Wracam jak bumerang do tematu kotów, które tam zostały. Mróz zelżał na szczęście, ale pewnie powróci. A działkowicze wrócą dopiero wiosną. Owszem - tam SĄ osoby, które dokarmiają koty nawet teraz, ale:
- 1 Pan dokarmia "swoje" 4 (codziennie, skrawkami wędlin, łącznie ok. 5 kg na dzień)
- 1 Pani raz w tygodniu woziła "swoim kotom" wątrobkę (nawet ją zimą podgrzewała), od niej większość kotów została zabrana - 3 szylkretki i whiskas i któraś czarno-biała (nie wiem która). Zostawia też kotom trochę suchego.
- w innym miejscu pojawia się (choć teraz już nieregularnie) Pan, od którego się wszystko zaczęło. Widziałam osobiście, że przywiózł sporo jedzenia wtedy gdy byliśmy tam razem. A to właśnie pod jego domkiem ostatnio 2 kotki wrąbały kilo mięcha i chciały jeszcze...
- jest jeszcze "jakiś Pan", ktory "co jakiś czas" karmi.
Kotów zostało tam mnóstwo. Skoro NIE-KARMICIEL mówi o 50, to spodziewam się, że w rzeczywistości jest ich znacznie więcej.
Trzeba je przynajmniej wykastrować. I nie można z tym czekać do wiosny, bo każdy dzień zimy osłabia te koty. Na przedwiośniu będą najsłabsze, a ryzyko złapania infekcji ze stresu najwieksze. A wiosną - będą już kocięta. I bardzo trudno będzie ustalić które koty można łapać, a których nie.
Z kocurami można się wstrzymać lub w ogóle ich na razie nie kastrować, bo i tak nie uda nam się ciachnąć wszystkich, a wystarczy 1 płodny by dogodzić wszystkim kocicom. Poza tym - kocury musimy szybko odwozić, co ze względu na miejsce akcji (a ściślej jego oddalenie od miasta) jest bardzo kłopotliwe.
No i na pewno spotkamy jeszcze miłe, fajne koty, które możnaby uratować, znaleźć im domy.
Szukajcie, szukajcie. Również stajni, gospodarstw itp., które zgodzą się przyjąć wykastrowane koty i je regularnie karmić (koty musiałyby poczatkowo być gdzieś zamknięte bez możliwości ucieczki, by przyzwyczaić się do sytuacji).
Piątek mam wolny, mogłabym jechać łapać. W zasadzie cały dzień jest dobry, bo i tak nic nie wiemy o tych kotach po lewej stronie od ścieżki głównej. gdyby udało się zebrać np. 2 samochody i 4 ludzi i jeszcze z 1-2 klatki - możnaby zaczaić się jeszcze przy kibelku (dla tych, co byli to informacja jednoznaczna

) - tam pojawia się ten śliczny pingwin duży, którego swobodnie głaskałam (na zdjęciach na 1 stronie jest w klatce). Ostatnio tez był, ale nie podszedł:(