» Śro sty 30, 2008 19:12
Muszę o tym napisać.
Żeby został ślad...
Żeby odreagować...
Obudził mnie telefon. Pani ze łzami w głosie opowiadała historię. Jak zawróciła, bo samochód jadący przed nią potracił lekko psa, chciała sprawdzić, czy z psem wszystko oki. Jak wjechała na podwórko jakiejś firmy, a tam zobaczyła niedoszłą ofiarę wypadku rozszarpującą kota do spółki z innym psem. Jak klaksonem odpędziła psy i zgarnęła kota. Jak Doc robi wszystko by kota ratować...
Kiedy po 15 min byłam w poczekalni dowiedziałam się, że kot ma poważne obrażenia wewnętrzne, połamane łapy.
Śliczna, czarno-biała, niespełna roczna koteczka. Właściwie na ciele żadnych śladów. Tylko bezwładne połamane łapki. Tylko źrenice rozszerzone potwornym strachem.
Mogłam tylko głaskać ją po głowie...
Nie odeszła cicho. Nie odeszła w spokoju.
A tak bardzo chciałam, żeby się udało, bo dzięki niej poznałam wspaniałą osobę, której bardzo dziękuję za to, co zrobiła dla tej małej.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882
'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'