Zaginął mi kluczyk do auta
. To już był zapasowy - pierwszy się rozkodował i poszedł do serwisu. Cóż, już spóźniona pojechałam taksówką. Nie podejrzewałam kociastych, bo nigdy kluczyka nie ruszały, poza tym spały jak zabite, upchane w ukochanym włókniaczku. Po moim powrocie wypełzły z legowiska z nadzieją na drugie śniadanie, a spod kotów we włókniaczku wyjawiły się 3 myszki, 2 rurki do picia, piórka na sznurku i... kluczyk.
No tak, jakaś guuupia bezmyślnie przyczepiła do zapasu małego, pluszowego koalę
- dranie rąbnęły miśka i zawlokły do siebie.
Obcinam racje żywnościowe - muszą zwrócić za taryfę.
