Kociej rodzince oddaliśmy jeden pokój, ale Ruda szybko zdecydowała, że szuflada komody w naszej sypialni jest bardziej odpowiednim miejscem i wziąwszy każdego malucha za kark, sama je tam przeniosła

.
Nasze kociaki rosły jak na drożdżach. Ich przyszły właściciel zapytywał, kiedy będzie mógł je zabrać, a ja za każdym razem odsuwałam termin, tłumacząc że są jeszcze za małe i za bardzo związane z matką. Do dziś uważam, że 16 tygodni to minimalny okres, przez który kocięta powinny przebywać z mamą! Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym rozdzielić nagle to stadko:
Fantastycznie było obserwować jak kształtują się charaktery naszej trójki. Kropka była zdecydowanie najbardziej zależna od Rudej. Podczas, gdy bardziej przebojowi Milka i Frodo zdobywali świat

, ona ciągle trzymała się ogona mamy. Mówiliśmy na nią „mamusina córeczka”

. Ze względu na ten mocny związek między nimi, coraz częściej łapałam się na myśli, że Kropka zostanie z nami – planowałam, że na wiosnę wrócą wraz z Rudą do drukarni, by tam sobie swobodnie żyć przy firmie. Jakkolwiek przyszła sterylizacja obydwu kotek była już wtedy dla mnie sprawą oczywistą, to nie wyobrażałam sobie jeszcze wtedy, że mogłyby zostać typowo domowymi, niewychodzącymi kotkami...
Zresztą Ruda robiła wszystko, by nam pokazać jak bardzo dusi się w domu. Owszem bawiła się z kociętami, ale kiedy te zapadały w sen, miauczała pod drzwiami, prosząc o wypuszczenie. Dziś potrafiłabym się oprzeć tym jej kocim błaganiom, ale wtedy naiwnie myślałam, że robię jej straszną krzywdę, zamykając w czterech ścianach, ją – kotkę od zawsze przyzwyczajoną do tzw. wolności.
cdn.
Joasia