Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sty 31, 2008 11:48

I co dalej? Czy Kot spotka tych wszystkich, których ma w swoim pojemnym serduszku???

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw sty 31, 2008 12:13

Trinity36 pisze:Caty :love:

Dla Ciebie Obrazek



mlask, mlask...piekę własnie !
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw sty 31, 2008 12:19

Obrazek

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Czw sty 31, 2008 20:15

Caty, a gdzie dobranockaaaa? Pysie umyte, ząbki też...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw sty 31, 2008 20:59

no i wszystkie pączki już dawno zjedzone, a bajki nie ma :cry:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sty 31, 2008 21:05

Rozprostowałem grzbiet gotowy do skoku z pieca, ale coś zatrzymało mnie na chwilę.
- Zaczekaj – odezwał się wewnątrz mnie jakiś głos.
Znieruchomiałem. Światło w sypialni zapaliło się . Nauczyciel wszedł do kuchni i wyjrzał przez okno.
Zauważyłem sylwetkę człowieka jaskrawo odcinająca się od bieli śniegu i dającą jakieś znaki.
Nauczyciel cofnął się w głąb kuchni i sięgnął po palto.
Ale było już za późno.
Światła samochodu zatrzymującego się przed domem omiotły szyby i zalśniły w moich oczach.
Nauczyciel rzucił mi szybkie spojrzenie.
- Czekaj tu na mnie – powiedział. – Ja wrócę.
W tej samej chwili drzwi otworzyły się i do kuchni wszedł ktoś, kogo już zdążyłem poznać.
Oczy nauczyciela i barbarzyńcy spotkały się.
Znieruchomieli obaj na środku kuchni.
Czułem, jak barbarzyńca pachnie nienawiścią, a w moim gardle wzbierał pomruk, w którym mieszał się strach i wściekłość.
- Tylu ludzi przyszło tu dzisiaj żeby posłuchać opowiastki o jakiejś figurce…- powiedział barbarzyńca kalecząc język, który znałem.
Nauczyciel wzruszył ramionami.
- Co to za figurka – krzyknął.
- Gliniany kot – rzekł spokojnie nauczyciel.
- Gdzie żydowskie złoto ?
Ręka barbarzyńcy drgnęła.
Nie czekałem, aż uniesie się w górę, tylko jak kamień runąłem z wysoka prosto w twarz barbarzyńcy drąc pazurami skórę , na oślep i głęboko. Próżno próbował oderwać mnie od siebie krzycząc i miotając się po kuchni, czułem, jak jego zakrzywione niby szpony palce rwą moje futro, wykręcają uszy, trzymałem się go kurczowo dopóki starczyło mi sil. A kiedy rzucił mnie na podłogę i gdy potoczyłem się pod ścianę bezwładnie, jak szmaciana zabawka – w kuchni prócz nas nie było już nikogo.
W ostatniej chwili, nim dosięgnął mnie ciężki, podkuty but śmignąłem niby cień i wypadłem do parku. Skuliłem się w zaroślach próbując złapać oddech, przyciskając do śniegu obolałe ciało
Ból szarpał każdym kawałkiem mojej istoty, ale to nie było ważne.
Mój pan zdołał uciec i to ja go uratowałem !
Z wysiłkiem uniosłem głowę.
Złocista gwiazda płonęła wysoko na niebie, jej światło migotało w zwisających z dachu soplach, ślizgało się po szybach mojego domu.
Patrzyłem na nią szeroko otwartymi oczyma i czułem, jak powracają mi siły. A kiedy byłem w stanie podnieść się powlokłem się w stronę piwnicznego okienka.
- Cicho – szepnął ktoś niewidzialny, kiedy wsunąłem do środka głowę.
Rozejrzałem się dokoła, ale nikogo nie zauważyłem.
Najciszej jak się dało zeskoczyłem na podłogę i poszedłem w stronę schodów.
Cykanie zegara rozchodziło się echem po pustym domu.
Przeszedłem obok otwartej szafy omijając rozrzuconą bieliznę, spojrzałem na szuflady wyciągnięte do połowy z kredensu, i w każdej chwili gotów rzucić się do ucieczki obszedłem cały dom.
Mój pan zniknął, za to we wnęce stała gliniana miseczka wypełniona czymś białym.
- Mleko – pomyślałem.
Zapamiętałem, że mleko przynosiło się z obory, gdzie wolno przeżuwając trawę stała ciepła, łaciata krowa.
Przypomniałem sobie szarego kocura siedzącego w progu obory i śledzącego każdy ruch gospodyni.
Pochyliłem się nad miską.
On już wie – pomyślałem zanurzając pyszczek w misce. ”

Bajanna pokiwała głową.
- Już rozumiem – powiedziała – dlaczego prosił mnie, żebym nie opowiadała nikomu tej historii… ale widzicie, nie umiałabym jej napisać.
Molica przysunęła się do Wnuka.
- Babciu – odezwała się nieśmiało – a ten Werter ?
Babcia Tekla uśmiechnęła się .
- Może i cierpiał – odparła.
Oczy Molicy zalśniły za grubymi szkłami okularów.
- Czy to dlatego, że był Niemcem ? – zapytała.
Babcia Tekla pogłaskała policzek dziewczyny.
- Ależ dziecko, co też ci przyszło do głowy…ja po prostu całe życie kochałam…
Urwała i spojrzała na zegar.
- Późno już – powiedziała.
Oczy siedzącej na kredensie Miauliny zalśniły jak dwa drogie kamienie.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw sty 31, 2008 21:13

no proszę jaki dzielny i odważny nasz Kot!

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lut 01, 2008 11:13

Przerażające... Co się stało z nauczycielem i gdzie się znalazł gliniany kot :?: :?: :?: :?: Czy ten ktoś, kto ostrzegał Kota, to był ten bury kot - teraz zza Tęczowego Mostu :?: :?: :?: :?:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt lut 01, 2008 18:58

Opowieść piętnasta


„ Wylizałem miseczkę do ostatniej kropli i natychmiast wypełniła mnie błoga senność. Na zewnątrz było jeszcze ciemno, ale byłem tak bardzo zmęczony…głowa ciążyła mi jak kamień, a gdzieś w środku od czasu do czasu odżywał ból. Wsunąłem się głębiej w swoją wnękę, gdy nagle znowu usłyszałem głos :
- Nie tutaj, nie tutaj. Idź, ukryj się. Ukryj się gdziekolwiek. Oni myślą, że w tobie ukryta jest informacja o skarbie….o złocie…rozbiją cię na drobne kawałeczki, a chyba nie chcesz…
Tajemniczy głos nagle zamilkł.
- Kim jesteś ?– zapytałem.
W ciemności ktoś cicho roześmiał się.
- Twoim opiekunem. Opiekunem tego domu, tego miasta. Czuwam.
Glos był miły i łagodny.
- Czy mogę cię zobaczyć ? – spytałem nieśmiało.
- Nie możesz – odparł Głos.
- Boisz się … - powiedziałem cicho.
- Nie – zaprzeczył Głos. – Czego miałbym się bać ? Taki czas, że baśnie siedzą w ukryciu…Ale kiedyś na pewno poznasz mnie, obiecuję.
Na sztywnych, zmęczonych łapach zeskoczyłem na podłogę i rozejrzałem się dokoła.
,- A mój pan ? – nie chciałem dać za wygraną.
- Jest bezpieczny – odparł Głos. – Jest już daleko stąd.
Poczułem nagły, nieprzyjemny chłód tam, gdzie poruszał się malutki zegarek.
- Więc …znowu jestem sam ? – pytanie z trudem przeszło mi przez gardło.
- Tego nie potrafię ci powiedzieć – odparł Głos. – Las, on jest w lesie…
Nie trzeba było mi powtarzać dwa razy. Ciemną kreskę lasu widziałem z okna kuchni i pomyślałem, że jeżeli tylko się pospieszę, to zdążę dobiec do lasu przed świtem.
Jednak ledwie wybiegłem z domu przeszyła mnie nagła myśl.
Zawróciłem i wpadłem do ciemnej kuchni.
- Posłuchaj, wtedy, kiedy się paliło…- zawołałem. – to byłeś ty, prawda ?
Odpowiedziała mi cisza.
Pobiegłem po swoich śladach zapadając się w świeży, kopny śnieg. Potem było już trudniej, ale kreska lasu przybliżała się coraz bardziej.
Kiedy znalazłem się na jego brzegu zatrzymałem się. Pomyślałem o wszystkich nieznanych zwierzętach czających się w mroku, o gałązkach trzeszczących pod niewidzialnymi stopami, o brodatych krasnalach zamieszkujących dziuple i wykroty.
Rozejrzałem się wokół. Światło księżyca srebrzyło grube pnie rosnących na skraju lasu brzóz.
Obiegłem drzewa dokoła i otarłem się policzkiem o szorstką korę.
Nie miałem czasu aby zastanawiać się, czy to były brzozy pod którymi kiedyś mnie pozostawiono, czy też zupełnie inne . Wszedłem w las.
Blade światło księżyca kładło na śnieg długie cienie pni, a spod śniegu sztywno sterczały suche badyle.
Przeszedłem kilka kroków i zatrzymałem się. Gdzie miałem szukać swojego pana ? – dokoła panowała cisza , w której co rusz szeleścił osypujący się z drzew śnieg.
Zrobiłem jeszcze kilka kroków i zdałem sobie sprawę, że do świtu pozostało zaledwie parę godzin, po których znieruchomieję i zagrzebany w śniegu będę musiał czekać, aż nadejdzie noc…
I wtedy zobaczyłem daleki blask ogniska.
Płomienie oświetlały pnie drzew, a zaspy dokoła malutkiej polany zdawały się być usypane ze złota.
Ostrożnie zbliżyłem się do kręgu światła.
- I co dalej ? - usłyszałem drogi, znajomy głos.
- Nie może pan tu zostać, będą szukać. Oni nigdy nie przestaną szukać.
Wśród innych twarzy, na których tańczył odblask płomieni z łatwością rozpoznałem twarz mojego pana.
- O świcie zejdzie pan do wsi – głos pełen był fałszywej troski, lepkiej, przymilnej słodyczy. – Tam ukryjemy pana na kilka dni, a potem…
Wycofałem się tam, gdzie nie docierało światło bijące od polany.
Wieś…pomyślałem powracając do tamtego poranka, kiedy porucznik siedząc w pustej chacie łamał suchy chleb.
Nie może zejść do wsi, tłukło mi się w głowie, a jednocześnie coraz bardziej zdawałem sobie sprawę z beznadziejności sytuacji
Nawet gdybym wpadł teraz pomiędzy ludzi – co mogłem zrobić…
Cała nadzieja była w niewidocznym mieszkańcu domu nauczyciela, opiekunie, który chciał pozostać niewidzialnym….
Biegłem przed siebie co sił, skacząc przez wykroty, zapadając się w zaspy. Przystanąłem tylko na chwilę, aby spojrzeć na czerniejącą w oddali wieś.
Spojrzałem na wygwieżdżone niebo , które urywało się równo z pierwszymi dachami małych, krępych, wbitych głęboko w śnieg zabudowań.
„ Bodajbyście nigdy nie ujrzeli światła ” zadźwięczało w moich uszach.
Wpadłem do domu bez tchu.
- Pomóż mi ! – zawołałem. – Kimkolwiek jesteś, pomóż mi, bo on zginie !
W ciemności cos zaszeleściło.
- Zaprowadzą go do wsi, a tam…
- Dobrze – odpowiedział miękki, cichy głos. – Ale zamknij oczy.
Zacisnąłem mocno powieki, a coś bezszelestnie przesunęło się obok mnie. Usłyszałem jak skrzypnęły drzwi i otworzyłem oczy.
Zobaczyłem jak mały, szary cień znika pomiędzy drzewami.
Niebo na wschodzie zaczynało delikatnie jaśnieć. Pomyślałem, że powinienem się ukryć – ukryć tak dobrze, aby mnie nie znaleziono.
Na drętwiejących łapach – niebo na wschodzie zaczynało lekko różowieć – wyszedłem z domu i dobrnąłem do komórki, gdzie składano drewno. Tam wcisnąłem się w kąt i przymknąłem oczy.
Przez szparę w deskach widziałem moją gwiazdę, teraz bladoróżową.
Wiedziałem, że mój pan był już bezpieczny – bo choć mój opiekun nie pokazał mi swej twarzy – ufałem mu "
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt lut 01, 2008 19:05

:strach: i do jutra trzeba czekać ...

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lut 01, 2008 19:23

no własnie, przerywac w tak emocjonującym momencie... :twisted:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lut 01, 2008 19:32

Czekamy cierpliwie na nastepny odcinek :D
Obrazek

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt lut 01, 2008 21:55

Obrazek
ObrazekObrazek Zawsze będe Cię kochać Gemusiu :*
_________________
Obrazek

Trinity36

 
Posty: 4118
Od: Pon lip 09, 2007 20:58
Lokalizacja: Kraina Latających Scyzoryków

Post » Sob lut 02, 2008 18:54

Opowieść szesnasta


„ Szukały mnie ! Na dźwięk ich głosów w komórce zrobiło się cieplej. Wtuliłem się w coś miękkiego i ciepłego za moimi plecami.
- Dranie, musieli go zabrać – rozpoznałem głos Szmacianej Lalki.
- Pewnie myśleli, że w nim jest mapa – odparła jasnowłosa kobieta. – Przypominam sobie, że kiedy wzięłam go do ręki w środku coś zagrzechotało…
Szmaciana Lalka roześmiała się.
- Nie…- odparła. – to nie mapa…po prostu, kiedy doklejałam mu odbity czubek ogona…
Urwała, ale ja domyśliłem się, że tamta noc sprawiła, że ożyłem. I musiało się to stać nie inaczej jak tylko za sprawą Szmacianej Lalki.
- Powinienem być gdzieś tutaj… - jasnowłosa kobieta - skoro nie ma go w kuchni…
Szmaciana Lalka oparła się o ścianę komórki.
- Gdyby go znaleźli, na pewno od razu by go rozbili, w poszukiwaniu mapy… – powiedziała.
- Może zabrali go ze sobą ?
- Gdzie tam – roześmiała się gorzko Szmaciana Lalka. – Po co taszczyć ze sobą jakąś tam figurkę. Może gdzieś się zawieruszył.
Jasnowłosa kobieta westchnęła ciężko.
- Zawieruszył się…Ale ja go muszę znaleźć, rozumiesz ? ON chce go zabrać ze sobą.
A on nie ma czasu.
Mimo mojej rozpaczliwej sytuacji – cieszyłem się ! Cieszyłem się, bo wiedziałem, że mój pan nie zszedł do wsi , że mój tajemniczy opiekun zdążył ostrzec go w porę…Gdyby jednak pojawił się teraz przy mnie…
Nie zdążyłem dokończyć swojego życzenia, a nagły podmuch wiatru uchylił z głośnym skrzypieniem drzwi od komórki. Drzwi z trzaskiem uderzyły w drewniana ścianę i zamknęły się ponownie.
- Tam ktoś jest …- szepnęła Szmaciana Lalka.
- Albo coś – rzekła jasnowłosa kobieta, pchnęła drzwi i weszła do środka. Coś, o co opierałem się poruszyło się gwałtownie i skuliło, jak przestraszone zwierzątko.
Więc nie byłem jedynym, który schronił się w komórce…
Światło małej latarki omiotło ściany naszego schronienia. Jasnowłosa kobita obeszła dokładnie całe pomieszczenie, a kiedy z mroku wyłoniła się moja postać aż krzyknęła z radości.
A coś za moimi plecami skuliło się jeszcze bardziej tak, jakby chciało pozostać niewidzialne.
Jasnowłosa kobieta podała mnie ostrożnie Szmacianej Lalce.
- Sama nie wiem, skąd się tutaj wziął – powiedziała.
- Może ktoś ukrył go chcąc szukać mapy na własną rękę ? - zapytała Szmaciana Lalka.
- Może…- odparła lekarka , kucnęła na podłodze i wyciągnęła rękę w ciemność.
- Chodź – powiedziała cicho. - Nie bój się.
Szmaciana Lalka postawiła mnie na schodach i podbiegła do komórki.
Dziecko miało wielkie ciemne oczy, rozczochrane czarne włosy i owinięte było ciepłą kolorową chustką.
Rozglądało się dokoła , w każdej chwili gotowe do ucieczki.
Było bardzo małe, ale twarz miało smutną i zatroskaną, jak dorosły człowiek.
- Nie bój się – powtórzyła jasnowłosa kobieta.
- Zobacz, kto tu jest – powiedziała Szmaciana Laka wskazując na mnie.
- Kot – powiedziało dziecko na chwilę zapominając o strachu. – Czy to jest żydowski kot bo on się schował w tej komórce ?
- To zaczarowany kot – rzekła poważnie Szmaciana Lalka.
Dziecko pokiwało głową.
- Wiem , że to zaczarowany kot – powiedziało dziecko. – On wbiegł do komórka i zamienił się w figurka…
Szmaciana Lalka roześmiała się.
- No i widzisz , mamy wierszyk o kocie – powiedziała jasnowłosa kobieta.
- A mi się nie udało zmienić – zasmuciło się dziecko.
- Bo to umieją tylko koty – orzekła Szmaciana Lalka.
Jasnowłosa kobieta zamyśliła się.
- Nie może tu zostać – ruchem głowy wskazała na dziecko.- Jak masz na imię ?
- Aron – dziecko kucnęło naprzeciwko mnie i spojrzało mi w oczy.
- Ty mnie naucz ten czar, dobrze ? – poprosiło.
- A twoi rodzice…- jasnowłosa kobieta przykucnęła obok nas.
- Pojechali. – Dziecko bezradnie rozłożyło ręce. – My przyszli do wieś …
Szmaciana Lalka posmutniała, a mnie przebiegł zimny dreszcz.
- Zła wieś – powiedziało dziecko. – Nie dali jeść…Nie dali spać.
Jasnowłosa kobieta przytuliła dziecko do siebie.
- Tu nie możesz zostać – powiedziała. - Ale jest ktoś, kto zaopiekuje się tobą.
- Taki kawał drogi…- szepnęła Szmaciana Lalka patrząc w stronę lasu, za którym leżała wieś.
Dziecko pokiwało głową.
- Skąd wiedziałeś, gdzie iść ? – zapytała jasnowłosa kobieta.
- W las był krasnal – odparło dziecko. – wziął mnie za ręka i zaprowadził do komórka. A potem do komórka przyszedł kot…i ten kot się zamienił.
Jasnowłosa kobieta dotknęła czoła dziecka.
- Gorączki nie ma – stwierdziła. – Ucieka w krainę fantazji… - dodała i skinęła na Szmacianą Lalkę.
- Zaprowadź je do…wiesz dokąd.
Za moimi plecami, w głębi sieni cos zaszeleściło.
- Jeśli odejdziesz – szepnął ktoś cicho, tuż nad moim uchem – nie będę cię mógł chronić…
Wiem – wystarczyła wtedy tylko jedna myśl, tak jak wtedy, gdy błagałem, by ostrzeżono mego pana , żeby wszystko potoczyło się inaczej.
Ale nie mogłem oprzeć się głosowi mojego serca…moje miejsce było tam, gdzie był mój pan, nauczyciel i nawet nie przeszło mi przez myśl, ze mógłbym dokonać innego wyboru. ”
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob lut 02, 2008 19:18

co dalej :conf: :strach:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 35 gości