Wszystkich dwunożnych dopadła grypa (mnie oczywiście najgorsza, bo połaczona z zapaleniem tchawicy) -dobrze że koty potrafią gotować i były chętne do pomocy.
Nie wiem, co mysleć o Coco (bo co mysleć o sobie, zmuszającej równie chorego TZ do wyjazdu z Coco do weta, bo mi sie rana nie podobała, to wiem

). To kot, któremu zmieniają sie upodobania, a może nawet charakter, w zalezności od pomieszczenia, w którym się znajduje. Najbardziej lubi przebywać w pokoju córki, w którym zamieszkała od razu po przyniesieniu. Mieszka w klatce (pootwieranej na wszystkie możliwe strony, a przez jakis czas był to tylko plastikowy spód klatki) i jak jest w klatce to kocha człowieka-piszczy z radości na jego widok, zaczyna się turlać i wystawia brzuszek do głaskania. Pietro niżej, w sypialni zazwyczaj można ja złapac i czasem tez sie turla. Za to w pokoju na parterze jest to zupełnie dziki kot-chociaż lubi tam przebywac (ale nie zawsze-są dni, jak dziś, że nawet nie zeszła, a przyniesiona zwiała dwa piętra w górę do swojej klatki). Jak ją sobie złapię ( w którymś z górnych pokoi), to moge zazwyczaj (ale dzis nie

) obejrzeć cały film z kotez zrelaksowanym, wyciągnietym i mruczącym na moich kolanach;leży sam i nie chce schodzić. Coco jest u mnie od 3 tygodni i sytuacja jest wciąż taka sama. Zadnych zmian Kotom sie przygląda z zaciekawieniem, ale bawi się zawsze sama, nie szuka z nimi kontaktu (ale z Perła spały przytulone na kolanach, bo dla Perły wiadomo-nie ma przeszkód nie do pokonania

, a Coco widząc, że powarkiwanie na Perłę, tak skuteczne przy jedzeniu, nie przynosi tym razem pożądanych rezultatów, wróciła do spania).
Podpowiedzcie mi chociaż, jaki są zalety takiego dziwnego charakteru, bo powinnam zacząć szukać jej domu (jak się wykuruję do końca, to łapię kolejne), a jakoś zupełnie przekonania nie mam do reklamowanie Coco-bura i dziwna
Chyba że będę ją reklamować jako kota mieszkającego w klatce, jakkrólik czy chomik-wtedy mogę z czystym sumieniem pisać, że miziak
