Kilka dni temu zrobiłam akcję u moich kociastych no i mam efekt: Czaruś się do mnie nie "odzywa"

Tak prawdę mówiąc, to akcja była przez dwa dni, bo mój Michał, jak zobaczył mnie z nożyczkami do pazurków, to narobił takiej paniki (jak zwykle zresztą), że udało mi się odpazurzyć tylko Bytusia (ten to ma stoicki spokój

Jesoo, nie przypuszczałam, że na 26 m2 można znależć tyle zakamarków do schowania przed taką STRASZNĄ OPERACJĄ jaką jest małe skrócenie pazurków.
Teraz, jakby ktoś obserwował moje kociszcza i mnie to by pomyślał, że dzieje im się jakaś straszna krzywda, bo zwiewają na mój widok
