Niestety przyszły mrozy i kot zachorował. Miał katar i kaszlał. Dostawał antybiotyk, który chętnie zjadał z surowym mięskiem. Wyglądało już, że wszystko jest ok. ale pojawił się świszczący oddech. Wczoraj byłam z nim u weta. Okazało się, że to przeziębienie zaatakowało krtań i może się okazać, że w takich warunkach w jakich przebywa będzie to długie leczenie. Nie mogę go zabrać, bo mam w domu chlamydie, w pracowni siedzi Amanda, która go nie znosi. U sąsiadki właśnie przebywają dwa podwórkowce - jeden z ropniem, a drugi z uczuleniem po zastrzyku i ślimaczącą się raną, oprócz oczywiście rezydentów. Jeszcze jedne lokum które mamy na wszelki wypadek jest róznież zajęte przez dwie kotki rezydentki, które wogóle nie tolerują innych dorosłych kotów /objawia się to laniem, gdzie popadnie/.
Nie wiem co mam zrobić, może by się przynajmniej jakiś tymczasik znalazł do momentu wyleczenia, a może i domek, bo kot jest piękny. To mój podwórkowy ulubieniec, strasznie mi go żal.








Piękniś jest dużym dorodnym kotem. W domowych warunkach to będzie istne cudo. Tylko gdzie te domowe warunki
