Dziś cały dzień spędziłam w schronisku.Balbina m się coraz lepiej

Naprawdę sobie nie wmawiam ......ona maszeruje (oczywiście przewracając się ) na sam środek boksu i sama wraca ......
Chyba jest sama sobą zdziwiona :"co też ja wyprawiam "
Natomiast z Bunią jest źle

Tak dziwnie kaszle i zatacza się
Tak jakby tylne nogi odmawiały jej posłuszeństwa
I koopy robi jakieś takie zielone .....
Dziś dostała nowe leki , ale chciałabym żeby jutro obejrzałą ją dr Ela, bo to wygląda na atak robali ....
Jest bardzo , bardzo smutna.

Siedzi sobie skulona i wciąż nie lubi się z Basią .....
Basia rozmruczana i apetyt świetny , ale ta z kolei ma jakiś mocno wzdęty brzuszek i wygląda raczej też średnio ......
Takie dwie bidy w boksie nr 2
PAMIĘCI SMOLIKA .......
Wczoraj miałam smutne zakończenie wieczoru ......
Pojechałąm b. późno do schroniska - po 20-tej , żeby karmić "biedy" i kociaki .....
Zanim jednak weszłam na kociarnię został przywieziony kot po wypadku .....
Śliczny , młody , czarny jak smoła....
O tej porze lekarza w schronisku już nie ma....
Kot miał spędzić noc w klatce .....Ranny ..cierpiący ....
Niestety to było już tak późno , że w schronisku był już tylko osoby pracujące na nocną zmianę ...
Niewiele myśląc , widząc krew i ranę oraz nienaturalną pozycję kota , zapakowałam do samochodu i pojechałam do kliniki. do "mojego " weta ....
Kot płakał cichutko całą drogę ......ale cały czas był przytomny i miał otwarte oczka ..Patrzył na mnie z nadzieją ......
Wet kończył już dyzur , ale zgodził się nas przyjąc , pomimo , że musiał b. długo czekać , bo klinika b. daleko od schroniska .....
Po wyjęciu i odwróceniu kota okazało się , że ma ogromną , rozerwaną ranę na brzuchu i namacalnie potrzaskaną miednicę .....
Doktor kazał mi kota zostawić w klinice i obiecał go zaraz znieczulić i porobić dokładne zjdęcia RTG ..oczyścić ranę zszyć itd.....
Pojechałam pełna nadziei i własnie zakładałam mu wątek , chciałam prosić o pomoc finansową w leczeniu , gdy po 23 -ciej dostałam smutny telefon od weta : Kości obu kończyn tylnych są bardzo mocno połamane, miednica potrzaskana - ot raczje nie będzie chodził .....
Ale nie to było tak naprawe najgorsze .........Okazało się , że dr nie może znaleźć pęcherza oraz cewki moczowej - pęcherz pękł , a rana rozerwana dokłdnie w miejcu ceki moczowej....
Zapytałąm : "Panie dr , jakie on ma szanse , żeby normalnie żyć ?"
"Żadne" - usłyszałam
I powiedziałam to .......
Byłam załamana .....on naprawdę wierzył , że mu pomogę .....
A tymczasem ........
jutro muszę pojechać zabrać jego ciałko......
Nie będę wklejać zdjęć , któe zrbiłam już w klinice ( zdjęcia rany ) bo są drastyczne ....
Piszę tu o nim , żeby pozostał po nim jakiś ślad....
O ślicznym kocurku , któy miał przed sobą całe życie ....... i zabrał mu je samochód ....
I o szansie , którą dostał ........ i się nie udało .....
Nazwałam go Smolik ....
Smoliku , będę o tobie pamiętać ..[*]