Waniu przepraszam, że dopiero dziś odpowiadam, śledź paskudny mi nie zadziałał!
Szczurka była inwalidką, miała uraz poporodowy, w związku z tym ruszała się mniej sprawnie, bardzo się kiwając. Dzieciakom nie wolno było szczurka wyciągać samodzielnie, mogły go głaskać i brać na ręce tylko przy nas. Wcześniej mieliśmy myszoskoczki i tu zasada była taka sama, aczkolwiek bardziej z obawy by nie prysnęły gdzieś pod szafę
Ślimak i wij są Micha, on za tydzień kończy 7 lat i już wie co wolno a co nie. I przy Michale wolno ze ślimakiem i wijem bawić się Tubisiowi. Znaczy się zabawa polega na całowaniu w skorupkę pierwszego i budowaniu torów dla drugiego, tudzież noszeniu go delikatnie na rękach. Ja nadzoruję z daleka. Najchętniej bym to nadzorowała z sąsiedniego bloku, no ale niestety aż tak się nie da, musi mi wystarczyć inny pokój i poinformowanie: "mama nie wchodź, puszczamy Lilię"
Co do kotów to od początku chcieliśmy kota dorosłego i kocura, które jest ponoć lepszy dla dzieci niż kotka. Kocięta są delikatne, mogą być za delikatne dla żywego dwuipółlatka. Igulec pisała, ze Bonzo ma charakter co bardzo mi się spodobało, zależało mi by kot umiał wyznaczyć granice pacnięciem łapą, czy złapaniem zębami. Bo w taki sposób młodzi najszybciej się nauczą co wolno a czego nie.
Maciejka, kociak 7-mio miesięczny wzięty dla towarzystwa Bonziakowi miał być strachulcem i zwiewać przed dziećmi, co po kilku tygodniach okazało sie kompletną bujdą, bo ten głupol rozkłada się przed Tubisiem jak długi. A Bonzo patrzy na niego z politowaniem w oczach. No i Maciek nie udrapnie, ani nie ugryzie i jak ma dość pieszczot próbuje zwiewać, co czasem nie jest takie proste. I muszę interweniować, lub Misiek interweniuje. Ale młody nie ma jak się nauczyć, że kotek aż takiego głaskania nie lubi, bo durny kotek zwiewa, a po chwili przyłazi spowrotem i znowu wywala brzuch przed Tubisiem. I cała zabawa zaczyna się od nowa. Michu mówi o Maćku "kot o bardzo małym rozumku" co dość trafnie go opisuje

Ale Maciejka uwielbia Tubisia za dzikie galopady jakie ten wyczynia z myszką na wędce, za którą można równie dziko biegać. Bonzo oczywiście obserwuje to wszystko z politowaniem w oczach.
Z Bonzem dzieci zostawiam spokojnie, on jest zresztą taki terapeuta dziecięcy, jak się któryś uderzy, przewróci itp i zaczyna płakać, to natychmiast ma pocieszyciela przy sobie. Bonziak jest bardzo wrażliwy na dziecięce łzy. Ale jak ja się walnęłam tłuczkiem w palec i się spłakałam z bólu to nie raczył swych szanownych 4 liter z fotela podnieść
Ludziom z małym dzieckiem polecałabym właśnie kota dorosłego, takiego o którym wiadomo, że akceptuje dzieci i nie jest wobec nich agresywny (takiego też znałam, znajomi mieli). Ale też takiego który potrafi oddać. Tylko tu jest rola rodziców by samoobrony kota nie traktowali jako atak. Tubiś ma podrapane łapki, wie że ze swojej winy i od nikogo na współczucie liczyć nie może. Chciał ciągnąć Bonziaka za ogon mimo ostrzeżeń, to teraz ma.
A tak na marginesie, nie wyobrażam sobie trzylatka wyciągającego samodzielnie chomika z klatki, tak małe zwierzątka maluch może co najwyżej głaskać u rodzica na rękach, lub karmić przez pręty klatki.
Uff sie rozpisałam, mam nadzieję, że wyjaśniłam wątpliwości
