najpierw dzieki wielkie za tak liczna reakcje

, Nelly Rembrandt ma krociutka siersc bez "podsierstka" , "podbicia" czy jak mu tam
A teraz opowiem cos, qrcze od czego tu zaczac?
Postanowilismy, ze jak dzisiaj swieto to w Alpki sie wyskoczy.Wczoraj jeszcze mlodemu nakazalam, ze jakby co to tu jest ksiazeczka szczepien Rembrandta, tu telefon do veta, tu zarelko a tam przysmaki.Tak jakbym cos czula.Wyjezdzalismy ok.6.00 kociakowi od drzwi mysza rzucilam coby w glab pocwalowal , sama w tym czasie szybko zwialam.A tak sie pchal do drzwi....Mlody nie pospal bo sie kociamber do niego dobral, bawil sie, glupawka go wiziela.Mlody poczlapal do dziennego i tam sie przed tv ulozyl kota pieszczotami raczac. Wedlug jego relacji przespali tak do ok. poludnia.Ok.13.00 kociamber zaczal dziwnie kolo drzwi balkonowych podskakiwac, piszczec, plakac prawie.Drzwi byly uchylone, mlodociany zareagowal super uwidzial stworzenie zle i wredne OSA, osa nam Rembrandta zadziobac chciala. Lapka, ciapem, gola reka przebrzydle zwierze ubil i kotem sie zajal. Pierwsza pomoc zimna, lodowata woda na pokluta lapke.Pozniej telefon do veta, ze niech sobie nie mysli bo tu kot cierpi , ze natychmiast porady zada!O wodzie zimnej uslyszal, niezadowolony wolal o jeszcze , dowiedzial sie, ze lod na lapke i obserwowac.Jak uslyszal , tak wykonal.Pozniej kocie umizial i spali dalej zmeczeni az do naszego powrotu tj. ok.18.00
Jestem dumna z niego, powiedzialam mu to.
Wiecie co odpowiedzial? :"nie ma sprawy, przeciez trzeba mu bylo pomoc, tylko wiesz kumple po mnie dzwonili, odpowiedzialem im , ze mam ciezki przypadek w rodzinie i nie wyjde"
i nic juz nie powiem...i wiem tylko, ze kot ma dobra opieke gdy mnie w domu nie ma, i dobrze mi z tym i....osy sa glupie
