Witajcie

Koźlaki całkiem dobrze sobie poradziły w Święta. I nawet miały Św. Mikołaja. Takiego prawdziwego
Na Wigilii byliśmy u Rodziców. Po powrocie wdepnęłam w kolejną zabawkę kociaków. Okazało się, że to jakaś zielona myszka. Potem była kolejna, taka kolorowa. Obie nowiutkie i nam nieznane. A poza nami nikogo w domu... Wcześniej był tylko Tata przez chwilę, ale on się wręcz zaklinał, że to nie on. Tak więc jak dla mnie to musiał być ten od sań
A teraz niestety zła wiadomość.
Koźlaki jaki to młode koteczki szaleją sobie po domu. Niestety, szaleją o niewłaściwych porach, bo głównie po 23 i generalnie w nocy. My się właściwie przyzwyczailiśmy, ale sasiedzi z dołu nie. Zupełnie inaczej niż my reagują na przewrócone krzesło, zwalone rzeczy czy już sama nie wiem co. W efekcie złożyli skargę do administracji. Że jesteśmy zbyt głośno. Dostaliśmy ostrzeżenie. Dziś Pan nam powiedział, że jak nie będzie w nocy cicho to wezwie policję
Nie wiem co mamy zrobić, ale obawiam się, że trzeba szybko szukać domku dla Koźlaków

My mieszkanie wynajmujemy i obawiam się, że właścicielka jak się dowie o tych skargach starego @#%$!#% to nam wymówi. A wtedy... dla nas katastrofa.
Z ciężkim sercem to piszę, bo pokochaliśmy te cudeńka, ale nie możemy sobie pozwolić na utratę miejsca zamieszkania. A jak je uspokoić albo wytłumaczyć, że w nocy to ludzie wolą spać? Przecież ich nie zamkniemy w transporterku...
Gosiu, przepraszam, ale sytuacja zrobiła się kryzysowa. Ci sąsiedzi to ludzie starsi, ale jak widać słuch mają wyśmienity, niestety.
Jak się wprowadzaliśmy to ten już po pierwszej nocy poleciał ze skargą, że w nocy żeśmy głośno puszczali muzykę, choć my poza telewizorem nie mieliśmy jeszcze nic podłączonego, a głośniki w tv były uszkodzone i były bardzo ciche. Gospodarz domu powiedział nam wtedy, że oni są wyjątkowo złośliwi i żeby generalnie się nie przejmować.
Jednak teraz polecieli już dwa razy do administracji i zrobił się problem. Gosp. prosił byśmy jakoś postarali się uciszyć, bo iaczej oni co dzień będą latać, a to ludzie na emeryturze, więc czasu mają aż nadto...
Dlatego Gosiu musimy Cię prosić o jak najszybsze zabranie Koźlaków. Naprawdę bardzo mi przykro. Chcieliśmy żeby zostały z nami, bo są przekochane.
I Kornelka i Matołek bez problemu dają się brać na ręcę. Tulą się i szukają wręcz kontaktu. Kornelka nawet głośnym miaukiem i włączaniem mrucyfona zanim się ją weźmie

Ona podchodzi, robi "miau", wlącza mruczafon i ociera się. Wtedy siła wyższa, trzeba wziąć na ręce i choć chwilę pomiziać. Matołek jest bardziej bezpardonowy. Po prostu włazi gdzie się da i wtula. Słodkie są. Sama zobaczysz jak przyjedziesz.