Niestety conva jej wchodzi opornie. Troche popije troche nie, zdecydowanie lepiej smakuje o zgrozo whiskasowskie mleko kocie noi klara.
Ale bardzo wielkie dzięki.
Nie pisałam bo trochę się przechorowałam i między chorobą jeżdzeniem do koty a resztą rzecz nie było czasu.
Misia - bo tak woła na nią moja mama ma się dobrze. Nawet bardzo dobrze. Przeniosła sój kuper z legowiska w łazience na łóżko. Jednak często kiedy pojawia się ktoś nowy szybciutko myka do siebie do norki na ręcznik. Widocznie tam czuje się bezpiecznie.
Z dnia na dzień jak zdrowiała stawała się bardziej nieufna. Dzisiaj mogę powiedzieć że chyba nie była kotem kanapowym. Boi się gwałtownych ruchów, nowych osób, podniesionego głosu. Ma to też związek z tym ze ile razy ktoś do niej przychodzi to wiązało się to dla niej z bólem. A to krople do oczu a to zastrzyki. A antybiotyk znosi bardzo źle. Potrafi potem jeszcze godzinę leżeć i powarkiwać. Straszna złośnica jest!
Wczoraj dostała ostatni zastrzyk więc teraz nasza przyjaźń powinna kwitnąć. Zobaczymy..
Na razie wita przy drzwiach od pokoju w porach karmienia, i przychodzi poocierać się o nogi po jedzeniu. Kładzie się na łóżku ale w nogach - jest chyba nieśmiała. Mruczy bardzo przy głaskaniu i pomraukuje. Niedługo trzeba będzie usg w poszukiwaniu macicy zrobić noi zdjąć druty. Noga chyba się zrasta kotka coraz sprawniej się porusza i bardzo wysoko skacze jak na kota ze złamaną nogą..Kotka je od 2 dni zwykłą mokrą karmę - tzn nie rozrabianą w ciepłej wodzie.
Kotka trochę się nudzi..dużo siedzi sama. Cóż lepiej niż na dworzu i micha zawsze pełna i w dupkę ciepło..to jednak nie to samo gdyby miała stały dom i swojego człowieka. Może komuś burą kotkę?
A więc - przerujkowaliśmy się ostro i jesteśmy na proverze- zbieramy jeszcze ze 2 tygodnie siły na kastrację i zdjęcie drutów. Efekt tego taki że pod drzwiami do pokoju gdzie mieszka kicia stała przez tydzień kolejka kastratów;/
Oko, które było czarne od krwi wybarwiło się i jest ciemno pomarańczowe. źrenica jest zniekształcona i rozlana więc podejrzewam, ze na to oko widzi słabo. Ale drugie ma się świetnie.
Noga chyba się zrosła bo kotka skacze po parapetach i śpi na kaloryferze.
Nie ma czucia w lewym uchu. Mordka powoli obrasta futerkiem, zaokrągla się też i zaczyna wyglądać jak całkiem niezła klasyczna bura kotka z pomarańczowymi oczami.
już niedługo zamknę chyba ten wątek zrobię jej super fotki i zaczynamy ostro szukać domu. Kotka nie lubi być brana na ręce, ociera się o nogi i reagowała na trząchanie suchą karmą. Być może była dochodząca a może prysnęła komuś w rui. Mysle ze byla wychodząca bo przecież ten śrut. Przy kastracji okaże się czy miała kiedyś kociaki.
Pytałam w okolicy nikt nie szuka burego kota. Przez las za potrzebą mogła przejść kawał drogi..
To łazęga i nie nadaje się do domu wychodzącego:)
poprawka
wczoraj okazalo sie ze jedno oko - to chore- jest pomaranczowe a drugie zielone. to pewnie efekt urazu i obecnosci krwi. kotka melduje się tez na kolana niesmiało ale jednak uparcie:)
hej dzięki za troskę,
MISIA oficjalnie szuka domku, niestety chyba nie jest przebojem roku;/
kto by chciał burą kotkę i do tego dorosłą..a ona jest taka fajna naprawdę i taka wdzięczna..
oto fotki zaczynają się od zdjęcia jeszcze w czasie kroplówki i kiedy misia ma już pózniej zdjęty wenflon, zeszła trochę opuchlizna i zaczęła podczołgiwać się do miski - aż do dzisiaj kiedy właściwie zaczęła dobijać się do drzwi żeby wychodzić na mieszkanie do naszych kotów.
Jest bardzo łagodna to typ bojący się. Spotkała się z ofukaniem przez całą siódemkę moich rodziców.(tak napisałam jakbym miała siedmioro rodziców..) I nachalnością psa. Nie było tragedii.
Powiem więcej ona sie zachowuje jakby wiedziała co to lodówka i puszka z jedzeniem mimo ze nigdy jej nie pokazywałam. Po prostu skierowała kroki do kuchni i kiedy kręciłam się przy lodówce zaczęła miauczeć..jakby była stąd..
JEST SUPER KONTAKTOWA , bardzo pro ludzka, gadająca...doskonale nadaje się jako kot zarówno jeden jedyny jak i zaakceptuje inne koty. Myślę że dogada się z psem. Wydaje mi się że jest tez łatwo akceptowalna - skoro stado rodziców nie robiło histerii