszystko wyjdzie (to znaczy ma nic nie wyjść!) :wink:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lut 15, 2008 10:35

Tak mi się wydawało ale Mag wspominała o zrobieniu testu, więc pytam na wszelki wypadek.

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Pt lut 15, 2008 11:11

Przepraszam za zwłokę, miałam trzydniową migrenę, że aż marzyłam o gilotynie :evil:
O elisie wspomniała dr Uznańska - podejrzewam, że gdyby wyszła dodatnio, to pcr byłby zbędny.
uważam - nie, za mało wiem na ten temat - wydaje mi się, że dla Mimbli najlepszy byłby kot w jej wieku. Być może sugeruję się moją koleżanką, która wzięła dwa maluchy ze schorniska - razem broiły, razem dorastały.
Nie to, że "wypada", ile... to skomplikowane. Pan Kot został mi "zadecydowany", potem oddecydowany, potem znowu zadecydowany. Chcąc nie chcąc jego losy jakoś zostały z naszymi związane i czuję się, hm odpowiedzialna? zobligowana? Nie jest to wyczekany i wymarzony kociasty, ale nie musi być - czasem los coś dziwnie plecie nam za plecami, a potem się okazuje, że absolutnie miał rację. Myslę sobie, co by to było, gdybyśmy nie wzięli Sfinksa, który okazał się przecież tak dla nas ważny, dużo ważniejszy niż sie spodziewaliśmy. Być może pomiędzy nami a Panem Kotem też szykuje się tak mocna więź.

Wszystko powyższe i tak nie ma znaczenia :( Dobiłam się wczoraj do szanownej firmy, dla której ostatnio robię zlecenia i dowiedziałam się, że opóźnienia w płatności to nie przypadek ani zagubiona faktura, jeno firma jest chwilowo niewypłacalna :evil: Tylko że nikt mi tego nie powiedział kiedy brałam kolejne zlecenie - nie mogę z niego zrezygnować, bo to się tylko przyczyni do jeszcze większej niewypłacalności i zmniejszy moje szanse na odzyskanie należności. A to oznacza 5 miesięcy bez przychodu i poważną utratę płynności, bo oszczędności już stopniały (a zusy muszę od tego miesiąca płacić już pełne) :evil: Niestety na pcr mnie obecnie nie stać i boję się nawet wziąć kociastego już zaszczepionego i wykastrowanego, bo nie wiem co dalej i czy na pewno damy radę. Pokryję tylko elisę, bo chcę chociaż tyle dla Pana Kota zrobić. I trzymać kciuki, żeby znalazł domek, bo nie wiem, kiedy mi się poprawi - następne zlecenie mogę wziąć najwcześniej za miesiąc, ale nielicząc niewielkiej zaliczki i tak zawsze jest płatne w 30 dni po wykonaniu roboty, a robota to minimum 2 miesiące. Chciałam takiej roboty to mam za swoje :evil:
Idę kląć dalej i rozpaczać nad ponownie odłożonymi na niewiadomo kiedy wymarzonymi wakacjami w Toskanii, jasna cholera szlag!

Mag

 
Posty: 138
Od: Pon sie 23, 2004 14:55
Lokalizacja: W-wa Ochota

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: pibon i 73 gości